Rozdział 49

817 49 56
                                    

Nadal nie mogłam uwierzyć w to, dlaczego gwiazda piłki nożnej woli kisić się w bloku, niż w luksusowej willi. Co prawda jego mieszkanie nie było jakieś mikroskopijne, ale metraż też nie powalał.

Gorąc od nagrzanych szyb odbijał się szerokim echem i dawał ostro po ryju.

- Rozgość się. Ja zaraz będę gotowy.-

Przytaknęłam tylko. Właściciel posiadłości, o ile można to tak w ogóle nazwać, ulotnił się za rogiem.

Westchnęłam ciężko.

Nienawidziłam tego, że przy przystojnych facetach robiłam się taka jakaś... no nie wiem... inna. Uderzała mnie moja sztuczność. Jakbym była aktorem, który nie do końca umie wczuć się w graną przez siebie postać. Przy tych z Supa Strikas nie zawsze, ale się zdarzało.

Dlatego teraz nie czułam się komfortowo. Chciałam dobrze wypaść. Pogoda dodatkowo rzucała mi kłody pod nogi.

- Jezus Maria, jak gorąco.- wyszeptałam półgłosem.

Ostatnie czego chce to spocić się przy tym chłopaku. Podeszłam do drzwi balkonowych. Już po drugiej stronie czułam ten piekielny gorąc. Nie zrezygnowałam jednak z wyjścia na zewnątrz, gdzie może praży, ale od czasu do czasu powieje chłodny wietrzyk.

Wyszłam i od razu wróciłam do środka. Wcale nie było lepiej. Żałowałam jedynie, że nie wzięłam perfum, mgiełki czy dezodorantu. Już teraz odnosiłam wrażenie, że wali ode mnie jak od skunksa.

Zaczęłam związywać włosy w wysokiego kuca. Zanim zaplątałam gumkę na trzeci supeł, znieruchomiałam. Co, jeśli już zdążyłam spocić się na plecach? Rozpuściłam włosy, przeczesując je sobie dłonią.

Wywróciłam oczami na swoje tymczasowe problemy. Przecież to normalne, że każdy człowiek się poci.

Co by nie było. Wyjebane.

Zaczęłam się z ciekawości rozglądać po pomieszczeniu. Salon z aneksem kuchennym w miarę nowocześnie urządzony. Ceglana ściana, telewizor, jakieś 55 cali co najwyżej. Podejrzane krzaki w doniczkach i masa zdjęć.

- Dobra, możemy iść.- oznajmił.

Przeklnęłam się w myślach. Nie zdążyłam jeszcze niczego dokładnie zobaczyć.

- Dużo zdjęć.- skomentowałam, żeby spowolnić nasze wyjście.

- Tak, nawyk wyniesiony z domu. Lubię na nie patrzeć. Przypominają mi, ile trudności musiałem pokonać, żeby znaleźć się teraz w tym miejscu i ile wspaniałych chwil było.-

Wow... zabrzmiał jak jakiś coach motywacyjny.

Większość z fotografii była z meczów. W oko natychmiast rzuciła mi się jedna z nich. Niby była niemal identyczna co cała reszta, ale...

- Czemu na tej pozujecie bez trenera.- zapytałam.

Nawet nie musiałam jej wskazywać. Chłopak od razu ogarnął, o co chodzi.

- Długa historia.- odparł, głęboko zanurzając myśli w tym wspomnieniu, które dla mnie oczywiście było niedostępne.

- A tak w skrócie?-

- To był mecz z United, sześć dni po tym, jak trener miał... zawał??- powiedział dość niepewnie.

Czekając na moją reakcję, odsunął się trochę ode mnie. Moja reakcja mogła być oczywiście tylko jedna, a Shaker chyba się jej spodziewał.

- Jak to ZAWAŁ!? Shaker, teraz mi to mówisz? Teraz mi mówisz, że mój ojciec jest po zawale? Teraz? Kiedy ja już z set razy zdążyłam podnieść mu ciśnienie do maksimum ludzkich możliwości?-

Córka Trenera || Supa Strikas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz