Rozdział 96

361 49 13
                                    

Momentalnie oczy mi się zakrwiły. Wstałam podkurwiona z miękkiego, ciepłego i przyjemnego łóżka, by zobaczyć, który sąsiad wykazał się na tyle wysokim intelektem, aby trąbić tak wcześnie rano. Wyjrzałam za okno. Moim oczom ukazał się czarny samochód ze złotymi felgami.

- Skarra...- syknęłam zaspana.

Zarzuciłam na siebie szlafrok i już miałam schodzić na dół, gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Nie było czasu, więc tylko na szybko ułożyłam szopę na głowie.

Zbiegłam na dół, idąc chodnikiem do furtki, zobaczyłam, że monitoring się nie obija i bacznie rejestruje każdy mój ruch. Wyszłam za ogrodzenia. Wkurwiona podeszłam do czarnego suva. Zapukałam w szybę od strony kierowcy, żeby ten debil przestał trąbić.

- Następnym razem zadzwoń. Nie musisz pół dzielnicy budzić.- odparłam oburzona, gdy chłopak wysiadł z auta.

- E tam, tak jest zabawniej.-

Wywróciłam oczami.

- Po co tu przyjechałeś?-

- Po ciebie.- powiedział, chwytając mnie w talii i przechylając do tyłu.

- Nie bajeruj mi tu teraz. Po mnie?-

- A na jaką cholerę bym tu przyjeżdżał?-

Westchnęłam zrezygnowana. Właśnie wyrwał mnie ze snu. Jedyne, na co miałam teraz ochotę to mu przyłożyć.

- Chodź.- powiedziałam, wskazując ruchem ręki, żeby szedł za mną.

Po wejściu na teren domu zainteresował się nim owczarek. Azor zaczął niebezpiecznie warczeć na chłopaka, który instynktownie cofnął się za mnie.

- Weź go ode mnie. On jest szczepiony?-

Ani trochę się tym nie przejęłam. Pies tak samo szczekał, gdy mnie po raz pierwszy zobaczył.

- Spokojnie, Puszek nie gryzie, to tylko chrypka.- powiedziałam rozbawiona do czarnowłosego.

- Coś ci nie wierzę.-

Weszliśmy do środka, do kuchni. Skarra usiadł przy stole, a ja zaczęłam robić sobie kawę.

- O co chodzi, że aż o 7 rano musiałeś wyciągnąć mnie z łóżka?- zapytałam dalej lekko śpiąca.

- Zapomniałem, że dzisiaj mam trening.-

- No...-

- Potrzebuję twojej pomocy.-

- Serio? Traktujesz mnie jak Boga.-

- To chyba dobrze.-

- No właśnie nie. Ignorujesz moją egzystencję, dopóki czegoś nie potrzebujesz.-

- Nie prawda.-

- Skarra, olewasz mnie już od 2 tygodni. I nagle przychodzisz, bo potrzebujesz pomocy.-

- Nie olewałem... no może trochę. Miałem dużo na głowie.-

- Zawsze masz dużo na głowie.- mruknęłam.

- Jesteś zła?- zapytał.

- Nie, radosna.- odpowiedziałam ironicznie, przebijając go wzrokiem.

- Dobra, zrozumiałem.-

- Tak? To słucham. Co zrozumiałeś?-

- Że jesteś zła.-

- Czyli nic nie zrozumiałeś.-

- Zawsze się musisz tak wściekać o nic?-

Czułam, jak gotuję się w środku. Obmyśliłam genialną strategię. Zacisnęłam zęby i uśmiechnęłam się lekko.

Córka Trenera || Supa Strikas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz