„Zawiera fragmenty książki „Harry Potter i Więzień Azkabanu”
Profesor Lupin zyskał sobie sympatię uczniów Gryffindoru już od pierwszych minut lekcji. Przede wszystkim zapowiedział im, że jego zajęcia będą miały charakter bardziej praktyczny niż teoretyczny, a później kazał im zabrać ze sobą różdżki i opuścić klasę. Jeszcze zanim dotarli do celu, nauczyciel pokazał im jak w prosty i sprytny sposób, można rozprawić się z Irytkiem. Kiedy stanęli przed drzwiami pokoju nauczycielskiego, cała klasa spoglądała na niepozornego profesora z rosnącym szacunkiem.
— Proszę do środka — powiedział, otwierając drzwi i cofając się, aby ich przepuścić.Był to długi, wyłożony boazerią pokój, pełen rozmaitych starych siedzisk. Na jednym z nich siedział profesor Snape. Na widok wsypujących się do środka uczniów oczy mu rozbłysły, a na ustach pojawił się drwiący uśmiech. Kiedy na końcu wszedł profesor Lupin i chwycił za klamkę, aby zamknąć za sobą drzwi, Snape powiedział:
— Nie zamykaj. Nie mam ochoty tego oglądać.
Powstał i szybkim krokiem opuścił pokój, a jego szata powiewała za nim jak skrzydła czarnego żuka. W drzwiach odwrócił się na pięcie i nie mogąc się powstrzymać, dodał:
— Obawiam się, że nikt cię nie ostrzegł, Lupin, ale w tej klasie jest niejaki Neville Longbottom. Radziłbym nie powierzać mu żadnego trudniejszego zadania. Chyba że panna Granger będzie na tyle blisko, żeby szeptać mu do ucha instrukcje.
Neville oblał się szkarłatnym rumieńcem. Harry obrzucił Snape’a oburzonym spojrzeniem: nie dość, że wciąż obrażał Neville’a przed całą klasą, to teraz zrobił to samo przed innym nauczycielem.
Profesor Lupin uniósł brwi.
— Miałem nadzieję, że Neville będzie mi pomagał w pierwszej fazie ćwiczenia — powiedział — i jestem nadal pewny, że wywiąże się z tego znakomicie.
Choć trudno było w to uwierzyć, Neville jeszcze bardziej poczerwieniał. Snape wykrzywił wargi i wyszedł, trzaskając drzwiami.
— Proszę tutaj — rzekł profesor Lupin, gestem wzywając wszystkich w kąt pokoju, gdzie stała tylko stara szafa. Kiedy Lupin zatrzymał się tuż obok niej, zakołysała się gwałtownie, a wewnątrz rozległo się łomotanie. — Nie ma się czym niepokoić. W środku jest upiór.
Tymczasem prawie wszyscy poczuli, że właśnie to jest powodem do niepokoju.
— To upiór zwany boginem, który lubi ciemne, zamknięte przestrzenie — rzekł profesor Lupin. — Ten wprowadził się tu wczoraj, a ja poprosiłem dyrektora, żeby go zostawiono w spokoju, bo chcę wykorzystać jego obecność w trakcie zajęć praktycznych. Postawmy więc sobie pierwsze, podstawowe pytanie: czym jest bogin?
Hermiona natychmiast podniosła rękę.
— Bogin to widmo, które potrafi przybierać każdą postać, jaką w danym momencie uważa za najbardziej przerażającą dla otoczenia.
— Sam nie mógłbym tego lepiej zdefiniować — pochwalił ją profesor Lupin, a Hermiona pokraśniała z zadowolenia. — Tak więc bogin siedzący sobie gdzieś w ciemności nie ma żadnej widzialnej postaci. Jeszcze nie wie, co najbardziej przestraszy osobę znajdującą się na zewnątrz. Nikt nie wie, jak bogin wygląda, kiedy jest sam, ale kiedy wychodzi, natychmiast staje się czymś, czego najbardziej się boimy. A to oznacza, że w tej chwili mamy dużą nad nim przewagę. Domyślasz się dlaczego, Harry?
Trudno było odpowiedzieć na pytanie, mając obok siebie Hermionę, która podskakiwała jak opętana, z wysoko uniesioną ręką, ale Harry’emu jakoś to się udało.
CZYTASZ
Severus Snape I Mistrzyni Elksirów
FanfictionTym razem chciałam spróbować czegoś innego - wzięłam na warsztat motyw, który już pewnie nie raz był wałkowany w fan fiction i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że Was, moi kochani czytelnicy, to nie odstraszy. A jaki to motyw? Dowiecie się już w pi...