Podczas obiadu Severus tylko szepnął dyrektorowi, żeby ten przyszedł wieczorem do jego mieszkania. Zwykle tego nie robił, w końcu to on był podwładnym i to on fatygował się do Dumbledore’a, ale tym razem zwyczajnie nie czuł się na siłach. Staruszek nie wydawał się być urażony tą propozycją, więc Snape doszedł do wniosku, że musiał wiedzieć o jego przypadłości. Nie był tym zachwycony, ale ten jeden raz postanowił nie narzekać.
– Severusie, czy jest jakiś szczególny powód tego nietypowego zaproszenia? – spytał dyrektor, gdy usiadł w jednym z wygodnych foteli w salonie Mistrza Eliksirów.
– Musimy robić to częściej, to nie będę musiał ci się tłumaczyć – mruknął Snape, ale nie zwlekał z wyjaśnieniem: – Chciałem ci tylko powiedzieć, że Harry i reszta węszą wokół Kamienia. Póki co wiedzą tylko tyle, że w grę wchodzi coś należącego do kogoś o nazwisku Flamel, ale jest kwestią czasu, jak odkryją prawdę.
– Chciałbyś ich przed tym uchronić? – spytał Dumbledore, który nie wyglądał na zaskoczonego tymi informacjami.
– Chcę poznać twój punkt widzenia – odparł młodszy mężczyzna.
– Moim zdaniem powinniśmy pozwolić im działać – stwierdził Albus po chwili namysłu. – Harry kiedyś będzie musiał zmierzyć się z Voldemortem, więc moim zdaniem im wcześniej przekona się, co Tom potrafi robić z ludźmi, tym lepiej dla niego. Quirrell zdecydowanie jest pod silnym wpływem swojego Pana. Odkrycie tego, w jaki sposób się komunikują, to nasze prawdziwe zadanie.
– Zaczynam podejrzewać, że Czarny Pan jest bliżej niż sądziliśmy – odrzekł na to Snape. – I w tej sytuacji nie zostaje mi nic innego, jak przycisnąć Quirrella. Może gdy zrozumie, że go przejrzałem, uda mi się coś z niego wyciągnąć.
Odblask płonącego w kominku ognia zalśnił złowieszczo w czarnych oczach Severusa. Dumbledore zadrżał. Nie lubił, gdy jego młody przyjaciel popadał w taki nastrój, jednak już dawno zrozumiał, że nie powinien go hamować. To Snape był specjalistą od ciemnych mocy i wyznawców idei Voldemorta. I to on najlepiej wiedział, co należy robić. Na szczęście nauczył się, że pewnych granic nie powinien przekraczać.
– Masz wolną rękę w tej sprawie – kiwnął głową dyrektor. – A co z Cassandrą? Nadal się nie odezwała?
– Kazałem jej przygotować się do egzaminu. Ma dużo materiału do przeczytania, ale po świętach powinna się pojawić – odpowiedział niechętnie Severus.
– A jeśli tego nie zrobi? – dopytywał Dumbledore.
– To będzie znaczyło, że jednak wcale jej nie zależało na stażu – Snape wzruszył ramionami. – Ale jestem pewien, że pojawi się tuż po przerwie świątecznej.
– Obyś się nie mylił.
– No chyba, że się obraziła – uśmiechnął się Severus. – Miała ostatnio jakieś wątpliwości, czy dostała się na staż bo była dobra, czy na prośbę Nicolasa.
– Co jej powiedziałeś?
– Że ostateczna decyzja należała do mnie, a ze mną nikt z Flamelów się nie kontaktował.
– To powinno było ją uspokoić – stwierdził Albus. – Jednak gdyby jeszcze do tego wracała, to możesz ją zapewnić, że rozpatrzyłem jej podanie przed rozmową z Nicolasem.
– A tak było? – chciał się upewnić Snape.
– Tak. Flamel... nic nie wspominał o pomyśle prapraprawnuczki – dyrektor też się uśmiechnął. – Chyba dowiedział się o nim ode mnie.
– W takim razie będę mógł ją uspokoić – stwierdził z zadowoleniem Severus.
– Widzę, że zależy ci na niej – zagadnął przyjaźnie Albus.
– Chcę, żeby koncentrowała się na nauce – odparł oschle Snape. – Nic więcej.
– Rozumiem – dyrektor na wszelki wypadek wolał nie drążyć tematu, by go nie drażnić. – Widzimy się w święta?
– Jak zawsze, Dumbledore – mruknął Severus i wyraźnie posmutniał. – Ale na śniadaniu mnie nie będzie.
– Pozdrów ją ode mnie – poprosił Albus bardzo cicho. Po chwili wahania poklepał młodego czarodzieja po ramieniu. – Muszę już iść. Gdybyś chciał o tym pogadać... to wiedz, że zawsze jestem do twojej dyspozycji.
Snape skinął mu głową z wdzięcznością. Obaj wiedzieli, że nigdy do tej rozmowy nie dojdzie.
*
Od czasu, gdy Hagridowi wyrwało się to nazwisko, Harry, Ron i Hermiona przetrząsali książki w poszukiwaniu jakichś informacji o Flamelu, bo – jak dotąd – był to jedyny sposób, by dowiedzieć się, co chciał wykraść Snape.
Kłopot polegał na tym, że nie mieli pojęcia, od czego zacząć, bo nie wiedzieli, co takiego mógł zrobić ten Flamel, by znaleźć się w jakiejś książce. Nie było go w Wielkich czarodziejach dwudziestego wieku ani w Wybitnych postaciach świata magii naszych czasów; nie było go też w Najważniejszych współczesnych odkryciach magicznych i w Najnowszych osiągnięciach czarodziejstwa.
A biblioteka była ogromna: dziesiątki tysięcy ksiąg, setki półek, tysiące rzędów.
Hermiona sporządziła sobie listę tematów i tytułów, które postanowiła sprawdzić, natomiast Ron chodził wzdłuż półek i wyciągał woluminy na chybił trafił. Harry powędrował ku działowi Ksiąg Zakazanych. Niestety, żeby korzystać ze zgromadzonych tu dzieł, trzeba było mieć specjalne pozwolenie na piśmie od któregoś z nauczycieli, a doskonale wiedział, że żaden mu go nie da. Były tam księgi zawierające tajemnice czarnej magii, której w Hogwarcie nigdy się nie nauczało, a dostęp do nich mieli wyłącznie studenci starszych lat, uczący się zaawansowanej obrony przeciw czarnoksięstwu.
Już na samym początku poszukiwań ustalili, że lepiej nie pytać pani Pince, gdzie można znaleźć coś o Flamelu. Byli pewni, że potrafiłaby im udzielić wskazówek, ale nie chcieli ryzykować, że Snape dowie się, czego szukają.
CZYTASZ
Severus Snape I Mistrzyni Elksirów
FanficTym razem chciałam spróbować czegoś innego - wzięłam na warsztat motyw, który już pewnie nie raz był wałkowany w fan fiction i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że Was, moi kochani czytelnicy, to nie odstraszy. A jaki to motyw? Dowiecie się już w pi...