Rozdział 111

279 40 8
                                    

Rzadko ze sobą rozmawialiśmy poza moim stażem, a jeszcze rzadziej do siebie pisaliśmy... prawie w ogóle.

Jednak teraz wysłał mi AŻ trzy wiadomości i to akurat po tym, jak pożarłam się ze Skarrą. Trochę to podejrzane.

Często gubiłam telefony, więc żeby uniknąć przypału, włączyłam sobie zakryte powiadomienia. Chłopak coś napisał, a ja jeszcze nie wiedziałam co. Przez chwilę przeszedł mnie nawet dreszczyk emocji.

- Odpiszę mu później.- zadecydowałam, żeby nie wyszło, że siedzę cały czas na telefonie lub, że mi zależy czy coś takiego.

Oczywiście moje później oznaczało minutę później. Szczerze już nie mogłam się powstrzymać. Szybko odblokowałam telefon i spojrzałam wpierw na pasek powiadomień.

- Hej Aria|, możesz się dziś spotkać|?- przeczytałam i coś sprowadziło mnie na ziemię.

Cała sentencja nie pasowała mi ogólnie do stylu Shakera. Odczytałam wiadomość. Sprawdziłam poprzednie wiadomości, sprawdziłam profil. Sprawdziłam nawet, czy ten profil należy do oficjalnej grupy Supa Strikas. Wszystko się zgadzało, a jednak coś było nie tak.

Byłam psychicznie wykończona po kłótni ze Skarrą. Czułam się jak największe gówno. Nie miałam siły na spotkania, ale może chłopak potrzebuje pomocy albo się wygadać. Tyle razy mi już pomógł, że z czystej ludzkiej przyzwoitości nie wypadało mu odmówić.

Odpisałam, że jasne. W kolejnej wiadomości wysłał mi miejsce spotkania. Kawiarnia blisko stadionu. Tam pracuje... bądź pracował kuzyn Zuzy Kristoff.

Po naszym pierwszym spotkaniu nie byłam tam nigdy więcej. Kawa tam kosztuje dosłownie jedną trzecią mojego kieszonkowego. 160 randów za głupią kawę? W domu też mam ekspres... co prawda wygląda, jakby był moim rówieśnikiem, ale kawa za darmo, czyli gratis.

A jak powszechnie się utarło, gratis to uczciwa cena.

Spotkanie było umówione na dwudziestą pierwszą. W pełni to rozumiałam, w końcu dzisiaj trenowali do późna... jednak to była już druga rzecz, która mi się nie zgadzała. Tata miał wrócić po dwudziestej trzeciej, ale może tylko on zostaje dzisiaj po godzinach. Wzruszyłam ramionami.

Wstałam z łóżka i spojrzałam na siebie w lustrze. Czułam się jak największy śmieć, ale to nie oznaczało, że musiałam tak samo wyglądać. W końcu wychodzę do ludzi.

*

*

*

Szłam w stronę kawiarni. Shaker wysłał mi zdjęcie miejsca, gdzie siedzi. Podeszłam bliżej stolika w ogródku kafejki. Oczy mi pękły jak lustra, gdy zamiast chłopaka zobaczyłam Kamilę.

To się wjebałam.

Czemu nigdy nie słucham swojej intuicji!?

W ręku trzymała telefon w czerwonej obudowie, dlatego nawet nie pytałam, gdzie jest striker.

- O co tu chodzi?- zapytałam zmęczona samym przebywaniem w jej obecności.

- Widzę, że się nieźle odstroiłaś na spotkanie z Shakerem.- skomentowała, wymawiając jego imię w dziwny wybujały sposób.

Westchnęłam ciężko.

- Słuchaj, miałam dzisiaj bardzo ciężki dzień, więc jeśli tylko tyle miałaś mi do powiedzenia, to ja już sobie pójdę.-

- Nie. To nie jest tyle. Jeszcze nie zaczęłam.- odparła chamskim tonem.

Domyślałam się, że nie odpuści albo cały jej wywód usłyszy pół miasta. Chciałam mieć to już za sobą, więc usiadłam naprzeciwko niej. Kamila co rusz posyłała mi tępiące spojrzenie.

Córka Trenera || Supa Strikas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz