38.

601 38 0
                                    

Dumbledore westchnął. Relacja Severusa z wydarzeń w Little Whinging była wyjątkowo mało szczegółowa, a uśmiech błąkający się po ustach młodego nauczyciela wyraźnie sugerował, że ten się nawet nie postarał, by to przed nim ukryć.

– Dobrze zrobiłeś – odezwał się w końcu. – A wiesz już może, co tam się działo przed tym, nim Harry dostał list z Ministerstwa?

– Jeszcze nie, ale Kevin na pewno się tego dowie – Snape nie przestawał się złowieszczo uśmiechać. – Zastanawia mnie tylko jedna rzecz… Słyszałem, że ktoś się tam teleportował, co by sugerowało, że zaklęcie mógł rzucić ktoś inny niż Harry… A jednak teleportacji w tym rejonie tego dnia nie wykryto…

– To prawda – zgodził się dyrektor i zerknął na leżące przed nim pergaminy. – Mafalda przysłała mi informacje, że sprawdziła to osobiście i jedyne, czego się dopatrzyła, to Zaklęcie Swobodnego Zwisu. A przecież w domu, w którym mieszka Harry każdy przejaw magii powinien zaalarmować Ministerstwo. Nawet teleportacja.

– Poza tym, tak tylko przypominam, Harry nie potrafi się teleportować, więc to nie mógł być on – zauważył Severus. – Zaraz do niego napiszę i może czegoś więcej się dowiem.

Wyszedł z gabinetu i przeciągnął się. Po wczorajszym zajściu w domu Dursleyów czuł się zaskakująco pobudzony i pozytywnie nastawiony do życia, chociaż niewiele spał tej nocy. Nie wiedział, czy to spotkanie z Petunią tak na niego podziałało, czy też może powrót do własnej postaci. W każdym razie nie narzekał.

Zszedł do lochów.

Pomimo pięknego, słonecznego dnia, tu jak zawsze było ciemno i chłodno. Grube mury nie miały szansy nagrzać się i oddać ciepła w tej części zamku. W zamocowanych co kilka kroków pochodniach płonął wieczny ogień, który tylko w niewielkim stopniu rozświetlał mroczne korytarze.

Severusowi kiedyś bardzo odpowiadał ten klimat. Teraz jednak zaczynał zauważać pewne minusy mieszkania i pracowania w lochach. Przede wszystkim wiecznie było mu zimno. Czuł też, że lada chwila zacznie skarżyć się na reumatyzm i zupełnie straci wzrok. Jak długo jeszcze będzie mógł obyć się bez okularów? Albo co będzie dalej? Czy zaczną się problemy ze stawami? Czy jego i tak już niezbyt zdrowo wyglądająca skóra stanie się jeszcze bledsza? Takie myśli nawiedzały go coraz częściej, zwłaszcza gdy widział, że panna Flamel pod koniec roku wyglądała prawie tak samo źle jak on. Pobladła, oczy miała podkrążone, włosy jej zmatowiały. Nie tylko praca nad eliksirami, ale też brak dostępu do światła słonecznego zdecydowanie nie wpływał korzystnie na jej wygląd.

– Nie! Stop! Żadnych myśli o pannie Flamel! – upomniał sam siebie.

Wszedł do mieszkania i zaklął pod nosem. Po co właściwie tutaj przyszedł? Przecież list do Harry’ego mógł równie dobrze napisać siedząc na błoniach. Zawrócił i szybko wspiął się po schodach prowadzących na wyższe kondygnacje zamku.

🪄


  Venom dostrzegł go z daleka i podleciał przeczuwając, że za chwilę będzie mógł znowu wyruszyć w drogę. Usiadł na gałęzi tuż nad głową Severusa, który uśmiechnął się widząc wyraz aprobaty w oczach ptaka. Często miał wrażenie, że czytali sobie nawzajem w myślach.

– Zanieś to Harry’emu i poczekaj na odpowiedź – polecił puchaczowi.

Ptak złapał list i odfrunął, a Snape wyciągnął się na trawie i przymknął oczy. Nie chciał, by coś jeszcze zepsuło mu nastrój, więc pozwolił swoim myślom błądzić bez celu.

To okazało się zgubne, bo kiedy przysnął, znów przyśniła mu się stażystka. Tym razem dobrze pamiętał szczegóły swojego snu i, zły na siebie, pomyślał, że zdecydowanie musi coś z tym zrobić. Taka sytuacja nie może się nigdy więcej powtórzyć, a już na pewno nie w trakcie roku szkolnego, gdy będzie spotykał pannę Flamel każdego dnia podczas pracy.

Po dobrym nastroju nie został już prawie ślad.

🪄


  Lorelai wypełniała kartę choroby pacjenta myśląc o tym, że brakuje jej pomocy Cassandry, która robiła to znacznie szybciej. Wydawało się nawet, że polubiła prace administracyjne. Niestety, do całej reszty nie była się w stanie przekonać. Queen próbowała ją namówić na zmianę profilu stażu, ale Flamel była nieugięta. Chciała zostać alchemiczką i nic innego jej nie interesowało. Lorelai rozumiała ją poniekąd. Ona też podążyła za swoimi marzeniami, rezygnując po drodze z wielu innych rzeczy. Z rodziny na przykład.

Miała co prawda dopiero trzydzieści dwa lata, ale po pracy wracała do pustego domu i coraz bardziej jej to ciążyło. Niestety, nie zanosiło się na to, by nagle w jej życiu miał się pojawić jakiś mężczyzna, czy dziecko. Była sama i dobrze wiedziała, że jej praca raczej nie ułatwi jej zmiany tego stanu rzeczy. Bo w końcu który normalny facet chciałby mieć żonę, którą w każdej chwili mogą wezwać na całą noc do szpitala? Ona takiego jeszcze nie spotkała.

Chociaż zawsze mogło być gorzej. Pomyślała o Cassie i łzy spłynęły jej po policzkach. Mogło być zdecydowanie gorzej. Aż strach pomyśleć, co czuła ta dziewczyna, że tak ochoczo rzuciła się na staż u Severusa. Jakby nawet kontakt z nieprzystępnym Mistrzem Eliksirów był upragnioną ucieczką od dojmującej samotności. Z dwojga złego już chyba wolała własne życie. Przynajmniej miała nieco więcej swobody i nikt nie próbował jej kontrolować.

Spojrzała jeszcze raz na to, co napisała i otarła łzy wierzchem dłoni. Nie mogła się rozklejać przy pacjentach. Szczególnie podczas wizyt domowych. Schowała dokumenty do torby, zamknęła gabinet i opuściła szpital, wychodząc na zalaną słońcem ulicę.

Severus Snape I Mistrzyni ElksirówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz