Rozdział 28

1.4K 77 21
                                    

W końcu nadszedł feralny piątek. Obudził mnie hałas dochodzący z kuchni. Podniosłam głowę z poduszki i zerknęłam na telefon, by sprawdzić godzinę. Oczywiście, zanim się to stało, ekran zdążył wypalić mi całą warstwę rogówki swoją jasnością.

- Szósta rano.- szepnęłam do siebie zachrypniętym i zaspanym głosem, gdy moje oczy doszły do siebie.

Kto o tej godzinie krząta się po domu? Duchy? Włamywacz? Okropnie zaschło mi w gardle. Wstałam ledwo żywa. Ogólnie to, że ktoś łazi po chacie, miałam głęboko w dupie. Chciało mi się pić. Po ostatniej dobie grania w pradawne gry na konsoli, których właścicielem był Liquido, wyglądałam jak żywy trup, wyjęty z grobu trzy dni po pogrzebie. Może to i lepiej, wypłosze nieproszonych gości swoją posturą... albo wystraszę zjawę. W sumie jestem ciekawa, kto wtedy zapierdalałby w drugą stronę szybciej. Weszłam do salonu i zapaliłam światło... a raczej jak się okazało, je zgasiłam??

- Aria?-

Otworzyłam szerzej oczy, by się upewnić, że mój słuch mnie nie zwodzi. Chociaż i tak obraz docierał do mnie z wielkim opóźnieniem no i było ciemno.

- Gwen? -

Totalnie zapomniałam, że miała dzisiaj przyjechać.

- Zapalisz światło?- zapytała niewinnym głosem.

- A, tak, tak, już.- odpowiedziałam, naciskając włącznik.

- Nie, żeby coś, ale co ty tu tak właściwie robisz?-.

Choć nie wyglądała, słychać było, że no była zaskoczona. Wpatrywała się we mnie jak w ducha.

- Długa historia. Jestem na wycieczce szkolnej, a ponieważ szkoła zostawiła nas samych sobie, przyszłam do Liquido na kolanach, błagając o nocleg.- mówiłam zaspana, co rusz ziewając.

- Szkoda, że nie zadzwoniłaś. Załatwiłabym ci to.-

- Przecież wiem, po prostu mówiłaś mi o tym całym szkoleniu, nie chciałam przeszkadzać, poza tym inne strefy czasowe... jakoś tak wyszło, sorki.- tłumaczyłam się mało składnie, związując przy tym włosy w koka.

- Chcesz trochę?-

Gwen postawiła przede mną ogromną głowę słonecznika. Nie widziałam tej rośliny, odkąd wyprowadziłam się z Polski. Szmat czasu.

- Ha, jeszcze pytasz?- odpowiedziałam retorycznie, biorąc kielich kwiatu na kolana.

*

*

*

Skończyło się na tym, że gadałyśmy tak do ósmej, jakbyśmy się nie widziały pół wieku. Oczywiście wszystko po tym, jak napiłam się upragnionej wody. Opowiedziałam o spotkaniu ze Skarrą i o tym, jak mnie poskładał w naszej "sprzeczce", w międzyczasie się ogarniając. Dowiedziałam się, że Gwen udało skończyć się studia i niemal od razu została zaproszona o rozmowę o pracę. Dużo się działo. W końcu do domu zawitał jego właściciel. Liquido. Giorgio Liquido. Nie mogę z tego.

- Cześć siostra.- powiedział, przytulając Gwen. Ja na powitanie, pomacham mu dłonią, dalej intensywnie wcinając słonecznika, jak dawno niekarmiony chomik.

- Obudzić Charlie?- zaproponowała Gwen.

Wpatrywałam się zdziwiona na niebieskookiego, który powoli przytakiwał głową.

- Co ty taki spięty?- zapytałam, patrząc na Liquido, który zesztywniał na imię własnej dziewczyny.

- Że niby ja? Wydaje ci się.- odpowiedział nonszalanckim tonem.

Córka Trenera || Supa Strikas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz