20. NOAH

2.6K 133 37
                                    

Rozzłoszczony, wyszedłem z restauracji, zostawiając Zoe do reszty zdezorientowaną. 

Niestety, nie byłem w stanie spędzić z nią ani jednej chwili dłużej. 

Nie mogłem na nią patrzeć. 

Miałem dość. 

Dość udawania i dość uprzejmości. Te wszystkie tajemnice, kłamstwa i niedopowiedzenia stawały się coraz bardziej absurdalne.

― Pieprzony idiota ― warknąłem, wybierając ostatni numer w telefonie. ― Sprawdź mi położenie Reynoldsa.

― Daj mi chwilę.

Na szczęście, Liam, tym razem nie protestował. Bez słowa wykonał moje polecenie. Widocznie, nasza ostatnia rozmowa, w małym stopniu przekonała go do wykonywania moich instrukcji bez zbędnego ględzenia.

― Jest w mieszkaniu Emmy.

― Co za niewdzięczny chujek ― wysyczałem przez zaciśnięte zęby wsiadając do samochodu, niezwłocznie przełączając się na zestaw głośnomówiący. ― Kiedy przyleciał? Chcę znać całą trasę tego imbecyla od pierwszej minuty jego przylotu. Wszystkie szczegóły. Na już, Liam. Masz go prześwietlić z góry na dół.

Na moment w kabinie zapadła wymowna cisza. Liam, po raz kolejny walczył z chęcią zaprotestowania. Zniecierpliwiony, czekałem na odpowiedź.

― Rozumiem.

Rozłączyłem połączenie i zatrzymałem się za rogiem, stając obok Dexa. Opuściłem szybę.

― Nie spuszczaj z niej oka, coś mi nie pasuje. ― Zacisnąłem mocno szczękę. ― Bądź ostrożny. Jest za cicho, od dawna nikogo nie widziałem. ― Rozejrzałem się dookoła. ― Poza tym... ― Uderzyłem rytmicznie palcami o kierownicę. ― Ona coś kombinuje. ― Zerknąłem na jednego ze swoich najbardziej zaufanych ludzi. ― Wiem, że mogę ci zaufać, spróbuj coś z niej wyciągnąć. Może tobie się uda.

Dex kiwną głową, przyjmując do wiadomości moje rozkazy. Wcisnąłem pedał i ruszyłem z miejsca, nie dodając nic więcej. Zerknąłem na lokalizator. Miałem kurewsko złe przeczucie i choć w tej chwili musiałem skontrolować duży przerzut koki na obrzeżach miasta, to jednak coś mi podpowiadało, że nie powinienem odjeżdżać z tego miejsca. 

W ostatniej chwili zatrzymałem się na skrzyżowaniu i ignorując czerwone światło, zawróciłem raptownie, ledwo unikając zderzenia z nadjeżdżającym samochodem.

― Mam nadzieję, że tym razem się mylę.  

Zatrzymałem pojazd na pierwszym, wolnym miejscu i wyjąłem ze schowka broń. Wysiadłem z samochodu i ruszyłem truchtem w stronę obskurnego dworca. Zacząłem się rozglądać po zdewastowanej przestrzeni. Z pozoru nie było tu nic ciekawego. Nie widziałem też żywej duszy, aż do teraz... Za rogiem spostrzegłem ciemną postać. Zmrużyłem oczy i podpatrzyłam w ślad za niknącą za rogiem figurą, docierając do otwartej przestrzeni ze skrytkami. Zatrzymałem się w półkroku. Tym razem nie widziałem ciemnej postaci, ale widziałem kogoś innego. Zacisnąłem mocno szczękę i opuściłem broń.

Zoe i jej nieodparta moc ciągłego pakowania się w kłopoty.

Czy ja zawsze musiałem mieć rację? Zoe stała przy szafce, grzebiąc roztrzęsionymi dłońmi w ciemnej, sportowej torbie. Wiedziałem, że coś się stało; była wyraźnie poruszona. 

Zmęczony przetarłem twarz dłonią i ruszyłem w jej stronę. Po wykonaniu pierwszego kroku zastygłem w bezruchu, słysząc wyraźny dźwięk metalowych drzwi. Spojrzałem na kobietę, która w popłochu wpakowała rzeczy do torby i nie tracąc choćby sekundy więcej, uciekła w stronę wyjścia.

Podziemny układ [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz