8. ZOE

3K 127 53
                                    

Po wyjściu od detektywa długo krążyłam po zatłoczonych ulicach miasta, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. 

Nie mogłam poukładać wszystkich szczegółów do odpowiednich szufladek swojego umysłu. 

Wciąż nie byłam w stanie wymazać z pamięci małego, niewinnego chłopca, celującego z broni do dorosłych mężczyzn, w obronie życia swojej rodziny. 

Pomyślałam o jego narzeczonej, która została bestialsko zamordowana. Rozumiem, że nic dla niego nie znaczyła, ale śmierć zawsze jest aktem, który ciężko zrozumieć, a tym bardziej zapomnieć i zaakceptować. 

Nadal zastanawiałam się, czy to możliwe, by Noah był w związku z własną siostrą? Przecież to absurdalne! 

Nie mogłam też uwierzyć w to, że Noah i Emma praktycznie wychowali się razem. Cały czas dręczyła mnie myśl, czy ich narzeczeństwo było już dawno przesądzone? Być może w młodości zakochali się w sobie? A może wręcz przeciwnie, nie pałali do siebie zbytnią sympatią, jednak wola Williama Gambino była inna, a oni zwyczajnie musieli podpasować się prawom rządzącym tym dziwnym światem? 

Jednak, jeśli Noah miał się ożenić z Madison, by połączyć, jak dobrze zrozumiałam, dwa mafijne rody, to czy aby na pewno Emma była mu przeznaczona? Może zachowanie Williama Gambino wpłynęło na zmianę decyzji i Noah, bez chwili wahania, porzucił Emmę? Może to o nim mówiła Emma, opowiadając o miłości, która ją zniszczyła...

―Jezu, to wszystko jest nie do ogarnięcia ― stwierdziłam zmęczona, bezskutecznie próbując odnaleźć choć jedną odpowiedź na kolejny tuzin dręczących mnie pytań.

Ponownie skupiłam uwagę na drodze, zastanawiając się, w którą ulicę skręcić tym razem.

 Usłyszałam charakterystyczny brzdęk telefonu. Zatrzymałam się na światłach i zerknęłam na wyświetlacz. 

Wiadomość z nieznanego numeru. 

Spojrzałam przed siebie, sygnalizacja nadal wskazywała żywo czerwoną barwę. Zaciekawiona, sięgnęłam po telefon i otworzyłam wiadomość. Na ekranie pojawiło się zdjęcie i to nie byle jakie zdjęcie... 

Moje tętno momentalnie osiągnęło pułap maratończyka podczas biegu na olimpiadzie, walczącego zażarcie o upragnione złoto. Spanikowana, przybliżyłam twarz do wyświetlacza.

― Co jest... ― szepnęłam, wpatrując się w kolorową fotografię. Spojrzałam na datę widniejącą w rogu zdjęcia. 

Październik...
W moim gardle zaczęła narastać monstrualnych rozmiarów gula.

Trzy lata temu... 

Zaskoczona, przygryzłam wargę, zastanawiając się nad prawdziwością fotografii.  Mówił, że ma jakąś ważną sprawę. To dlatego, Nixon, nie pojechał ze mną na zawody łowieckie do rodziców. Przybliżyłam zdjęcie. 

― Jezu ― syknęłam z obrzydzeniem. ― Przecież to jego była sekretarka.

Po chwili przyszła kolejna wiadomość, a po niej następna i jeszcze jedna. Chwilę później, cyklicznie, w odstępie kilku sekundowych przerw, mój telefon został zalany niekończącą się, barwną pornografią. Przerażona, nakryłam dłonią twarz.

― Ja pierdolę ― szepnęłam, wpatrując się w ciąg fotografii. ― Wiedziałam.

Zrozpaczona opadłam na skórzany fotel. Usłyszałam za sobą niezliczoną ilość klaksonów. Zerknęłam w lusterko. 

Tak, tamowałam ruch na jednym z dość ruchliwych skrzyżowań i gówno mnie to obchodziło. 

Jakiś facet wyminął mnie, pokazując mi środkowy palec. Palant! 

Podziemny układ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz