Rozdział 91

501 48 19
                                    

Był poniedziałek. Piętnasty kwietnia. Jakoś tydzień po meczu w Barcelonie. Początek tygodnia, a ja leżałam w łóżku i umierałam. Wczoraj skończyłam równo osiemnaście lat. Urodziny spędziłam w towarzystwie znajomych ze szkoły.

Zaczęłam rozmyślać, nad tym, jak fajnie było, dopóki nie doszłam do momentu, jak zalana w trupa zadzwoniłam do ojca, żeby mnie odebrał. Na samą myśl o tym zaczęłam walić dłonią po moim pustym łbie. Przez mgłę pamiętałam, co się działo dalej i tyle wystarczyło, żebym jęknęła z zażenowania. Jakoś nigdy nie chciałam, żeby zobaczył mnie w takim stanie. Mogę już odbierać statuetkę za bycie największym rozczarowaniem roku.

Coraz gorzej znosiłam alkohol. Wątroba wszczęła bunt. Wypiłam ostatniego szota przed drugą. Aktualnie była już piętnasta, a ja dalej zdychałam.

Usiadłam na łóżku. Przez chwilę zapatrywałam się w czeluściach własnych myśli, aż w drzwiach pojawił się mój ojciec z wymownym spojrzeniem.

- Tylko nic mi nie mów.- uprzedziłam go, karcąc się własnym głosem.

Przez moje zachowanie wstyd mi było na niego spojrzeć.

- Jak będziesz w moim wieku, to wtedy nie będę ci nic mówić.-

- Ale ja nigdy nie będę w twoim wieku. Zawsze będziesz te paręnaście lat do przodu.- mruknęłam.

- Jak się czujesz?-

- A jak można się czuć po takiej nocy?-

- Aria, ty nie znasz umiaru, ani własnych ograniczeń.-

- Ograniczenia? Dostaje coś, co smakuje jak woda, a później mną trzepło. Dziwisz się?-

- Założę się, że to wcale nie smakowało dla ciebie jak woda.-

- Ale wchodziło jak woda. Chyba mi nie dobrze.-

- Może przejdź się na spacer?-

- Nie. Było git, dopóki nie usiadłam.-

- Zachowujesz się jakbyś piła po raz pierwszy... ty się po prostu starzejesz.- stwierdził.

- Co? Starzeję się? Chcesz mi powiedzieć, że to nie wódka zmiotła mnie z planszy, tylko mój wiek?-

- Tak to działa. Oficjalnie witam w świecie dorosłych.- powiedział, klepiąc mnie po ramieniu.

- Przynajmniej nie mam kaca. Sukces.-

- Nie masz kaca, bo jeszcze nie rozłożyłaś alkoholu. Za kilka godzin dopiero się zacznie.- powiedział, podśmiewając się pod koniec.

- Nawet tak nie mów. Ja już nie mam siły. Idę spać.-

*

*

*

Obudziłam się z dwie godziny później.
Usiadłam na łóżku.

- O kurwa...- wysapałam, z powrotem kładąc się na plecy.

- Ojciec miał rację.- wyszeptałam zrezygnowana.

W końcu musiałam się podnieść. Trzeba było wypić jakieś elektrolity, za nim kac osiągnie swoje apogeum.

Podchodząc do biurka, potknęłam się o szkolne książki i wylądowałam na podłodze.

- Kurwa.- syknęłam.

Mój pokój przypominał pole bitwy po średniowiecznej walce. Oczywiście wszystko było moją winą. Nie potrafiłam odkładać na bieżąco rzeczy na ich miejsce. Znowu mi się przypomniał wczorajszy incydent i moje pijane gadulstwo przy ojcu.

Córka Trenera || Supa Strikas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz