10.

892 54 9
                                    

Współpraca z panną Flamel powoli zaczynała się układać po myśli Severusa, ale jego relacja z synem wciąż pozostawiała wiele do życzenia. Nie potrafił go do siebie przekonać. Nie umiał do niego dotrzeć, ani jako on, ani jako Kevin.

Harry pisał do Spencera coraz częściej, jednak w ogóle nie stosował się do jego rad. Dlatego też Severus przestał mu ich udzielać. To i tak nie miało żadnego sensu, a tylko potęgowało jego frustrację. Odpisywał zdawkowo, coraz krócej i zwięźlej, chcąc by chłopak zorientował się, że ta znajomość do niczego nie prowadzi. Lub by wreszcie pojął, że ignorując rady życzliwego sąsiada, zniechęca go do siebie.

Mężczyzna niewłaściwie zinterpretował zachowanie chłopca. Harry naprawdę bardzo chciał wprowadzić w życie rady, które dawał mu Kevin, jednak nie wiedział, jak się za to zabrać i wstydził się do tego przyznać, więc wolał nic na ten temat nie pisać. I zdawał sobie sprawę z tego, że Spencer może czuć się lekceważony, ale o tym zamierzał porozmawiać z nim osobiście, kiedy wróci do Dursleyów na wakacje.

Jednak po którejś lekcji Harry obiecał sobie, że następnym razem przynajmniej spróbuje pokazać Snape’owi, że wcale nie jest najgorszy z Eliksirów. W końcu Hermiona nie poddawała się, chociaż profesor za każdym razem udawał, że nie dostrzega jej podniesionej ręki, lub wykpiwał jej odpowiedzi, nawet jeśli były prawidłowe. Harry nie przyznawał się do tego, ale on też potrafiłby odpowiedzieć na większość pytań Snape’a. Tylko za bardzo się bał odezwać.

*

– Na ostatniej lekcji pracowaliście nad eliksirem leczącym z czyraków – powiedział Snape, po odczytaniu listy obecności. – Tym razem uwarzycie taki, który czyraki wywołuje. Instrukcje macie na tablicy – machnął ręką, a na tablicy pojawiła się lista składników oraz sposób przygotowania eliksiru.

Harry poprawił okulary i wbił wzrok w tablicę stojącą na drugim końcu pracowni. Nigdy nikomu tego nie powiedział, ale z tej odległości ciężko mu było odcyfrować drobne pismo profesora, co zresztą było główną przyczyną jego pomyłek na Eliksirach.

Teraz też miał z tym problem, więc zmrużył oczy, by lepiej widzieć, ale niestety nie był do końca pewien, jaką ilość szczurzego ogona powinien dodać do wywaru. Nie chciał o to pytać Hermiony, żeby nie prowokować Snape’a do odjęcia im punktów. Jego pytać także nie zamierzał, bo nie miał ochoty słuchać obraźliwych słów na swój temat.

Severus przypatrywał mu się dyskretnie i ze zdziwieniem zauważył, że chłopak coś za długo wpatruje się w tablicę. Nie posądzał go o to, by miał trudności z czytaniem, więc odgadł, że prawdopodobnie Harry niedowidzi.

Westchnął w duchu. Powinien był to zauważyć już wcześniej. W ogóle powinien wiedzieć, jaką wadę wzroku ma jego syn! Postanowił, że następnym razem zapisze instrukcje nieco większymi literami, a teraz przesunie tablicę, by ułatwić chłopakowi rozszyfrowanie przepisu. Pomijając już ojcowską troskę, był też ciekawy, czy wpłynie to jakoś na jakość jego pracy.

Snape wstał od biurka, żeby podejść do stanowiska, przy którym pracował Longbottom, ale zrobił to tak gwałtownie, że stojąca mu na drodze tablica, przesunęła się na środek pracowni. Harry zamrugał i szybko skorygował swoje notatki dotyczące eliksiru. Dobrze mu się wydawało, że mógł coś pomieszać z proporcjami. Na szczęście to, co zdążył zrobić do tej pory, było wykonane poprawnie.

Ponownie odważył sproszkowane oczy traszki i dorzucił je do bulgoczącego wywaru. Zamieszał i eliksir zmienił barwę na pomarańczową, dokładnie tak, jak było napisane w instrukcji. Ucieszony tym niebywałym sukcesem, zaczął starannie siekać szczurzy ogon, pilnując, by każdy kawałek miał dokładnie taką samą wielkość.

Snape przeszedł za jego plecami, ale w żaden sposób nie skomentował jego pracy. Harry ucieszył się z tego, dochodząc do wniosku, że gdyby profesor mógł się do czegoś przyczepić, to na pewno by to zrobił. Skoro nic nie powiedział, to znaczyło, że wszystko wykonał poprawnie.

Pod koniec zajęć eliksir Harry’ego wyglądał dokładnie tak, jak powinien. Był nawet ciut bardziej klarowny niż wywar Hermiony, co trochę go zaskoczyło, bo w końcu ona była najlepsza z tego przedmiotu. Po raz pierwszy od początku roku szkolnego Harry oddawał Snape’owi swoją pracę do sprawdzenia bez lęku i drżenia rąk.

– Na następne zajęcia napiszecie esej o innych sposobach wykorzystania użytych dzisiaj składników. Na dwie rolki pergaminu – Snape zakończył lekcję, a uczniowie zgodnie jęknęli słysząc jego polecenie. – Możecie już iść.

Kiedy uczniowie opuścili salę, wziął do ręki fiolkę z eliksirem przygotowanym przez Harry’ego i długo się jej przyglądał, oceniając kolor i przejrzystość wywaru, później odkorkował ją i powąchał, a na koniec spróbował odrobinę. Od razu wiedział, że eliksir zadziałał, więc szybko zażył odtrutkę. Uśmiechnął się pod nosem i z prawdziwą przyjemnością postawił Harry’emu najwyższą ocenę.

Czyżby wreszcie znalazł sposób, by zwiększyć swoje szanse na nawiązanie normalnej relacji ze swoim dzieckiem?

*

Drogi Kevinie,

Udało się! Zrobiłem tak, jak mi radziłeś i chyba w końcu pokazałem mu, że wcale nie jestem taki najgorszy, jak twierdził! Wiem, że trochę mi to zajęło, ale wcześniej bałem się spróbować. Jednak było warto i cieszę się, że cię posłuchałem.

Teraz już będzie mi łatwiej. Chyba. No ale muszę kończyć, bo szykujemy się do uczty z okazji Nocy Duchów. Mam nadzieję, że nie będziesz siedział sam w Halloween? Chociaż w zasadzie co innego miałbyś robić na Privet Drive? Oni chyba nie słyszeli, że to radosne święto.

Pozdrawiam,
Harry

*

Snape tym razem nie pędził na Privet Drive na złamanie karku. Już zdążył nauczyć Hedwigę, by zostawiała listy pod kuchennymi drzwiami. Dzięki temu mógł odbierać korespondencję kiedy mu było wygodnie i nie musiał pić Eliksiru Wielosokowego, by przeistoczyć się w Kevina. Poza tym, w jego opinii, naturalniej wyglądało, gdy odpisywał z lekkim opóźnieniem.

Dlatego zignorował powiadomienie o tym, że ktoś dobija się do domu przy Privet Drive i spokojnie szykował się do uczty. Wcale nie miał na to ochoty i nawet pozazdrościł pannie Flamel, że mogła się od tego wykręcić jakimiś sprawami rodzinnymi. On nie mógł, bo udział w tego typu imprezach należał do jego obowiązków.

Siedział przy stole nauczycielskim i naprawdę się starał, żeby nie pokazać, jak bardzo się nudzi. Minerwa i Albus usiedli kilka miejsc od niego, więc miał do wyboru towarzystwo Hagrida lub Quirrella i z dwojga złego wybrał tę drugą opcję. Być może dlatego, że krzesło Kwiryniusza stało puste, a nauczyciel Obrony wciąż się spóźniał.

Za to kiedy wreszcie się pojawił, od razu zrobiło się ciekawie. Wpadł biegiem w przekrzywionym turbanie i z przerażoną twarzą. Wszyscy zamilkli, wytrzeszczając oczy, a Quirrell dobiegł do krzesła profesora Dumbledore’a, oparł się o stół i wysapał:

– Troll... w lochach... uznałem, że powinien pan wiedzieć.

Wybuchło zamieszanie. Dumbledore musiał kilka razy wystrzelić purpurowe rakiety ze swojej różdżki, żeby uciszyć salę.

– Prefekci! – zagrzmiał. – Natychmiast zaprowadzić swoje domy do dormitoriów!

Severus wstał z krzesła i stanął pod ścianą w głębokim cieniu. Obserwował to, co działo się w Wielkiej Sali. Uczniowie tłoczyli się w wyjściu, prefekci pokrzykiwali na pierwszorocznych, a nauczyciele opuszczali pomieszczenie bocznymi drzwiami. On jednak nie poszedł za wszystkimi do lochów, gdzie rzekomo znajdował się troll, tylko odczekał chwilę i ruszył prosto na trzecie piętro, do zamkniętego korytarza.

Cały czas słyszał przed sobą czyjeś kroki. Domyślał się, że to pewnie Quirrell chce wykorzystać panujące zamieszanie i dobrać się do Kamienia. Snape podejrzewał, że to właśnie Kwiryniusz wpuścił trolla do szkoły, żeby zyskać swobodę działania. Musiał go za wszelką cenę powstrzymać.

Po chwili wokół niego zrobiło się podejrzanie cicho. Był już na trzecim piętrze i od razu dostrzegł uchylone drzwi, za którymi Hagrid umieścił swojego trójgłowego pieska. Skradając się podszedł bliżej i wtedy usłyszał narastające warczenie. Uśmiechnął się do swoich myśli. Najwyraźniej Quirrell wciąż nie wiedział, jak przejść obok Puszka.

Nagle gdzieś niżej dało się słyszeć przenikliwy, piskliwy krzyk jakiejś dziewczynki. Dotarł on także do Quirrella, który wyskoczył zza drzwi i rzucił się biegiem w dół po schodach. Severus ruszył za nim, ale najpierw postanowił zamknąć drzwi oddzielające część korytarza, w której znajdowało się wejście do skrytki z Kamieniem. Nie przewidział tylko tego, że rozbudzony i rozdrażniony przez Quirrella Puszek, wystawi jeden ze swoich łbów na drugą stronę drzwi...

Pies kłapnął potężną szczęką, zatapiając kły w łydce Severusa.

Jęknął z bólu, ale nie stracił zimnej krwi. Strzelił iskrami w ślepia Puszka, a gdy pies, skomląc jak szczeniak, wycofał się z powrotem na swoje stanowisko, zatrzasnął i zablokował drzwi. I nie zważając na ból, zaczął zbiegać po schodach.

Znał kilka skrótów, więc dotarł na parter przed Quirrellem. Od strony łazienki dla dziewcząt dochodziły mrożące krew w żyłach odgłosy, których źródłem musiał być troll i...

Severus, pełen złych przeczuć, zacisnął zęby i pobiegł korytarzem jeszcze szybciej niż do tej pory.

*

Harry i Ron sami już nie wiedzieli, co się dzieje. Próbowali zdezorientować trolla i zmusić Hermionę do ruchu, ale dziewczyna była zbyt przerażona, żeby uciekać.

Ich krzyki, odbijające się echem od ścian, doprowadziły trolla do szału. Ryknął i ruszył ku Ronowi, który był najbliżej i nie miał dokąd uciec.

Harry zrobił wówczas coś, co było bardzo odważne i bardzo głupie: rozpędził się i skoczył trollowi na plecy, oplatając ręce wokół jego szyi. Troll nie poczuł, że wisi na nim jakiś krasnoludek, ale nawet troll nie jest aż tak głupi, by nie zauważyć, że ktoś wsadza mu do nosa kawał długiego drewna, a Harry wciąż miał w ręku swoją różdżkę i kiedy skoczył, niechcący wepchnął ją trollowi w jedną z dziurek w nosie.

Wyjąc z bólu, troll wywinął młynka maczugą. Harry trzymał się go kurczowo, świadom, że jego życie wisi na włosku; w każdej chwili troll mógł go strząsnąć z siebie jednym ruchem albo roztrzaskać maczugą jak komara.

Hermiona osunęła się na podłogę. Ron wyciągnął swoją różdżkę i nie wiedząc, co robić, wykrzyknął pierwsze zaklęcie, jakie mu przyszło do głowy:

Wingardium Leviosa!

Maczuga nagle wyrwała się z dłoni trolla, uniosła wysoko w powietrze, powoli obróciła i... opadła ze straszliwym trzaskiem na głowę swojego właściciela. Troll zachwiał się i runął na twarz z łoskotem, aż zadygotało całe pomieszczenie.

Harry wstał. Trząsł się cały i z trudem łapał powietrze. Ron wciąż stał z uniesioną różdżką, gapiąc się na to, co zrobił.

Pierwsza odzyskała głos Hermiona.

– Czy on... umarł?
– Chyba nie – odpowiedział Harry. – Chyba tylko został znokautowany.

Pochylił się i wyciągnął swoją różdżkę z nosa trolla. Cała była umazana czymś, co przypominało szary klej.

– Ueee... smarki trolla.

Wytarł ją o spodnie olbrzyma.

Nagle wszyscy troje poderwali głowy, słysząc głośny tupot i trzaskanie drzwi. Dopiero teraz zdali sobie sprawę, jakiego musieli narobić hałasu. W chwilę później do łazienki wpadła profesor McGonagall, za nią Snape, a na końcu Quirrell.

Quirrell rzucił okiem na trolla, jęknął i szybko usiadł na jednym z sedesów, trzymając się kurczowo za serce.

Snape pochylił się nad trollem. Nie czuł się jeszcze na siłach, by spojrzeć na syna bez pokazywania ulgi, jaką odczuł, gdy zorientował się, że Harry jest cały. Dopiero po chwili udało mu się opanować. Kiedy podniósł głowę, na jego twarzy można było dostrzec wyraz lekkiego zainteresowania.

Profesor McGonagall wpatrywała się w Harry’ego i Rona. Harry jeszcze nigdy nie widział jej tak rozwścieczonej. Miała zupełnie białe wargi. Pożegnał się z nadzieją na zdobycie pięćdziesięciu punktów dla Gryffindoru.

– Co wy sobie w ogóle myślicie? – zapytała profesor McGonagall z zimną furią w głosie. Harry spojrzał na Rona, który wciąż stał pośrodku z podniesioną różdżką. – Macie szczęście, że was nie pozabijał. Dlaczego nie jesteście w swoim dormitorium?

Snape przeszył Harry’ego wzrokiem. Był ciekaw, co się tam naprawdę wydarzyło, więc delikatnie używając legilimencji, przeglądał najświeższe wspomnienia chłopaka.

Pod wpływem tego spojrzenia Harry wbił wzrok w podłogę. Bardzo chciał, żeby Ron wreszcie opuścił tę różdżkę. Nagle z ciemnego kąta rozległ się cichy głos.

– Pani profesor... proszę... oni szukali mnie.

– Panna Granger!

Hermionie w końcu udało się stanąć na nogach.

– Ja... poszłam szukać tego trolla, bo... myślałam, że sama sobie z nim dam radę... no... bo przeczytałam o nich wszystko.

Ron opuścił różdżkę. Hermiona Granger łgająca nauczycielom jak najęta?

– Gdyby mnie nie znaleźli, już bym była martwa. Harry uderzył go różdżką w nos, a Ron znokautował go jego własną maczugą. Nie mieli czasu kogoś wezwać. Kiedy tu wpadli, on już chciał ze mną skończyć.

Harry i Ron starali się robić takie miny, jakby cała ta opowieść nie była dla nich nowością.

– No cóż... jeśli tak... – powiedziała profesor McGonagall, przypatrując im się po kolei. – Granger, ty głupia dziewczyno, skąd ci przyszło do głowy, że poradzisz sobie sama z górskim trollem?

Hermiona zwiesiła głowę. Harry’emu odebrało mowę. Hermiona była ostatnią osobą, która mogła zrobić coś sprzecznego z regulaminem szkolnym, a oto udawała, że to zrobiła, żeby wybawić ich z opresji. To tak, jakby Snape zaczął ich częstować cukierkami.

– Panno Granger, Gryffindor właśnie stracił przez to pięć punktów – oświadczyła profesor McGonagall. – Bardzo się na tobie zawiodłam, Granger. Jeśli nic ci się nie stało, maszeruj do wieży. Uczniowie kończą ucztę w swoich domach.

Hermiona wyszła.

Profesor McGonagall zwróciła się do Harry’ego i Rona.

– No cóż, mieliście dużo szczęścia, bo niewielu pierwszoroczniaków dałoby sobie radę z dorosłym górskim trollem. Każdy z was zarobił dla Gryffindoru po pięć punktów. Poinformuję o tym profesora Dumbledore’a. Możecie odejść.

– Quirrell, zdaje się, że trolle to twoja specjalność, więc zrób z nim coś – powiedział ostro Severus, kiedy kroki uczniów ucichły. – Minerwo, poinformujesz dyrektora o tym, co tu się stało, czy ja mam to zrobić?
– Już do niego idę, Severusie – odparła kobieta, patrząc z obrzydzeniem na trolla leżącego na posadzce. – Może jednak pomożesz Kwiryniuszowi?

Nie czekając na odpowiedź wyszła z łazienki, a Snape rzucił za nią cicho:

– Dał radę sam go tutaj wpuścić, to teraz też sobie poradzi – odwrócił się i spojrzał na Quirrella. – Mam rację?

Quirrell, zawiedziony, że jego plan nie wypalił, smętnie pokiwał głową. Wiedział, że Snape niczego mu nie udowodni, więc mógł sobie pozwolić na tę drobną nieostrożność.

Severus Snape I Mistrzyni ElksirówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz