Rozdział 54

615 48 30
                                    

Wróciłam ze szkoły. Był piątek, a jutro szykowała się ogromna impreza u gościa w domu z równoległej klasy.

- Przysłali list ze szkoły z ocenami i jestem trochę zaniepokojony.- zakomunikował tata, zatrzymując mnie tym samym przed pójściem po schodach w górę prosto do pokoju.

- List? Serio? Ta forma przekazywani sobie nowinek jeszcze nie wymarła?-

- To stara, szanując się szkoła, chodziłem tam, jak byłem w twoim wieku.-

- Byłeś jej pierwszym uczniem?- zażartowałam, powstrzymując śmiech.

- Bardzo śmieszne.- odpowiedział.

- Widzisz to?- zapytał, stawiając mi kartkę przed nos.

Oddaliłam od niej głowę i przewertowałam jej zawartość.

- Hmm... oceny mam dobre, nie wiem, o co ci chodzi.-

- Nie wiesz, o co mi chodzi? Przyjrzyj się jeszcze raz.-

Schowałam swoje 'ale' głęboko w kieszeń i tym razem jeszcze dokładniej sprawdziłam treść listu.

- Ty, no racja. Matematyka wyparowała.-

- Matematyka jest w osobnym liście, o tym też za chwile pogadamy.-

- Ou... a więc chcesz pogadać? To może usiądziemy?- zapytałam.

Domyślałam się, że rozmowa przed drzwiami frontowymi, kiedy ja jestem w pozycji wdrapywania się na górę, będzie mało wygodna, jak na zapowiadającą się długą pogawędkę.

Tata przystał na moją propozycję. Usiedliśmy przy stole w salonie. Dalej przyglądałam się kartce, próbując znaleźć, to co miałoby i mnie wprowadzić w niepokój.

- Szukam już tego z 10 minut. Nie ma tu nic niezwykłego.- powiedziałam znużona.

Tata wstał z miejsca, położył palec przy tabeli z ocenami i przejechał nim w dół. Zaczęłam się czuć jak na przesłuchaniu w CIA. Spojrzałam na niego niewinnym wzrokiem, nadal nie wiedząc, o co mu chodzi.

- Masz same szóstki i piątki.- wytłumaczył w końcu zaskoczonym głosem.

- A to źle? Nie wydaje mi się by skala ocen była jak w Niemczech.-

- Oczywiście, że dobrze, ale jestem tylko ciekaw jakim cudem?-

- Może jestem po prostu zdolnym dzieckiem?- zapytałam oczywistym tonem.

- Nie.-

- Aha, dzięki.- powiedziałam z lekkim obrażeniem.

- I teraz patrz na to.-

Przed moim nosem położył żółtą kartkę z wielkim napisem 'ZAGROŻENIA'.

Była na niej tylko jedna rubryka z nazwą 'matematyka'.

- Pewnie bym uwierzył w wersje zdolnego dziecka, ale mieć piątkę z fizyki, chemii, a nie zdać z matematyki?-

Trzeba było nagiąć swoje ego dla dobra ogółu i spokoju ducha.

- Dobra, może zdarzało mi się czasem ściągać.-

- Czasem?- zapytał, unosząc jedną brew do góry.

- Ehh... no zawsze.- bardziej zapytałam, niż potwierdziłam swoją wersję.

Powiedzenie mu, że u mnie w szkole za dobre oceny się płaci, raczej nie było dobrym pomysłem.

- To jest chyba jedyne wytłumaczenie tej sytuacji. Aria, pamiętaj, że oceny nie określają twoich zdolności, twojej wiedzy i inteligencji. Czasem jest lepiej dostać dwóje i coś umieć, niż ściągać i nie umieć nic. Od ilu procent jest u was dwa?-

Córka Trenera || Supa Strikas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz