76.

195 17 6
                                    

O ucieczce Blacka Harry i Ron dowiedzieli się będąc jeszcze w Egipcie, ale pilnowani bez przerwy przez państwa Weasleyów, nie mieli możliwości zgłębić tematu. Żar lejący się z nieba oraz ogrom atrakcji, które przygotował dla nich Bill, sprawiały, że wieczorami byli zbyt zmęczeni, by choćby pomyśleć o prowadzeniu prywatnego śledztwa w sprawie człowieka, który jako pierwszy w historii uciekł z czarodziejskiego więzienia. Poza tym za granicą ta sprawa traktowana była raczej jako ciekawostka, nie wywołując przesadnych emocji.

Dopiero po powrocie do Anglii usłyszeli o początkowej panice, o rodzicach, którzy postanowili nie puszczać dzieci do szkoły, dopóki Black nie trafi z powrotem do więzienia. To rozpaliło na nowo ich ciekawość, której niestety nikt nie chciał zaspokoić.
Jedyną osobą, z którą mogli o tym pogadać, była Hermiona.

— Szukają go nie tylko czarodzieje, ale też mugole — szeptała z przejęciem, gdy spotkali się na Pokątnej kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego. — Pokazywali nawet jego podobiznę w telewizji. Moi rodzice nie mają pojęcia, kim on jest, więc mogłam trochę poszperać, ale niestety nie znalazłam jego nazwiska w żadnej książce.

— Czyli nadal nic nie wiemy — westchnął rozczarowany Ron.

— Nie powiedziałabym, że nic — obruszyła się Hermiona. — Wiemy, że musimy szukać gdzie indziej.

— Ja spasuję, po zeszłym roku mam zdecydowanie powyżej uszu wszelkich poszukiwań — stwierdził Harry. — Wolałbym, żeby ktoś mi o tym po prostu powiedział.

Z tymi słowami Hermiona i Ron nie mogli się nie zgodzić. Przez chwilę w pokoju wynajętym przez Granger w Dziurawym Kotle zapadła cisza. Weasley wyciągnął się na łóżku koleżanki i zapatrzył się w sufit, myśląc o tym, czy ma jakiekolwiek szanse wyciągnąć coś z ojca. Hermiona robiła spis książek, w których ewentualnie mogła natrafić na informacje o Blacku, nawet gdyby miała przeczytać je wszystkie sama, a Harry wyciągnął notes, po to, by po raz kolejny sprawdzić listę przyborów szkolny potrzebnych na trzecim roku.

Oprócz listu z Hogwartu, znalazł też podpisaną przez ciotkę zgodę na odwiedzanie Hogsmeade, oraz ostatni, pożegnalny liścik od Kevina.

Harry,
Czuję się zawiedziony. Dałeś mi do zrozumienia, że próbujesz odgadnąć kim jestem i naprawdę liczyłem na to, że odpiszesz i podasz mi rozwiązanie tej zagadki. Może potrzebujesz więcej wskazówek? Chętnie ci ich udzielę.
„Kevin”

— Właśnie o tym mówiłem — burknął chłopak, pokazując liścik przyjaciołom. — Jak pomyślę, ile czasu na niego zmarnowałem, to serio wolę nie wiedzieć, kim jest ten cały Black.

— Zgadzam się — mruknął Ron. — Chociaż z dwojga złego, już wolałbym Blacka, on przynajmniej jest powszechnie znany, więc wiadomo kogo szukać.

Hermiona zmarszczyła brwi i dopiero po chwili oddała liścik Harry’emu. Kiedy chłopak na nią spojrzał, bezgłośnie powiedziała tylko jedno słowo: „Snape”.

Harry wytrzeszczył oczy, a ręka z listem bezwładnie opadła mu na łóżko. Poderwał się, przeczytał liścik jeszcze raz i pokiwał głową. Tak, to mogło mieć sens. Mogło, ale nie miało. No bo przecież, jeśli Snape był Kevinem, to znaczy, że wiedział, a skoro wiedział, to... To co tak właściwie? Dlaczego się ukrywał? Przecież mógł być sobą, Harry i tak nic by o nim nie wiedział przed pójściem do Hogwartu ! A może robił to na czyjeś polecenie?

Popatrzył na zatroskaną minę Hermiony i na niczego nieświadomego Rona i doszedł do wniosku, że za długo zwlekał z wyznaniem mu prawdy, a teraz nie czuł się na siłach, by to zrobić. Obiecał sobie, że przy pierwszej nadarzającej się okazji wtajemniczy przyjaciela w swoje graniczące z pewnością podejrzenia dotyczące Snape’a.

— Muszę się przejść — rzucił krótko i wypadł z pokoju.

Trzask zamkniętych gwałtownie drzwi zwrócił na niego uwagę pana Weasleya, który poszedł za nim i złapał go za ramię tuż przed tym, jak chłopak wyszedł z Dziurawego kotła.

— Harry, nie powinieneś sam wychodzić na ulicę — pouczył go łagodnie.

— Niby czemu? — spytał wojowniczo chłopak.

— Tam może być niebezpiecznie.

— Bo co? Bo Syriusz Black nagle zjawi się na Pokątnej akurat w tej samej chwili, w której ja tam będę?

— To możliwe, Harry — powiedział łagodnie Arthur. — Black to szaleniec. Zanim go złapali, jednym zaklęciem zamordował dwunastu mugoli i jednego czarodzieja. I nikt nie wie, w jaki sposób udało mu się uciec.

— Rozumiem — odparł Potter. — Tylko jaki to ma związek ze mną?

— Pewne osoby w ministerstwie uważają, że Black... Że nie uciekł tak po prostu — Weasley odetchnął głęboko, przełknął ślinę i nerwowo rozejrzał się dookoła, zanim powiedział: — Że zrobił to, żeby...

— Żeby mnie dopaść — dokończył za niego Harry.

— Tak, Harry. Podejrzewamy, że chodzi mu właśnie o ciebie. Dlatego proszę cię, żebyś nigdzie nie chodził samotnie.

Chłopak miał wielką ochotę zignorować jego dobrą radę, wyszarpnąć się i pobiec przed siebie, ale pamiętając o tym, jak wiele dla niego zrobili Weasleyowie, jak się nim zaopiekowali, powstrzymał się i tylko skinął głową.

— Dobrze, nie będę się nigdzie włóczył.

Arthur nic więcej nie powiedział, bo Molly była już tuż—tuż i mogła go usłyszeć. A wstrząśnięty Harry bez słowa zawrócił do pokoju Hermiony.

— Muszę wam coś powiedzieć — oznajmił od progu. — Już wiem, czemu Black uciekł!

— Co?

— Skąd wiesz?

Powtórzył im wszystko, czego dowiedział się od pana Weasleya.

— Wiem! — krzyknął nagle Ron. — Tata mi kiedyś o nim opowiadał.

— I udało ci się o tym zapomnieć? — zdziwiła się Hermiona.

— Bo nie wymienił jego nazwiska, tylko tak ogólnie... — zakłopotał się Weasley. — No, przestrzegł mnie przed złymi ludźmi i tak dalej. Podobno ten czarodziej, który próbował go zatrzymać, nie był zbyt dobry w czarach, więc kiedy Black go dopadł, to dosłownie rozerwał go na kawałki. Podobno jego matce odesłali medal i palec, największy kawałek ciała, jaki udało się znaleźć.

Hermiona najpierw zbladła, potem zzieleniała, a później pobiegła do łazienki. Harry spojrzał na Rona z niesmakiem. Wizja czarodzieja rozrywanego na strzępy jakoś specjalnie go nie wzruszyła, ale entuzjazm chłopaka, gdy o tym opowiadał, wydał mu się obrzydliwy.

— Trochę przegiąłeś — zauważył cierpko.

— Możliwe, ale przyznasz, że ten cały Black to naprawdę...

— Psychol — wszedł mu w słowo Harry. — Ale może przy Hermionie tak się nim nie ekscytuj.

— Dobra, dobra, przepraszam.

— Jeśli ktoś taki chce cię dopaść, Harry, to ja na twoim miejscu, nie wyściubiłabym nosa poza mury Hogwartu. Tam będziesz bezpieczny — powiedziała Granger, kiedy wróciła do pokoju.

Jakaś część umysłu Harry’ego przyznawała jej rację, ale inna, ta która zawsze pchała go w ramiona niebezpieczeństwa, podpowiadała, że Black na pewno nie pojawi się w pobliżu szkoły. Przecież tam będą go szukać ludzie z ministerstwa, no i mieszkańcy Hogsmeade też na pewno będą zwracać uwagę na kręcących się po wiosce obcych. Dlaczego wiec on miałby rezygnować z jej odwiedzenia?

— No bez przesady — odezwał się Ron, ale dziewczyna zgromiła go wzrokiem.

— Mówię poważnie, to już nie są przelewki.

— Jasne — zirytował się Potter. — Bo spotkanie twarzą w twarz z Voldemortem, było pewnie mniej niebezpieczne. Albo z jego wspomnieniem, jak w zeszłym roku!

— Tak, Harry, pamiętam o tym. Tylko wtedy wiedziałeś, na co się piszesz. No i nie byłeś w podziemiach sam. Ani w pierwszej ani w drugiej klasie.

Chłopak prychnął pod nosem, ale nic się nie odezwał. Faktycznie, za każdym razem, gdy Voldemort chciał go zabić, ktoś był przy nim, żeby go ochronić. Najpierw mama, a później... ojciec. I to dwa razy. Pokręcił gwałtownie głową, jakby próbował z niej wyrzucić tę myśl. Nie mógł się teraz rozpraszać.

— Dobra, będę na siebie uważał — obiecał. — Ale nie dam się zamknąć w szkole na cały rok.

— Myślę, że to nie potrwa tak długo, w końcu kiedyś go złapią — stwierdziła Hermiona, ale Ron i Harry popatrzyli na siebie z powątpiewaniem.

— Z moim szczęściem to raczej im się nie uda — mruknął Harry.
*
Pomimo ostrzeżeń pana Weasleya i Hermiony, chłopcy nie usiedzieli zbyt długo w zamknięciu. W końcu to były ostatnie dni wakacji, a piękna pogoda sprzyjała spędzaniu czasu na powietrzu. Obiecali jedynie, że nie będą się zbytnio oddalać i że cały czas będą razem. Tych przyrzeczeń dotrzymywali bez trudu, bo nie docierali dalej niż do sklepu z markowym sprzętem do Quidditcha, gdzie kilka dni wcześniej wyeksponowano na wystawie najwspanialszą miotłę, jaką kiedykolwiek udało im się w życiu zobaczyć. Pod nią zamontowano tabliczkę o treści:

Severus Snape I Mistrzyni ElksirówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz