Cassandra nie zdołała ukryć zaskoczenia, gdy zorientowała się, że nie wylądowali na północy Francji, gdzie mieli się udać. Spojrzała na wyraźne zadowolonego z siebie Snape’a z oburzeniem i zrezygnowana tylko pokręciła głową. Co miałaby mu powiedzieć? Że nie była przygotowana na taką zmianę? W końcu podczas stażu powinna być gotowa na różne niespodzianki.
– Gdzie my jesteśmy? – spytała próbując ukryć przed nim swoje zmieszanie.
– Na północno–zachodnim wybrzeżu Portugalii – odparł Snape z miną niewiniątka.
Flamel głęboko wciągnęła powietrze w płuca a później powoli je wypuściła i uśmiechnęła się do swojego Mistrza.
– Zawsze chciałam tu przyjechać – odparła.
*
Podczas gdy Cassandra udowadniała Snape’owi, że potrafi odnaleźć się w całkiem nietypowej sytuacji, trójka przyjaciół postanowiła kontynuować swoje poszukiwania. Co prawda szkolna pielęgniarka uprzedzała ich, że powinni odpocząć, żeby następnego dnia nie potrzebować kolejnej porcji eliksiru na zakwasy, ale zignorowali jej dobre rady.
Tym razem, zgodnie z sugestią Rona, zaczęli od lochów.– Nie sądziłem, że te korytarze są aż tak długie i pokręcone – jęknął Weasley, po półgodzinie błądzenia w podziemiach.
– Powinieneś się tego spodziewać, w końcu ciągną się pod całym zamkiem – pouczyła go Hermiona.
Ron prychnął pod nosem, ale chcąc uniknąć bardziej szczegółowego wykładu na temat architektury Hogwartu, powstrzymał się od dalszych komentarzy.
Z kolei Harry rozglądał się wokoło z zainteresowaniem. Do tej pory w lochach odwiedził tylko pracownię eliksirów, gabinet Snape’a oraz dormitorium Ślizgonów, a przecież była to zaledwie część podziemi i to wcale nie taka duża. I to właśnie on jako pierwszy znalazł miejsce, którego szukali.
– To chyba tutaj – powiedział.
Stali przed wnęką ozdobioną płaskorzeźbą z godłem Hogwartu, na której łeb węża zwrócony był w prawą stronę zamiast w lewą. W mroku panującym w lochach zakurzony i pokryty pajęczynami herb był prawie niewidoczny. Gdyby nie wskazówki z planu Slytherina, w życiu by go nie znaleźli.
– Chyba trzeba go przekręcić – odezwała się szeptem Hermiona, wskazując na węża.
– Poświećcie mi – poprosił Harry podchodząc bliżej i wycierając rękawem pajęczyny.
W świetle wydobywającym się z różdżki Hermiony udało mu się dostrzec rysy otaczające figurkę węża. Ostrożnie zaczął przesuwać jej fragmenty, by dopasować ją do dobrze znanego sobie wzoru. Gdy ostatni element trafił na właściwe miejsce, usłyszeli metaliczny szczęk, a znajdująca się pod płaskorzeźbą kamienna płyta odsunęła się ukazując skrytkę. Wszyscy troje nachylili się, by zajrzeć do środka.
– Jest skrzynka – stwierdził Ron takim tonem, jakby spodziewał się, że skrytka będzie pusta.
Harry złapał uchwyty skrzynki i wyciągnął ją ze skrytki. Była ciężka, co pozwalało mu mieć nadzieję, że nadal znajdują się w niej okulary Salazara Slytherina. Postawił ją na ziemi i wstrzymując oddech podniósł wieko.
– Są! – ucieszyła się Hermiona.
Wzięła w rękę delikatnie wyglądające okulary i przyświecając różdżką próbowała dokładnie się im przyjrzeć.
– Bierzmy je i spadajmy stąd, zanim ktokolwiek nas tutaj przyłapie – zauważył rozsądnie Ron.
Hermiona kiwnęła mu głową i schowała okulary do torby, a Harry odłożył skrzynkę do skrytki, która po chwili zamknęła się z łoskotem. Bojąc się, że ten hałas zwrócił czyjąś uwagę, puścili się biegiem w kierunku schodów prowadzących na wyższe kondygnacje.
CZYTASZ
Severus Snape I Mistrzyni Elksirów
FanfictionTym razem chciałam spróbować czegoś innego - wzięłam na warsztat motyw, który już pewnie nie raz był wałkowany w fan fiction i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że Was, moi kochani czytelnicy, to nie odstraszy. A jaki to motyw? Dowiecie się już w pi...