26.

650 45 13
                                    

Severus miał dylemat – udawać, że wcale go nie interesuje, czy Malfoy mówił prawdę, czy też upewnić się, że jego dziecku nic nie grozi? Przed Minerwą w zasadzie nie musiał udawać, zrozumiałaby, czemu poszedł pod wieżę. Co więc go powstrzymywało? Chyba tylko to, że nie chciał, by Harry pomyślał, że znalazł się tam, żeby go przyłapać. A przecież musiałby to zrobić, gdyby go zobaczył.

Właśnie dlatego wyszedł z gabinetu tylko po to, by upewnić się, że Malfoy wrócił do dormitorium.

*

Następnego dnia, podobnie jak reszta szkoły, dowiedział się, że Gryffindor w ciągu nocy stracił sto pięćdziesiąt punktów i tym samym spadł na ostatnie miejsce w tabeli domów. Jako opiekun Slytherinu nie potrafił ukryć zadowolenia, że jego dom znowu wygrywał. Być może dlatego trójka uczniów, którzy do tego doprowadzili, musiała zmierzyć się z niechęcią zarówno Gryfonów jak i Krukonów i Puchonów.

Nie znał szczegółów nocnej akcji, bo jeszcze nie miał okazji porozmawiać z Minerwą, ale domyślał się, że kobieta musiała być naprawdę wściekła, skoro tak surowo ukarała cały swój dom. Spojrzał na nią i zauważył jej zaciśnięte usta i puste oczy. Zrozumiał, że już żałowała swojej decyzji.

– Czy coś przegapiłam? – spytała go Cassandra, która dopiero teraz pojawiła się na śniadaniu. – Mam wrażenie, że uczniowie są dziwnie pobudzeni.
– Dzisiaj w nocy wydarzyło się coś naprawdę interesującego – odparł szeptem. – Czworo uczniów wybrało się na Wieżę Astronomiczną.
– I dali się złapać? – zdziwiła się dziewczyna.
– Gdyby nie zostali przyłapani, nie było by tej afery.
– Czy to pan pilnował tej nocy korytarzy pod Wieżą?
– Nie – odrzekł i spojrzał na nią z łobuzerskim błyskiem w oku. – To Minerwa miała tę przyjemność.
– W takim razie współczuję tym nieszczęśnikom, którzy się na nią natknęli – odpowiedziała i odwróciła wzrok.

Poczuła się odrobinę nieswojo. Wiedziała już, że Snape zwykle ukrywał się za jakąś maską, która miała chronić jego prywatność przed całym światem. Wiedziała też, że potrafił się uśmiechać, że miał wyjątkowo specyficzne poczucie humoru, ale nie spodziewała się, że kiedykolwiek spojrzy na nią w taki sposób. Czy jego wcześniejsi stażyści też mieli okazję przekonać się o tym, że ich profesor jest zupełnie innym człowiekiem niż wszyscy myśleli? Pewnie tak, bo czemu ona miałaby być wyjątkiem? To dlaczego poczuła się tak dziwnie pod wpływem tego spojrzenia?

Severus przeniósł wzrok na swój talerz. Co mu strzeliło do głowy? Była uczennicą, a nie koleżanką i nie powinien z nią rozmawiać w taki sposób. A tym bardziej okazywać, że ta cała sytuacja bardziej go bawi niż złości. O tym nie powinien nikt wiedzieć, nawet jego najbliżsi przyjaciele.

Po śniadaniu kazał swojej stażystce iść do pracowni, a sam poszedł na pierwsze piętro do gabinetu McGonagall.

– Chciałem ci podziękować – zaczął od progu. – Dzięki tobie Slytherin znowu zdobędzie Puchar Domów.
– Nie rozumiem, czemu jesteś taki zadowolony – warknęła Minerwa. – Powinieneś być wściekły, bo to twój syn włóczył się w nocy po szkole!
– Akurat w tej sytuacji cieszę się, że Harry nie wie, że jestem jego ojcem – odparł spokojnie. – Inaczej musiałbym się tym przejąć.
– Nie wmówisz mi, że teraz się nie przejmujesz – mruknęła.
– A żebyś wiedziała, że nie – szedł w zaparte.
– Wyjdź! – krzyknęła.

Roześmiał się cicho, ale opuścił pospiesznie jej gabinet, bo dostrzegł, że już sięgała po różdżkę.

*

Harry bardzo przeżywał utratę punktów, a także to, że z najbardziej lubianego i podziwianego ucznia w szkole nagle stał się najbardziej znienawidzonym. Wszyscy wytykali go palcami i nie raczyli nawet zniżyć głosów, kiedy wieszali na nim psy. Natomiast Ślizgoni klaskali, kiedy ich mijał, gwizdali i wołali: „Brawo, Potter, jesteśmy ci wdzięczni!"

Tylko Ron go nie opuścił.

– Zobaczysz, za parę tygodni zapomną. Fred i George stracili już kupę punktów, a ludzie wciąż ich lubią.
– Ale nigdy nie stracili stu pięćdziesięciu punktów za jednym razem, prawda?
– No... nie – zgodził się Ron.

Było już trochę za późno, by naprawić szkodę, ale Harry przysiągł sobie, że odtąd nie będzie mieszał się do nie swoich spraw. Wszystko przez to łażenie po zamku, węszenie i szpiegowanie. Nawet quidditch stracił cały swój urok. Reszta drużyny nie odzywała się do niego podczas treningów, a kiedy o nim mówili, nie używali imienia lub nazwiska, tylko nazywali go „szukającym”.

Severus Snape I Mistrzyni ElksirówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz