8.

887 51 32
                                    

Tydzień po tym, jak dostał się do drużyny, Harry zszedł na śniadanie nie spodziewając się, że oto nadarzy mu się okazja do utarcia nosa Malfoyowi.

Kiedy sowy jak zwykle wleciały do Wielkiej Sali, uwagę wszystkich przykuł długi, wąski pakunek, niesiony aż przez sześć sówek. Harry tak jak inni był ciekaw, co może być w tej paczce i zdumiał się, kiedy sówki złożyły ją przed nim, zrzucając przy okazji na podłogę jego bekon. Zaledwie odleciały, inna sowa upuściła na paczkę list.

Harry najpierw rozerwał kopertę i dobrze zrobił, bo list głosił:

"NIE OTWIERAJ PACZKI PRZY STOLE.
Jest w niej nowy Nimbus Dwa Tysiące, ale nie chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że dostałeś miotłę, bo każdy też będzie chciał. Oliver Wood spotka się z tobą dziś na boisku quidditcha o siódmej wieczorem na pierwszym treningu.
Profesor M. McGonagall"

Harry nie mógł ukryć radości, kiedy wręczył Ronowi liścik do przeczytania.

– Nimbus Dwa Tysiące! – jęknął z zazdrością Ron. – Nigdy nawet nie miałem go w rękach.

Szybko opuścili salę, pragnąc obejrzeć miotłę jeszcze przed pierwszą lekcją, ale drogę zagrodzili im Crabbe i Goyle. Malfoy wyrwał Harry’emu paczkę i pomacał ją.

– To miotła – powiedział i odrzucił paczkę Harry’emu z mieszaniną zazdrości i złości na twarzy. – Tym razem podpadłeś, Potter, pierwszoroczniakom nie wolno posiadać mioteł.

Ron nie mógł się powstrzymać.

– To nie jest jakaś stara miotła – powiedział. – To Nimbus Dwa Tysiące. Podobno masz Kometę Dwa Sześćdziesiąt, tak, Malfoy? –Wyszczerzył zęby do Harry’ego. – Komety są dość szybkie, ale o klasę gorsze od Nimbusów.
– A co ty o tym wiesz, Weasley, przecież nie stać cię nawet na pół kija – odwarknął Malfoy. – Założę się, że ty i twoi bracia musicie oszczędzać na każdą witkę osobno.

Zanim Ron zdążył mu coś odpowiedzieć, pojawił się profesor Flitwick.

– Chyba się nie kłócicie, co, chłopcy? – zaskrzeczał.
– Potterowi przysłano miotłę, panie profesorze – powiedział szybko Malfoy.
– Tak, tak, znakomicie – rzekł profesor Flitwick, uśmiechając się do Harry’ego. – Profesor McGonagall powiedziała mi o specjalnych okolicznościach, Potter. Co to za model?
– Nimbus Dwa Tysiące, panie profesorze – odpowiedział Harry, powstrzymując się, by nie wybuchnąć śmiechem na widok miny Malfoya. – A to wszystko dzięki Malfoyowi – dodał.

Harry i Ron pobiegli po schodach na górę, krztusząc się ze śmiechu.

– Bo to prawda – zarechotał Harry, kiedy już byli na szczycie marmurowych schodów. – Gdyby nie ukradł Neville’owi przypominajki, nie byłoby mnie w drużynie...
– Więc wydaje ci się, że to nagroda za łamanie regulaminu? – rozległ się pełen złości głos tuż za jego plecami.

To Hermiona wchodziła po schodach, spoglądając z niesmakiem na paczkę w rękach Harry’ego.

– Myślałem, że się do nas nie odzywasz – powiedział Harry.
– Tak, tak, i nie przestawaj – dodał szybko Ron. – Tak się cieszyliśmy.
Hermiona pomaszerowała dalej, z nosem wycelowanym w sufit.

*

Severus dyskretnie obserwował Harry’ego podczas śniadania. Widział jego zaskoczenie i radość, kiedy otrzymał przesyłkę. Mógł być pewien, że oczy chłopca błyszczały tak, jak kiedyś oczy jego matki. Wiedział, że dobrze zrobił, jednak nie potrafił pozbyć się uczucia żalu, które towarzyszyło mu zawsze, gdy patrzył na syna.

Zerknął na siedzącą w pobliżu Minerwę. Kobieta uśmiechała się lekko patrząc na swojego wychowanka. A on poczuł wyrzuty sumienia, że przez tyle lat ją okłamywał. Dlatego, gdy wyszła z sali, rzucił krótko do Cassandry:

– Proszę iść do laboratorium i kontynuować swoją pracę, ja muszę coś załatwić.

Idąc korytarzem minął Harry’ego, Weasleya i Malfoya rozmawiających z Flitwickiem, ale nie zwrócił na nich szczególnej uwagi. Wbiegł na pierwsze piętro, odetchnął głęboko i zapukał.

– Wejdź, Severusie – zawołała Minerwa.
– Skąd wiedziałaś, że to ja? – spytał podejrzliwie.
– Nikt inny nie puka w ten sposób – zademonstrowała mu, co miała na myśli. – Co cię do mnie sprowadza?
– Chciałem... porozmawiać – zaczął niepewnie, siadając w fotelu na wprost niej.
– Słuchaj, jeśli chodzi o Harry’ego i miotłę, którą dostał, to dobrze wiesz, że zostało to ustalone z dyrektorem – McGonagall odruchowo zaczęła się tłumaczyć.
– Wiem, ale ja nie o tym... niezupełnie o tym, chciałem ci powiedzieć – odparł i umilkł.
– W takim razie zamieniam się w słuch – kobieta próbowała jakoś zachęcić go do zwierzeń.
– Czyli co? Transmutujesz się w ucho? – spytał Snape, chcąc zyskać na czasie. – Chciałbym to zobaczyć.
– Nie nadwyrężaj mojej cierpliwości, Severusie – mruknęła McGonagall.
– Ty się kompletnie nie znasz na żartach – westchnął.
– A ty podobno nigdy nie żartujesz – odcięła się.
– Dobrze, że o tym wspomniałaś – mruknął. – No dobra, raz kozie śmierć, Harry... jest moim synem.

Imbryk, z którego właśnie nalewała herbatę, wysunął się z jej rąk i z głuchym łoskotem upadł na kamienną posadzkę, rozlewając wrzątek pod jej stopami. Kobieta nawet nie zwróciła na to uwagi tylko wpatrywała się płomiennym wzrokiem w kamienną twarz Severusa.

Nie żartował, tego jednego była pewna. Ale obawiała się, że to on mógł stać się ofiarą czyjegoś żartu. Tylko czyjego? Kto mógłby z niego tak okrutnie zadrwić?
Otrząsnęła się wreszcie, uprzątnęła wodę i przysiadła na kanapie.

– Jesteś tego pewien? – spytała jakoś tak łagodnie.
– Gdybym nie był, to nie zawracałbym ci głowy – mruknął.
– Nie obraź się, ale Harry jest tak podobny do Jamesa, że ja na twoim miejscu miałabym poważne wątpliwości – McGonagall starała się go nie rozwścieczyć.
– Mogłem je mieć, kiedy zaraz po urodzeniu był podobny do kartofla, ale... jego matka zadbała o to, żeby je rozwiać – westchnął. – Zrobiliśmy test i... to na pewno moje dziecko.
– Na brodę Merlina! Snape! Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałeś? – teraz, kiedy już mu uwierzyła, zaczynała być naprawdę wściekła.
– A co by to zmieniło? – on też zaczął się denerwować.
– Wszystko! – krzyknęła. – Byłam taka niesprawiedliwa wobec ciebie! Winiłam cię...
– Pamiętam! – warknął. – Pamiętam też te zachwyty! Wspaniały, odważny James Potter i jego cudowna żona! Małżeństwo bez skazy! I to biedne dziecko, sierotka... Taka tragedia! Nigdy nie pomyślałaś o mnie! Nigdy! Chociaż wiedziałaś, co do niej czułem! Wychwalałaś ich i... nie mogłem ci wtedy powiedzieć... nie chciałem... psuć twoich wyobrażeń...

Zakończył swoją wypowiedź niemalże szeptem i ukrył twarz w dłoniach. Minerwa podeszła do niego i objęła go delikatnie.

– Przepraszam, rzeczywiście nigdy nie pomyślałam, że ty też cierpiałeś po jej śmierci... Może nawet bardziej niż inni... – mówiła uspokajająco. – Nawet sobie nie wyobrażam, co przeżywałeś, wiedząc, że Harry... że twój syn musi mieszkać z tymi... ludźmi.
– Mieszkałem niedaleko, więc miałem go na oku – wyznał. – I było mi cholernie ciężko. Nadal jest.
– Harry powinien się dowiedzieć – stwierdziła stanowczo McGonagall i odsunęła się od niego.
– Chcę, żeby sam odkrył prawdę – powiedział prostując się. – Obiecaj, że mu nie powiesz.
– Niech ci będzie, ale moim zdaniem głupio postępujesz – skrzywiła się. – Ta miotła to prezent od ciebie, prawda?
– Tak – Snape w końcu uśmiechnął się lekko. – Sam chętnie bym się na niej przeleciał.
– Pamiętam, jak bardzo to lubiłeś... szkoda, że nigdy nie miałeś okazji... – westchnęła. – Czyli talent chłopak odziedziczył po tobie? A jak z eliksirami? Będzie w stanie ci dorównać?
– Póki co nie jest w stanie równać się nawet ze swoją matką – mruknął. – Swoją drogą, to ciekawe, że twoja pupilka nigdy się nie pochwaliła, kto jest ojcem jej dziecka.

Minerwa spojrzała na niego i zbladła. Chwilę później zrobiła się czerwona jak burak. Severus spodziewał się kolejnego wybuchu, ale kobieta wypuściła tylko ze świstem powietrze i powiedziała:

– Wiesz, co mi napisała w ostatnim liście? – spytała retorycznie. – „Gdyby coś mi się stało, wolałabym, żeby Harry trafił pod opiekę Severusa, niż do mojej siostry”. Wtedy pomyślałam, że to sarkazm! Że ty byłbyś mniejszym złem! A to była jej ostatnia wola...
– Nawet gdybyś wiedziała, to Harry i tak by trafił do swojej ciotki – odparł na to nieoczekiwane wyznanie.
– Dlaczego? – zdziwiła się.
– O to musisz zapytać Dumbledore’a.
– A ty? Nie zamierzasz dochodzić swoich praw?
– Nie muszę – mruknął. – Mam jego akt urodzenia i dokumenty potwierdzające ojcostwo...
– To dlaczego się na to wszystko zgodziłeś? – Minerwa nic z tego nie rozumiała.
– Odpowiem tak samo, jak przed chwilą – uśmiechnął się krzywo i wstał z fotela. – O to musisz zapytać Dumbledore’a.

Wyszedł na korytarz, gdzie za drzwiami prawie wpadł na Harry’ego, który najwyraźniej zamierzał odwiedzić opiekunkę swojego domu. Skinął mu głową i ruszył w dół po schodach, myśląc o tym, że w sumie za wcześnie wyszedł. Chciałby usłyszeć, jak Minerwa będzie się tłumaczyć przed chłopakiem.

Severus Snape I Mistrzyni ElksirówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz