Rozdział 12

2.3K 101 27
                                    

Wyszłam na balkon i oparłam się plecami o barierkę. Przeniosłam wzrok na szczyt dachu.

- Nie wierzę...- wymamrotałam, przejeżdżając dłonią po twarzy.

To znów TA wiewiórka z parku... prawdopodobnie TA wiewiórka.

- A kysz.- powiedziałam, machając ręką.

Zwierze natychmiast pobiegło w stronę drzewa, a ceramiczne dachówki zaczęły zjeżdżać pod wpływem jej wcześniejszego nacisku.

Mieszkam w jakieś stuletniej ruinie. Puls zaczął mi wracać do normy, bo już myślałam, że dostanę zawału. Wyszłam na zewnątrz i chwyciłam pozostałości jednej z dachówek. Stuknęłam nią delikatnie o kostkę brukową. Ukruszyła się jak piaskowy kamień rodem prosto z piaskownicy.

Zbulwersowana chwyciłam za inny kawałek i poszłam do taty. Wparowałam mu do biura jak do siebie. Ostatnio jak tu byłam nie przywiązywałam wielkiej uwagi na całe wyposażenie pomieszczenia. Rozejrzałam się uważnie.

Syf, kiła i mogiła.

Nie, miejmy nadzieję, że kiły to tu jednak nie ma. A mi mama zawsze mówiła, że brudniej niż w moim pokoju to już być nie może. Myliła się i to bardzo. Ojciec podniósł poprzeczkę.

Podeszłam do biurka, na którym spał tata. Okolice tego mebla dekorowały pięknie ozdobione kartki i sznurki na ścianach. Całość wyglądała, jakby mój ojciec chciał rozgryźć tajemnicę państwową niczym z filmu o Johnie Nashu. Podirytowana walnęłam kawałkiem dachówki o blat. Tata zerwał się, jakby właśnie wysadzono Strikaland.

- Co się stało?- spytał z zapytaniem wymalowanym na twarzy, poprawiając okulary.

- To się stało.- powiedziałam, pokazując coś, co kiedyś wyglądem przypominało dachówkę.

- No tak, będzie trzeba je w końcu wymienić.-

Wow... nawet nie musiałam mu mówić, czym ten paproch był jeszcze prae sekund temu.

- No, będzie trzeba.-

Byłam pod wrażeniem, że rozpoznał w tym prochu dawną dachówkę.

Tata zadzwonił do gości od dachu, a ja poszłam spać.

*

* * * 12 rano * * *

*

Obudził mnie dzwoniący telefon.

- Halo?- powiedziałam zaspanym głosem.

- Cześć Aria. Czy mogłabyś jak najszybciej zjawić się u mnie w klubie.-

Przez chwile milczałam i próbowałam zjażyć, kto waśnie do mnie mówi. Kiedy mój mózg się załadował, po 10 sekundach byłam w stanie odpowiedzieć.

- Joe jest dwunasta, imprezy o tak wczesnej porze są do bani.-

- Tak, to wiem, ale tu nie chodzi o to. Mam do ciebie gościa.-

Westchnęłam głośno.

- Jasne, będę gdzieś za pół godziny.- powiedziałam, ziewając.

- O nie, nie, nie siostro. Masz 10 minut i pamiętaj, to jest bardzo ważny gość.-

- Ok.- rzekłam, a Joe się rozłączył.

Zgrabnie schodząc z łóżka, potknęłam się o torbę na środku i walnęłam łbem w szafkę. Podniosłam się szybko i zerknęłam w lustro. Moja morda była nadal nieskazitelna. Poranna rutyna już za mną, ubrałam się i szybkim krokiem dotarłam na miejsce.

Córka Trenera || Supa Strikas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz