Rozdział 26

1.5K 71 39
                                    

Noc była wyjątkowo ciężka. Australia słynie z pająków, a mimo to komary zawracały mi dupę przez cały czas przeznaczony na sen. Wstałam padnięta. Do tego jeszcze te dziwne uczucie, jakby oczy miałyby mi zaraz wylecieć. Doczłapałam się do łazienki, gdzie Lia już myła zęby. Wzięłam głęboki wdech i wydech.

- Co to kurwa jest?- zapytałam, nie odrywając wzroku od dna głębokiej wanny.

- Wąż.- odpowiedziała, ze szczoteczką w ustach.

- Jak to wąż?-

- A co? Ptak?-

- Co on tu rob... nie, z resztą nie ważne, nie chce wiedzieć.- oznajmiłam zmęczona, łapiąc się za nasadę nosa i odchylając głowę lekko do tyłu. Czarnowłosa i tak postanowiła mi odpowiedzieć.

- Charlie go tu włożyła. Wabi się Dulcis.-

- Łacina się kłania.- pomyślałam, ale jakoś tak wyszło, że jednak to powiedziałam, po tym, jak usłyszałam, z jakim akcentem Lia wypowiada jego imię.

Z jakiegoś powodu coś podkusiło mnie, żeby dotknąć jego łuskowatej skóry. Gdy tylko moja ręka znalazła się jakieś 20 cm nad nim, wąż mnie dziabnął.

- Auć!- wrzasnęłam, zabierając dłoń zwierzęciu.

- Głupia gadzina. Lepiej, żebyś nie był jadowity.- prychnęłam w stronę węża, który zwinął się w spiralę.

- Co się stało?- do pomieszczenia zajrzała przez drzwi Charlotte z wyciskarką do cytryn w ręku.

- Twój zwierzaczek mnie dziabnął.-

- Super, ale mój zwierzaczek jest w terrarium, a tego znalazłam przy basenie.-

Momentalnie zbladłam.

- Czy on... czy to coś może być jadowite?-

- Nie, nie trzymałabym przecież w domu jadowitych węży, no weź Aria.-

Spojrzałam wzrokiem pełnym wyrzutu na węża.

- Zrobię sobie z ciebie pasek do spodni.- syknęłam.

Byłam zmęczona, niewyspana i pogryziona przez węża. Dzień zaczął się zajebiście, a nie ma nawet godziny dziesiątej.

*

*

*

Po jako takim ogarnięciu swojej osoby walnęłam się plackiem na łóżko i odwróciłam łeb w stronę koleżanki ze szkoły.

Lia po chwili nagle wstała, zerkając w telefon, po czym się uśmiechnęła.

- Ariaaaaaaa.- powiedziałam moje imę niewinnie, jakby coś chciała.

Ewidentnie coś chciała.

- Co chcesz?- zapytałam, unosząc głowę znad poduszki.

- Nie masz może ochoty wybrać się na stadion?-

- Nie bardzo. Liquido jest zajęty, nie ma tam innych ładnych piłkarzy.- odpowiedziałam niepewnym tonem, bo w sumie co można innego robić na stadionie? Obserwować piłkarzy jak trenują? Aż mnie oświeciło.

- Czekaj, ty chcesz zobaczyć swojego blondwłosego crusha, tak?- dodałam po chwili namyśleń.

- Tak i on nie jest moim crushem, to tylko kolega.-

- Tsaa... kolega...- mruknęłam, mając już głowę zanurzoną z powrotem w poduszce.

Chciałam już zaproponować, że może nie dzisiaj, ale to ostatni dzień, gdy niebiesko-biali przebywają na stadionie. Akurat, teraz kiedy zabiłabym za każde 5 minut fazy REM. Jednak tak sobie tak myśląc, też wolałabym zaciągnąć kogoś ze sobą niż pójść sama.

Córka Trenera || Supa Strikas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz