5. ZOE

3.1K 129 102
                                    

Zaraz się zrzygam.

Czego jak czego, ale ich widoku w życiu bym się tutaj nie spodziewała. Mało tego, takie spotkania powinny być wpisywane w dziennik aktywności do akceptacji. W mieście jest co najmniej setka różnych salonów sukni ślubnych, a oni musieli znaleźć się akurat w tym i akurat dzisiaj, na domiar złego, w tej samej godzinie co ja.

Czy los mógł jeszcze bardziej ze mnie zadrwić?

Od ich słodkiego widoku zaczęło mnie mdlić. Od jej ukradkowych, nienawistnych spojrzeń zaczął mi się w kieszeni otwierać nóż. Tak trudno uwierzyć, że jeszcze kilkanaście godzin temu uważałam ją za swoją przyjaciółkę. Tak ciężko uwierzyć, że jeszcze dobę temu, przez ułamek sekundy wierzyłam, że to ja jestem zagrożeniem dla niej. Tak kłopotliwe jest stwierdzenie, że choć ja, dwa razy próbowałam uratować ją, nadstawiając własne życie, ona pożegnała się ze mną! Pożegnała, kurwa! I ostatnie. Tak ciężko uwierzyć w to, że oni naprawdę są tutaj. 

Razem. 

Wybierając pieprzoną suknię ślubną. 

Planując ślub.

Nerwowo zaczesałam rękoma niesforne kosmyki opadające na moją twarz. Wróciłam myślami do wczesnego poranka.

― Jeszcze ten niedorzeczny sen ― mamrotałam pod nosem.

Czy ten człowiek będzie mnie prześladować nawet w snach?! Obudziłam się nad ranem. Notabene, spałam może godzinę. Mój dziwaczny sen, wystarczająco skołował mój i tak obłąkany umysł. Co dziwne, broń leżała na szafce nocnej, najwidoczniej musiałam ją odłożyć, lecz z przemęczenia nie pamiętałam własnych ruchów.

Swoją drogą, suknia Walsh, była niezwykle ciekawa. Emma ubrana w komiczną kreację składającą się z niezliczonej ilości warstw, wyglądała jak beza Pavlova. Uśmiechnęłam się pod nosem, przynajmniej na torcie weselnym zaoszczędzą. Suknia totalnie była nie w jej stylu, dodatkowo bufiaste rękawy przywodziły na myśl czasy króla Ćwieczka. Co ciekawe, materiał szczelnie zakrywał praktycznie całe ciało. Mało tego, z tego, co zdążyłam zauważyć, sukienka posiadała minimalny golf. Jednym słowem, Emma Walsh, wyglądała jak wyjęta z dawno minionej epoki. Kreacja nijak pasowała do preferencji dziewczyny, ale w końcu co ja mogłam o niej wiedzieć? Wzruszyłam ramionami, w końcu okazało się, że nie miałam najmniejszego pojęcia, kim jest Emma Walsh, więc skąd mogłam wiedzieć, jaki jest jej prawdziwy styl? Może to też była fikcja? A może w kręgach mafijnych, takie właśnie suknie przywdziewają panny młode? W końcu obiły mi się o uszy jakieś prawa, może to jedno z nich? Z zamyślenia wybił mnie głos ekspedientki.

― Wszystkie suknie są już dla pani przygotowane, pan Reynolds wybrał je wszystkie specjalnie dla pani.

― Ach ― wybąkałam jedynie, autentycznie zaskoczona.

A to ciekawe...
Kobieta zamknęła drzwi przymierzalni i oddaliła się pospiesznie, najpewniej kasować grube tysiące za suknię Emmy. Zdenerwowana, spojrzałam na wszystkie wybory Nixona, krzywiąc się przy tym w grymasie niezadowolenia. Przejechałam dłonią po ścianie różnobarwnej bieli. 

Ten też się naoglądał jakichś seriali historycznych?

― Jezus Maria, gorszego szajsu nie mógł wybrać ― powiedziałam na głos, totalnie zapominając o obecności Klary.

Zerknęłam na nią ukradkiem, na szczęście udawała, że nic nie słyszy, uśmiechając się dyskretnie pod nosem. 

Mam wyrażenie, że jednak się polubimy... 

Ostatni raz spojrzałam na suknie z uniesionymi brwiami. Przetarłam skonfundowana czoło. Moje oczy zalało morze fal, koronki, bufiastych rękawów, ogromnych kół i tona koralików, kryształków i Bóg jeden wie czego jeszcze. Doprawdy każda z nich z powodzeniem sprawdziłaby się podczas uroczystości zaślubin lalki Barbie w beztroskiej zabawie każdej z pięciolatek. Kicz wprost kapał z nich wszystkich. Znów zaczęła narastać we mnie złość. To wszystko pokazywało tylko, że choć obiecywał, to jednak w istocie się nie zmienił. Nixon pragnął jedynie kontrolować wszystko i wszystkich w swoim idealnym i poukładanym życiu bez skazy, nie pozostawiając mi możliwości wyboru, chociażby cholernej sukni ślubnej! 

Podziemny układ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz