Harry obiecał sobie, że w te wakacje nie da się gnębić Dursleyom. Dlatego już pierwszego dnia ewakuował się z domu tuż przed śniadaniem. Ciotka coś za nim wołała, ale całkowicie ją zignorował. Jeszcze będąc w szkole zaczarował swoje księgi tak, by wyglądały jak zwykłe, mugolskie podręczniki, więc teraz mógł je bez stresu czytać nawet poza domem.
Żaden mugol nie powinien się domyślić, że Harry uczy się czegoś innego niż jego rówieśnicy. Jedyne co mogło dziwić mijających go przechodniów, to fakt, że są dzieci, które poświęcają lato na naukę. Tym się jednak nie przejmował – i tak Dursleyowie opowiadali wszystkim, że jest w jakimś gimnazjum dla trudnej młodzieży, więc najwyżej sąsiedzi dojdą do wniosku, że naprawdę jest opóźniony. Harry miał dość własnych zmartwień, żeby jeszcze przejmować się opinią obcych ludzi.
Usiadł na ławce w parku, otworzył podręcznik i zaczął czytać, ale już po chwili jego myśli pobiegły innym torem. Chciał spotkać się z Kevinem, ale nadal nie wiedział, co miałby mu powiedzieć. Czy może od razu zaznaczyć, że to tajemnica, czy lepiej będzie skłamać? Ta druga opcja w ogóle mu się nie podobała. Uważał sąsiada za przyjaciela i wiele mu zawdzięczał, więc nie chciał go teraz okłamywać. Ale przecież nie mógł podsumować całego roku szkolnego stwierdzeniem, że „było w porządku”!
Minęła dziesiąta, gdy uznał, że przynajmniej pójdzie się z nim przywitać.
*
Snape wypił Eliksir Wielosokowy zaraz po wstaniu. Domyślał się, że Harry będzie chciał odwiedzić Kevina i był na to przygotowany. Zastanawiał się, jak chłopak będzie próbował ukryć to, że jest czarodziejem. I jak on sam mógłby mu ułatwić zachowanie tajemnicy.
– Cześć, Harry – przywitał go, gdy wreszcie chłopiec pojawił się w jego domu. – Wczoraj wróciłeś? Przepraszam, ale nawet nie wiem, jaki dzisiaj jest dzień, tyle ostatnio mam zleceń.
– Tak, wróciłem wczoraj wieczorem – odparł chłopak ciekawie zerkając na rozłożone na stole projekty. – Dursleyowie nie są z tego zbytnio zadowoleni.
– A czy oni kiedykolwiek bywają zadowoleni? – spytał Kevin.
– Chyba nie – roześmiał się Harry. – Trochę im współczuję. To musi być straszne, ciągle się pilnować, żeby przypadkiem nie odstawać od swoich wymyślonych ideałów.
– Ty tak nie robisz?
– No coś ty. Staram się być sobą. Przynajmniej gdy ich nie ma w pobliżu.
– A jak tam było w szkole? Bardzo was męczyli?
– Było... w porządku – Harry skrzywił się w duchu.
– A ten nauczyciel, o którym pisałeś... poznał się w końcu na tobie? – mężczyzna odwrócił się tyłem i zaczął szykować śniadanie, dając mu tym samym czas na przygotowanie odpowiedzi.
– Nie jestem pewien, ale chyba docenia moje starania, bo zaczął mi stawiać lepsze stopnie za moje... projekty.
– To czemu odnoszę wrażenie, że coś cię w związku z tym gryzie?
– Bo ten profesor... Nie potrafię tego opisać... – Harry poczuł się nagle bardzo nieswojo, ale mimo to, wyznał: – Czasem mam wrażenie, że mnie nienawidzi... ale... uratował mi życie i... Sam już nie wiem, co o tym myśleć.
– Może powinieneś z nim porozmawiać? – zasugerował Kevin. – Bo nie wierzę, że on tak po prostu cię nie lubi.
– Z tego co wiem, nie przepadał za moim tatą i chyba tak mu już zostało – stwierdził chłopak ze smutkiem.
Snape skrzywił się i zazgrzytał zębami, więc na wszelki wypadek nie odwracał się w stronę chłopca. Ten grymas zbytnio upodabniał go do jego prawdziwego ja. Zerknął przez okno i postanowił zmienić temat.
– Twój kuzyn tu idzie – powiedział.
Harry rozejrzał się i na wszelki wypadek usiadł tak, żeby Dudley nie mógł go dostrzec przez otwarte okno. Co prawda w te wakacje zamierzał dać kuzynowi nauczkę, ale przecież nie mógł tego zrobić przy niczego nieświadomym mugolu!
Dudley zerknął na dom Spencera, pomyślał przez chwilę, zawahał się, aż wreszcie ruszył dalej. Nie był w stanie wymyślić żadnego pretekstu, pod którym mógłby zapukać do drzwi sąsiada. Nigdy nie był zbyt lotny, a Harry doskonale o tym wiedział i dlatego od najmłodszych lat ukrywał się w domu Spencera. Kevin miał tę cudowną zaletę, że nigdy nie zadawał niepotrzebnych pytań, a i tak zdawał się doskonale orientować w tym, co działo się w domu Dursleyów.
– Poszedł? – spytał szeptem Harry.
– Tak. Chociaż wydaje mi się, że odgadł, że do mnie przyszedłeś.
– Albo widział przez okno, że idę w tę stronę – stwierdził chłopak. – Bo nie podejrzewam, żeby sam na to wpadł.
– Nie masz o nim najlepszego zdania – roześmiał się Kevin.
– A ty byś miał? – spytał zaczepnie Harry. – Dudley to kretyn.
– Nie da się ukryć – stwierdził mężczyzna i wypił łyk herbaty ze swojego kubka.
Harry, po raz setny chyba, zastanawiał się, czy kiedykolwiek widział Kevina bez tego naczynia w ręku. Nie potrafił sobie przypomnieć takiej sytuacji. Nawet kiedy pokazywał mu swoje projekty, lub gdy uczył go korzystać z komputera, zawsze w jednej ręce trzymał kubek. Kiedyś uważał to za coś normalnego, ale teraz pomyślał, że być może coś się za tym kryje. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że wszędzie doszukiwał się podstępów i spisków.
– Coś się stało, Harry? – spytał Kevin, przyglądając mu się uważnie. – Wydaje mi się, że coś cię gryzie.
– Nie, wszystko w porządku. Tylko jestem trochę zmęczony – westchnął chłopak. – To był ciężki rok.
– Ach tak? I mimo to zacząłeś wakacje od czytania podręczników? – zdziwił się Spencer, chcąc naciągnąć go na zwierzenia.
– Och, wolę to niż siedzenie w domu i wysłuchiwanie zachwytów ciotki nad Dudleyem – wyznał Harry i skrzywił się na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru. – Przysięgam, jeśli ona nie przestanie, to...
Zacisnął dłoń, jakby trzymał w niej różdżkę. Severus udawał, że niczego nie zauważył, tylko wyjątkowo łagodnym głosem, spytał:
– To co?
– Nie wiem – westchnął chłopak, zawstydzony i przestraszony tym, czego o mały włos nie powiedział.
– Musisz nauczyć się odcinać od tego, co mówią twoja ciotka i wuj – doradził mu Kevin. – Ty wiesz, jaka jest prawda i tego się trzymaj.
– Łatwo ci mówić – mruknął Harry. – Gdybym tylko mógł, to zostałbym na całe lato w za... w szkole.
Kevin uniósł kącik ust w kpiącym uśmiechu. Gdyby chciał, żeby Harry z czymś się zdradził, to bez trudu by go podpuścił. Jednak nie chciał psuć tej relacji, która była dla niego jedyną szansą, żeby porozmawiać z synem, chociaż miał świadomość, że zbudował tę znajomość na kłamstwie, którego Harry może mu nigdy nie wybaczyć.
– To internat, w którym mieszkasz, jest zamknięty w wakacje?
– Niestety tak – odparł chłopak. – Także muszę się przemęczyć przez te dwa miesiące.
– Wiesz, że zawsze możesz wpaść do mnie.
– No tak, ale nie chcę sprawiać ci kłopotu.
– To żaden kłopot, Harry – uśmiechnął się lekko Kevin.
Chłopak zamrugał. Przez chwilę miał wrażenie, że coś się zmieniło... Że jasnobłękitne oczy Kevina pociemniały, a jego głos zabrzmiał obco, ale jakby znajomo...
Snape, wściekły, że się zagapił, szybko upił łyk eliksiru. Po tylu latach zażywania go, musiał coraz częściej przyjmować kolejne dawki.
Wrażenie minęło, jednak Harry nadal czuł jakiś nieokreślony niepokój. Czyżby Kevin coś przed nim ukrywał?
– Wybacz mi, ale pracowałem wczoraj do późna i nie najlepiej się czuję – mężczyzna próbował jakoś wybrnąć z sytuacji.
– Jasne. Rozumiem. To ja już pójdę.
Szybko się pożegnał i jeszcze szybciej opuścił dom swojego sąsiada. Po raz pierwszy w życiu nie czuł się tam bezpiecznie. Chociaż tak naprawdę nie było się czego bać. Przecież gdyby Kevin chciał mu zrobić krzywdę, to w poprzednich latach miał ku temu wiele okazji. Jednak przeczucie, że coś jest nie tak nie chciało go opuścić.
*
Po wyjściu Harry’ego Severus cisnął kubkiem o ścianę. Z satysfakcją patrzył, jak naczynie rozpryskuje się w drobny mak, a znienawidzony eliksir powoli spływa na podłogę. Doszedł do wniosku, że skoro i tak wszystko spieprzył, to nie musi dłużej niczego udawać. Nie musiał używać legilimencji, żeby odczytać myśli Harry’ego. Chłopak wyczuł, że on coś kręci i ukrywa. Jeszcze nie był pewien, co, ale ze swoją dociekliwością w końcu dojdzie do prawdy. A wtedy już nie będzie okazji, by cokolwiek mu wyjaśnić.
Zły na siebie wyciągnął różdżkę i pozamykał szczelnie wszystkie okna. Uprzątnął resztki rozlanego eliksiru, naprawił ulubiony kubek i przez kominek opuścił dom.
*
Usiadł przy stoliku pod oknem. Przed nim stała szklanka z jakimś drinkiem, ale on nawet go jeszcze nie spróbował.
Miał dość. Chciał rzucić to wszystko i wyjechać gdzieś, gdzie nikt go nie znał. Gdzieś, gdzie mógłby w końcu być sobą. Zapomnieć o pracy, o Hogwarcie, o Harrym i o wszystkim, co trzymało go w miejscu, w którym był. Nikt by go nie szukał, nikogo by nawet nie obeszło to, że zniknął...
– Sev, co ty tu robisz? – spytała Minerwa, przysiadając się do niego.
– Piję – mruknął. Zupełnie zapomniał, że w Hogsmeade bez trudu może się natknąć na kogoś znajomego.
– To kiepsko ci idzie – stwierdziła patrząc na jego nienapoczętego drinka.
– Jak i wszystko inne – odciął się. – Słuchaj, zostaw mnie w spokoju. Chcę pobyć sam.
– I użalać się nad sobą w samotności? – spytała, zupełnie nie przejmując się tym, co powiedział.
– A nawet jeśli? Może właśnie tak chcę spędzić najbliższe godziny?
– To nie w twoim stylu – zauważyła Minerwa.
– Co ty możesz o tym wiedzieć? – ożywił się Snape.
– Zwykle albo udajesz, że wszystko jest w porządku, albo wypierasz to, że coś się stało. Użalanie się do ciebie nie pasuje.
– Za to jest bardziej... szczere – westchnął.
– Ach, więc o to chodzi – odgadła. – Za daleko zabrnąłeś w swojej mistyfikacji.
– Zaczęło mnie to przerastać – przyznał niechętnie. – A Harry coś podejrzewa, ale chyba i tak nie to, co powinien.
– To może naprowadź go na właściwe tory – zasugerowała.
– Nie wiem, czy potrafię. On nadal uważa, że go nienawidzę. Nie sądzę, by tak łatwo dopuścił do siebie myśl, że jest inaczej, a co dopiero mówić o zaakceptowaniu prawdy o tym, kim dla niego jestem.
– A nie sądzisz, że jeśli nadal będziesz go okłamywał i patrzył z boku, jak Dursleyowie się nad nim pastwią, podczas, gdy mogłeś zareagować i uwolnić go od nich raz na zawsze, sprawi, że chłopak naprawdę cię znienawidzi? Nawet jeśli dowie się, że jesteś jego ojcem, to po uświadomieniu sobie tego wszystkiego, może nie chcieć cię znać.
Och, jak bardzo chciał jej odpłacić za te słowa. Za gorzką prawdę, którą zadała mu niewyobrażalny ból. Zgadzał się z nią i tylko dlatego nie zareagował. Myślał o tym nie raz, ale usłyszenie tego od kogoś innego było gorsze niż jakikolwiek scenariusz, który układał sobie w głowie.
– Obawiam się, że już jest za późno – odpowiedział tylko i duszkiem wypił drinka, którego zaserwowała mu wcześniej Rosemerta.
– A ja myślę, że jeszcze masz szansę wszystko wyprostować – stwierdziła stanowczo McGonagall. – Tylko weź się do roboty.
– Co konkretnie mam robić? Bo nie mam żadnego pomysłu.
– Może zacznij od tego, że powiesz mu, że jesteś czarodziejem? To znaczy, że Kevin nim jest. A później stopniowo odkrywaj karty.
– Niezła myśl – parsknął. – I tak zawsze na końcu zostaną dwa zdania, które mogą wszystko przekreślić: wiesz, Harry, jestem twoim ojcem. I naprawdę nazywam się Severus Snape. Jak myślisz, ucieknie z krzykiem, czy rzuci się na mnie, żeby mnie udusić?
– Jest porywczy, więc raczej to drugie – skwitowała z uśmiechem. – Poradzicie sobie, zobaczysz.
– Niepoprawna optymistka z ciebie.
– A ty jesteś zgryźliwym pesymistą.
– Raczej realistą.
– Być może w innych kwestiach, ale nie gdy chodzi o Harry’ego.
– Niech ci będzie. Wygrałaś – poddał się dla świętego spokoju.
CZYTASZ
Severus Snape I Mistrzyni Elksirów
FanfictionTym razem chciałam spróbować czegoś innego - wzięłam na warsztat motyw, który już pewnie nie raz był wałkowany w fan fiction i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że Was, moi kochani czytelnicy, to nie odstraszy. A jaki to motyw? Dowiecie się już w pi...