70.

312 36 0
                                    


Tegoroczny Wielki Kongres Alchemiczny odbywał się we Włoszech, w niewielkim starożytnym miasteczku, które kilka wieków temu przycupnęło pomiędzy dwoma górskimi szczytami.

Od początku swego istnienia zamieszkiwane było wyłącznie przez czarodziejów. Chcąc sprawić, by było niemalże niewidoczne dla osób niemagicznych, mieszkańcy wybudowali w nim niewysokie, kanciaste domki w kolorze ochry. Dzięki temu zabiegowi miasteczko wizualnie stopiło się z otaczającym je krajobrazem. Teraz, setki lat później, było też otoczone potężną magiczną iluzją.

W centralnym punkcie miasta miał swoją siedzibę Magiczny Uniwersytet Śródziemnomorski. Według pozamagicznych źródeł była to dawna świątynia, którą z rzadka zapędzający się na te niegościnne tereny mugole widzieli w postaci starożytnych ruin. W rzeczywistości była pięknym pałacem, w którym na czterech kondygnacjach mieściła się szkoła, internat oraz kilka sali konferencyjnych.

Snape i Cassandra spotkali się przy głównym wejściu do budynku na godzinę przed oficjalnym rozpoczęciem zjazdu. Przywitali się i stanęli w dość długiej kolejce do recepcji.

– Nie wiem jak pani, ale ja wolę się spokojnie zameldować i odpuścić sobie część organizacyjną – zagaił Severus, dziwnie skrępowany niecodziennymi okolicznościami ich spotkania.

– Jak się było na jedynym zjeździe, to jakby się było na wszystkich, więc ja też wolę pójść dopiero na pierwszy wykład – odparła z nieśmiałym uśmiechem.

– A są takie, które zamierza pani opuścić?

– No, niektóre nie wydają się tak interesujące, jak inne – powiedziała wymijająco. – Myślałam, że to nie są zajęcia obowiązkowe.

Przestraszyła się, że profesor będzie oczekiwał, by nie tylko wzięła udział we wszystkich prelekcjach, ale co gorsza będzie ją z nich odpytywał!

– Bo nie są – uśmiechnął się pod nosem. – Chciałbym tylko wiedzieć, co panią najbardziej zainteresowało.

– Na pewno chcę iść na wykład Arseniusa Jiggera, w końcu to legenda naszej branży.

– Temat wydaje się ciekawy, ale z Arseniusem nigdy nic nie wiadomo. Jeśli jest w kiepskim humorze, to będzie strasznie przynudzał.

– Dziękuję za ostrzeżenie, ale mimo to zaryzykuję. A pan nie idzie na wykład dawnego Mistrza?

– Idę, idę – westchnął. – Ze trzy razy już do mnie pisał, żebym koniecznie się pojawił, więc chyba nie mam wyjścia.

Podeszli w końcu do lady recepcji, gdzie młoda czarownica, najprawdopodobniej studentka tutejszego uniwersytetu, wzięła od nich zaproszenia i zameldowała ich w dwóch sąsiadujących ze sobą pokojach. Taką dyspozycję Severus przesłał wcześniej do organizatorów, ale po minie dziewczyny poznał, że ich sytuacja była nietypowa. No cóż, nie wyobrażał sobie, by dzielił jeden pokój ze swoją uczennicą. A przynajmniej bardzo się starał sobie tego nie wyobrażać.

– Arsenius występuje jako trzeci – powiedział, gdy dotarli do swoich pokoi. – Ale wcześniej będą dwa wykłady, których zamierzam wysłuchać. Jeśli jest pani nimi zainteresowana, to możemy pójść razem.

– Bardzo chętnie – wydusiła z siebie z trudem.

– To przyjdę po panią chwilę wcześniej – stwierdził Severus i zniknął za drzwiami swojego pokoju.

Cassandra zgodziłaby się, nawet gdyby obie prelekcje zupełnie jej nie interesowały. Na miękkich nogach przekroczyła próg tymczasowej sypialni i z westchnieniem oparła się o drzwi. Weź się w garść – skarciła się w duchu.

Do wykładu zostało co najmniej pół godziny, więc miała jeszcze chwilę, żeby się rozpakować i odrobinę ochłonąć. Niestety, świadomość, że oto spotyka się ze Snape'em poza szkołą i to nie przypadkiem gdzieś na ulicy czy też podczas wyjazdu szkoleniowego, ale wśród najważniejszych osób z ich branży działała na nią paraliżująco. Być może z powodu obecności profesora, a może dlatego, że aż za dobrze pamiętała swój poprzedni udział w kongresie – miała wtedy czternaście lat, była nadmiernie pewna siebie i przekonana o tym, że któregoś dnia zawojuje świat. Gdy teraz o tym myślała, robiło jej się niedobrze. Bo co, jeśli ktoś inny także będzie o tym pamiętał? Jeśli, co gorsza, postanowi jej to wypomnieć w obecności profesora? Dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej?

Weszła do łazienki i ochlapała twarz zimną wodą. Poprawiła fryzurę i uśmiechnęła się do siebie, próbując dodać sobie otuchy. Gdy usłyszała pukanie do drzwi, zarumieniła się lekko i dopiero wtedy jej twarz przestała przypominać woskową maskę. Z mocno bijącym sercem i na miękkich nogach, chwyciła torbę i w końcu wyszła na korytarz.

*

Przez pierwsze dwie godziny Cassie nie do końca orientowała się, co też dzieje się wokół niej. Notowała niemalże automatycznie, ba, nawet wypisywała sobie pytania, które później miała zadać Snape’owi, jednak poza słowami prelegentów, niewiele do niej docierało. Dopiero kiedy organizatorzy Kongresu zapowiedzieli przerwę na lunch, zrozumiała, że coś jej nie pasuje. I że powinna była zwrócić na to uwagę już na samym początku. Zatrzymała się w pół kroku i rozejrzała czujnie dookoła.

– Wszystko w porządku? – spytał Snape zaniepokojony jej zachowaniem. Do tej pory stażystka zdawała się być nieobecna myślami, ale mimo to podczas wykładów wyglądała na skupioną. Teraz z kolei stała na środku korytarza z miną świadczącą o tym, że zupełnie nie wie, gdzie się znajduje.

– Nie – odburknęła, ale natychmiast się zreflektowała. – Czy zauważył pan, że wśród uczestników Kongresu nie ma praktycznie żadnych kobiet?

– Owszem, ale dziwi mnie to, że panią to dziwi. Alchemia nie jest zbyt popularną dziedziną naukową wśród kobiet.

– Jak to? Przecież co roku studia kończy co najmniej kilka dziewczyn. Czemu żadnej z nich tutaj nie widzę?

Usiedli przy stoliku, ale Cassandra nie od razu doczekała się odpowiedzi.

– Sev! Nie spodziewałem się ciebie tutaj – wykrzyknął jakiś mężczyzna, po czym bez pytania przysiadł się do nich. – To twoja nowa stażystka?

– Przenikliwy jak zwykle – odparł Severus. – Cassandra Flamel. Aleksander Rasputin – przedstawił ich sobie.

– Co cię skłoniło do wzięcia udziału w zjeździe kolegów po fachu? – dopytywał Aleksander. – W ubiegłych latach nie mogłem cię na to namówić.

– Nadzoruję semestralną pracę domową mojej uczennicy – odparł Snape. – Natomiast nie wiem, co ty tutaj robisz. Czyżby zapraszali teraz każdego bez wyjątku?

– Bardzo śmieszne – obruszył się Rasputin i ignorując Snape’a, zwrócił się do Cassandry: – Panno Flamel, czy możemy sobie mówić po imieniu?

– Tak, oczywiście – uśmiechnęła się do niego niepewnie.

– Powiedz mi, czemu, znając branżę od podszewki, zdecydowałaś się na staż u Severusa?

– Ze względu na jego wiedzę i podejście do warzenia eliksirów – odparła rumieniąc się lekko.

– Och, nie o to mi chodziło – ciągnął Aleksander. – Czemu postanowiłaś zmarnować trzy lata życia w jego towarzystwie?

– Obawiam się, że nie rozumiem – bąknęła zakłopotana.

– Wiesz, Saszka, ja chyba też nie – wtrącił Severus bardziej rozbawiony niż zirytowany, co mogłaby sugerować jego mina. – Kto by nie chciał kształcić się pod moim okiem?

Sasza ryknął śmiechem, aż mu łzy z oczu pociekły i zaczął gwałtownie machać rękami, próbując dosięgnąć jakiegoś napoju, bo trochę go od tej wesołości zatkało.

– Oj, Sev, niewielu znalazło się takich desperatów – powiedział, gdy już odzyskał zdolność mówienia. – Ale młodej i ładnej dziewczynie dziwię się szczególnie.

– A mogę wiedzieć czemu? – spytała rozzłoszczona Cassandra.

Aleksander popatrzył na nią uważnie i nagle pojął, że ona naprawdę nie wie, co miał na myśli. Zerknął na Snape, ale sądząc po jego minie, nie mógł liczyć na wsparcie z tej strony.

– Cassandro, najmocniej przepraszam, byłem pewien, że... – zaczął, ale urwał, gdy zrozumiał, jak zabrzmi to, co chciał powiedzieć.

– Widzisz, Sasza, zawsze ci powtarzałem, żebyś lepiej trzymał język za zębami – Snape uśmiechnął się do niego wrednie. – Panno Flamel, pytała pani wcześniej, dlaczego na zjeździe nie spotkała pani żadnej z koleżanek, które w ostatnich latach skończyły studia. Jak pani myśli, co się z nimi stało?

– Nie wiem – mruknęła czując się co najmniej głupio. – I jaki ma to związek z tym, co próbował powiedzieć mi Aleksander?

Severus zastanawiał się, czy uświadamianie Cassandry na pewno należy do jego obowiązków i czy nie lepiej by było zmusić do tego Rasputina. Zwłaszcza, że ten już odzyskał rezon i patrzył teraz na Snape’a z jawną drwiną.

– A jeśli pani powiem, że jest pani jedyną kobietą od... jakichś pięciu lat, która po skończeniu studiów zdecydowała się kontynuować naukę?

– Nie uwierzę. To przecież niemożliwe, żeby...

– Żeby młode kobiety decydowały się na małżeństwo, rodzenie dzieci i rezygnację z marzeń o byciu Mistrzynią Eliksirów? – dokończył za nią Rasputin.

Cassie poczerwieniała, ale nie uciekła wzrokiem, próbując wybadać czy mężczyzna sobie z niej nie żartuje. Wyglądało na to, że mówił poważnie.

– Naprawdę? – spytała swoim zwyczajem, a Snape wyjątkowo tego nie skomentował.

– Byłem przekonany, że pani o tym wie – powiedział tylko.

– Nie wiedziałam – przyznała. – Ależ to straszne! Ja bym nigdy nie zrezygnowała ze swoich planów! Tyle lat ciężkiej pracy i wszystko na nic?

– Czego się nie robi dla miłości – zauważył filozoficznie Aleksander.

– Może byś się już zamknął z łaski swojej? – zwrócił mu uwagę Snape.

– Dobrze, już dobrze – poddał się Aleksander. – Nie ma co poruszać przykrych tematów przy posiłku. Jak wam się podobały prelekcje?

– Nie były tak ciekawe, jak się zapowiadały – odrzekł Snape, zadowolony ze zmiany tematu.

I wdał się w rozmowę z Saszą, który co prawda nie wyglądał na zainteresowanego treścią wykładów, ale chętnie dzielił się anegdotkami dotyczącymi prelegentów, nie zawsze przedstawiając ich w dobrym świetle. Opowiadał tak barwnie i obrazowo, że Cassandra wkrótce odzyskała dobry humor i przestała się dręczyć smutną prawdą, o której się dowiedziała. W końcu nie powinna się przejmować tym, jakie decyzje podjęły jej koleżanki. Ona miała swoje ambicje i plany i nikt i nic nie mógł jej odwieść od ich realizacji.

Dyskretnie przyglądała się towarzyszącym jej mężczyznom. Na pierwszy rzut oka byli od siebie całkowicie różni.

Snape miał ostre rysy, czarne oczy i włosy, bladą skórę. Był wysoki, szczupły, ostatnio nawet bardziej niż zwykle. Z kolei Aleksander miał jasną cerę, blond włosy i niebieskie oczy. Był wzrostu Snape’a, ale jego przysadzista sylwetka i szeroka, usiana piegami twarz sprawiały, że wyglądał bardziej masywnie, chociaż nie można było powiedzieć, że był gruby.

Był też bardziej otwarty i towarzyski. Rozgadany, uśmiechnięty i pewny siebie stanowił rażący kontrast dla milczącego, poważnego (żeby  nie powiedzieć ponurego) Mistrza Eliksirów.

Jednak prócz tych zewnętrznych różnic dało się zauważyć że sporo ich łączy – inteligencja, poczucie humoru (które Snape tak skutecznie wypierał) i, tego Cassandra była pewna, lata szorstkiej męskiej przyjaźni. Nie miała pojęcia, jak długo się nie widzieli, ale zupełnie im to nie przeszkadzało w kontynuowaniu jakiegoś sporu sprzed lat. Przysłuchiwała się im z uśmiechem i troszeczkę im zazdrościła.

*

Arsenius Jigger był w znakomitym humorze i w świetnej formie. A jego wykład „O Sposobach Pozyskiwania Roślin Podwodnych” okazał się nie tylko niezwykle ciekawy, ale wręcz zachęcał, by wyjść z sali, zbiec w dół zbocza i zanurkować w przejrzystej turkusowej wodzie, żeby wypróbować kilka z przedstawionych metod teraz, zaraz, natychmiast.

Po prelekcji Cassandra podeszła do okna i z tęsknotą zapatrzyła się na widniejące nieopodal Morze Śródziemne. Przypomniała sobie tę noc, gdy w Zakazanym Lesie zanurzała się w lodowatym jeziorku tylko po to by zaimponować Snape’owi. Czy teraz też by się na to porwała? Zdecydowanie tak! Tylko pewnie zabrałaby się do tego inaczej. I nie paradowałaby przed nim w samych majtkach! Przynajmniej nie w takich niesprzyjających okolicznościach.

Zamyślona, nie zauważyła, że ktoś do niej podszedł. Dopiero ciche chrząknięcie sprowadziło ją z powrotem na ziemię. Odwróciła się gwałtownie. Za jej plecami stal nie kto inny, jak Severus Snape. Poważny, skupiony, bez cienia romantycznej zadumy w oczach. Obiekt jej westchnień, który przyłapał ją na bujaniu z głową w obłokach. Zarumieniła się, ale wytrzymała siłę jego spojrzenia.

– Jakie ma pani plany na popołudnie? – spytał, sprowadzając ją tym samym na ziemię.

– Chcę pójść na pozostałe wykłady, a później... może wybiorę się na spacer – odparła siląc się na spokój.

– A co, panią też skusiło opowiadanie Arseniusa o nurkowaniu w Morzu Śródziemnym?

– Też? – podchwyciła szybko.

– Kilka osób już popędziło na plażę, w tym Aleksander, który chyba jako pierwszy rzucił hasło do opuszczenia reszty prelekcji.

– Wcale się nie dziwię – westchnęła tęsknie. – Ale chyba wypada posłuchać wykładu własnego ojca, prawda?

Severus patrzył na nią martwym wzrokiem przez dobrych kilkanaście sekund nim odpowiedział:

– Skoro tak pani uważa.

Dziewczyna poczuła się nieswojo. Czy powiedziała coś nie tak? Nie potrafiła odgadnąć, a było więcej niż pewne, że od Snape’a się tego nie dowie.

– Zobaczymy się później – powiedział mężczyzna nim zdążyła zareagować.

Zostawił ją samą, czując się z tym wyjątkowo paskudnie. Ale jej wzmianka o ojcu otworzyła ranę w jego sercu, jedną z tych, które nigdy się nie zagoiły. Nie chciał wspominać Tobiasa Snape’a ani teraz ani nigdy, jednak nie potrafił o nim na dobre zapomnieć. Tak samo jak nie umiał zdobyć się na to, by po prostu wyrzucić z umysłu wszelkie wspomnienia o swoim bolesnym dzieciństwie. Było ono częścią jego życia, przykrą, ale ważną. Za błędy, które popełnił chcąc się od niego uwolnić, płacił do tej pory. I będzie płacił do końca swoich dni.

Wyszedł z budynku uniwersytetu i skierował się na plażę, gdzie spodziewał się znaleźć Aleksandra. Rasputin, tak od niego różny, był chyba jedyną osobą, która w tym momencie potrafiłaby go ustawić do pionu. A przynajmniej zrozumieć bez słów. I po prostu tak długo go wkurzać, aż Snape zupełnie zapomni, co go gnębiło.

Cassandra obserwowała go przez okno i walczyła z przemożną chęcią pobiegnięcia za nim. Zerknęła na zegarek i doszła do wniosku, że do wykładu ojca ma jeszcze sporo czasu, więc w sumie nic nie stoi na przeszkodzie, by także się przespacerowała, chociaż niekoniecznie w tę samą stronę, co Snape.

Severus Snape I Mistrzyni ElksirówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz