Rozdział 62

562 60 14
                                    

Od kilku dni próbowałam wymyślić, w jaki sposób zakomunikować tacie informacje o konieczności pójścia do ginekologa. Tu już nawet nie chodziło o ciążę, bo to i tak się w końcu wyda. Sam fakt mówienia mu o tym wprowadzał mnie w zakłopotanie, dlatego musiałam wybrać idealny moment, aby było jak najmniej niezręcznie. Tylko jak?

Myślałam nad tym dalej, podczas gdy nauczyciel rozdzielał nas na grupy do projektów między szkolnych o ekologii. Liczyły się do oceny końcowej i były oceniane przez ludzi z zewnątrz, więc przez najbliższy miesiąc znajdował się na samym szczycie priorytetów u wszystkich dydaktyków.

Jakby nie patrzeć byliśmy jedną z najlepszych placówek oświatowych i teraz trzeba było udowodnić całej reszcie, że faktycznie tak jest, nawet jeśli tak nigdy nie było.

Z początku trochę się przestraszyłam, gdy się o tym dowiedziałam. Wyobrażałam sobie to bardziej jako skomplikowany projekt naukowy. Uśmiałam się, gdy wychowawca przedstawił nam wzór. Miała to być zwykła prezentacja w PowerPoint. Nic więcej.

- Czyli została nam jeszcze jedna osoba. Alice dołączysz do Castiela, Arii, Vannessy i Ivana.- oznajmił.

No lepiej trafić nie mogliśmy. Alice, tak właśnie miała na imię ta nowa przeniesiona ze szkoły państwowej. Była ogarnięta, a widać to było najbardziej po jej ocenach. Wszyscy ją znali, ale nikt za nią nie przepadał. Tylko z jednego powodu, o który wyzywają się dzieci w podstawówce. Brak markowych rzeczy, brak pieniędzy i wszystko, co jest z tym związane.

Jako, że miałam staż, rzadko bywałam w szkole, ale i tak byłam świadkiem licznych prób jej upokorzenia. A przez panującą atmosferę i ja zaczynałam nabierać do niej dystansu. Z początku zawsze się z nią witałam, ale przestałam, bo zaczęła mnie wkurwiać jej ignorancja. Gdy ja mówiłam do niej "cześć", ta odwracała głowę w przeciwnym kierunku i nic nawet nie odpowiadała.

Wiedziałam jednak, że z nią w grupie mamy szansę na zaliczenie tego, czy nawet wyższą ocenę. Już się ucieszyłam, że zajebiście, że jest nas w sumie piątka, czyli statystycznie wychodzi też mniej roboty na głowę, ale Castiel musiał wściubić swoje 3 grosze i unieś się swoim szlacheckim tytułem.

- Co? Ale czemu akurat do nas? Jest czterech muszkieterów, czterech żółwi ninja i czterech jeźdźców apokalipsy. Nie pięć. Cztery.- odparł zbulwersowany.

- Castiel, muszkieterów była trójka.- poprawił go nasz wychowawca, uzupełniając w międzyczasie dokumentacje.

Chłopak niedbale machnął ręką.

- W nowoczesnym wydaniu zawsze ostatecznie jest ich czwórka.-

Nauczyciel zrezygnowany przejechał sobie ręką po twarzy. Wyglądał jakby miał już dość.

- Chcesz być jak muszkieterowie?- zapytał.

- No, dobrze, że profesor zrozumiał.-

- W takim razie Castiel, Aria i Alice. Będziecie w jednej grupie.- powiadomił nas, wykreślając prawdopodobnie wcześniejszy wpis i notując nowy.

Chłopak wpatrywał się w gościa z niezadowoloną miną.

- Trzej muszkieterowie. Teraz może zapamiętasz.- dodał biolog.

Super, a więc jest nas trójka, czyli statystycznie więcej roboty na głowę.

*

*

*

Po lekcjach przed szkołą została tylko nasza trójka.

Córka Trenera || Supa Strikas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz