26. NOAH

3.4K 136 126
                                    

Miłego czytania!
__________

Nie chciałem się do niej zbliżać. Nieustannie mawiałem sobie, że to niewłaściwe, że tak będzie lepiej, bezpieczniej... a jednak los ponownie postanowił ze mnie zadrwić. Najpierw absurdalny poranek, a potem, jakby niedorzeczności było mało, na horyzoncie pojawił się jej imbecylowaty narzeczony. 

Nie planowałem jej całować, ale nie mogłem pozwolić, by dowiedziała się w taki sposób, że Reynolds ją zdradza. Wiem, co widziała na dworcu, lecz inną  rzeczą jest zobaczyć stare zdjęcie, a inną przyłapać kogoś na gorącym uczynku, w dodatku z konsultantką ślubną. Gdyby Zoe wyszła z sali VIP-ów kilka minut później, najpewniej nie musiałaby go oglądać tego wieczoru, a może nawet już nigdy...

Spojrzałem na kobietę, która wyczerpana dzisiejszymi atrakcjami, zasnęła, zwijając się na szerokim siedzeniu. 

Gdybym stał, chociażby metr dalej, ten wieczór mógłby się skończyć tragicznie.

Zacisnąłem mocniej dłonie na kierownicy i dociskając pedał gazu, ponownie skupiłem wzrok na drodze. Powinienem był pozwolić na to, by w końcu przejrzała na oczy, ale nie mogłem. Zacząłem się śmiać. 

Noah Gambino, człowiek, który zabił w swoim życiu niezliczoną liczbę osób; który sieje postrach w najgorszych tego świata, zwyczajnie, nie chciał złamać dziewczynie serca. 

Pierdolę, naprawdę zaczynam dziadzieć.

Udręczony, z wdzięcznością przyjąłem fakt, że byliśmy już niemal w rezydencji. W mojej głowie wciąż dźwięczały jej absurdalne słowa.

Zerknąłem na nią przelotnie.

Czasami tak ciężko było mi ją rozgryźć. W przypadku Zoe, niczego nie mogłem być pewny. Wiedziałem, że nie jestem jej obojętny, ale nie mogłem być pewny jej uczuć względem Reynoldsa. Nie chciałem wierzyć w to, co powiedziała. Wierzyłem w zamian w sposób, w jaki reagowała na moją bliskość.

― Mało zabawny ten żart.

Zerknąłem na nią ostatni raz, modląc się w duchu o pierdolone rozgrzeszenie, bo jeśli Zoe, pozna całą prawdę już nigdy mi nie wybaczy. 

Westchnąłem ciężko, zgasiłem silnik i wysiadłem z Aston'a Martin'a, podążając do drugich drzwi. Zoe najwidoczniej przebudziła się z lekkiego letargu i zaczęła wysiadać z samochodu.

― Pomogę ci. ― Wsunąłem rękę pod jej kolana. ― Nie powinnaś się przemęczać.

― Dam radę. ― Odepchnęła mnie i wysunęła się ze środka.

Uniosłem brew ku górze i lekko rozbawiony, przyglądałem się, jak nieudolnie gramoli się z niskiego samochodu. Jak mogłem się spodziewać, gdy tylko stanęła na prawej nodze, osunęła się w dół, niezdarnie opadając z powrotem na fotel. Kobieta z miejsca zaczęła chichotać. Kolejny raz wysunąłem w jej stronę rękę.

― Cholera, to się dopiero nazywa wpaść spod deszczu pod rynnę.

Nie dodając nic więcej, ostatecznie wsparła się na moim ramieniu. Popatrzyłem na nią zdziwiony. Chwilami tak trudno mi było wyczuć jej kapryśny nastrój i tak właśnie było w tej minucie. Nie byłem pewny, czy jest zła, smutna, rozdrażniona, czy może zwyczajnie rozbawiona, ale dopóki była blisko mnie, miałem to gdzieś. Prawdę powiedziawszy, gdyby aktualnie celowała do mnie ze swojego glock'a, nadal stałbym jak ostatni osioł, wlepiając w nią maślane spojrzenie.

― Prowadź, chyba rzeczywiście nie dam rady sama. Zapewne masz w zapasach jakiś magiczny plaster, który temu zaradzi ― dodała już mniej wesoła i wyraźnie rozżalona.

Podziemny układ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz