Rozdział 4

1.8K 80 111
                                    

Po lekcjach blondynka poszła do pokoju wspólnego puchonów. Na razie nie chciała widzieć sobie brata. Denerwowała się sama nie wiedząc czym. Żeby zająć się czymś innym niż rozmyślaniem wyciągnęła szkicownik. Gdy czuła się naprawdę wszystkim zmęczona i przytłoczona lubiła  porysować. Uważała, że nie szło jej to najlepiej, ale uwielbiała tak się oderwać od rzeczywistości.

- Cześć - powiedział Dale siadając obok niej na kanapie - Wybrałaś słabe miejsce na unikanie mnie.

- Nie musiałeś pisać do rodziców - zamknęła szkicownik.

- Przepraszam, ale naprawdę mnie to martwi. Zrobiłaś się cichsza i unikasz ludzi - powiedział i westchnął - Od ponad roku masz problemy ze snem, co noc wymykasz się do kuchni. Aż dziwi mnie fakt, że nikt cię jeszcze nie przyłapał na tym.

- Mam swoje sposoby - uśmiechnęła się delikatnie - Ja doceniam, to ze sie martwisz, ale nie musisz. Radzę sobie, Dale

- Wiem, wiem, ty zawsze sobie radzisz - znów westchnął - Obiecaj mi, że jak będzie się coś więcej działo, to mi o tym powiesz. Od razu.

- Obiecuje - uśmiechnęła się.

- Musze lecieć, mam trening - pocałował ją w głowę.

- Uważaj pałkarzu - powiedziała gdy już wstał, a on jej machnął ręką.
***

Syriusz leżał na kanapie w pokoju wspólnym. James i Remus zajmowali fotele, a Peter leżał na ziemi przy kominku. Black ziewnął cicho zasłaniając dłonią buzię.

- Nie chcesz juz iść do pokoju się położył? - zapytał James podnosząc głowę z nad pergaminu.

- Nie, jestem jeszcze aż tak zmęczony -  skłamał. Był strasznie zmęczony.

- Co ty w ogóle robisz, Rogacz? - zapytał Remus.

- Pisze list dla Evans - mruknął pod nosem, a Syriusz się podniósł, tłumiąc śmiech.

- Piszesz list miłosny dla Rudej? - zapytał Syriusz

- To nie jest list miłosny - powiedział zasłaniając kartkę, bo Peter próbował spoglądać do kartki. - Odwalcie się.

- Jesteś aż tak zdesperowany, James? - zapytał Remus z uśmiechem.

- Nie, ja po prostu.. - westchnął - Męczy mnie to. Mimo, że się staram ona traktuje mnie jak jakiegoś przygłupa i nie daje mi dojść do słowa, od razu mi odmawia i mi mówi, że mam ją zostawić.

- Daj jej czas, James - powiedział Remus - Latasz za nią od trzeciego roku. Zacząłeś kiedykolwiek rozmowę od innych słów niż umówisz się ze mną? Dopiero teraz zaczynasz z nią gadać na poważnie i ona potrzebuje czasu.

- Od kiedy się tak znasz na dziewczynach, Luniaczku? - Syriusz się lekko uśmiechnął, a Remus przewrócił oczami. - Luniek ma rację. Daj jej chwilę, może dłuższą chwilę.

- Nie przejmuj się, James - powiedział Peter - Pamiętasz jak ostatnio olała mnie dziewczyna. Chciałem ją gdzieś zaprosić, ale wolała nie słyszeć.

Syriusz wybuchnął śmiechem, o mało nie spadając z kanapy.

- Przykro mi, Pete - powiedział Remus, gdy Syriusz dalej się śmiał.

- Pogodziłem się już z tym - machnął ręką.

- Przepraszam, Pete - powiedział Syriusz, gdy przestał się śmiać.

- Nie szkodzi, dobrze cię widzieć szczęśliwego - powiedział, a Syriusz spojrzał na nich zdziwiony.

- Co tak patrzysz? Syriusz, codziennie chodzisz smutny - powiedział Remus, a Syriusz machnął ręką.

- Mówiłem, że macie się nie przejmować - Syriusz zaczął bawić się placami.

- Nie przejmujemy się tym tak, jak Peter tym, że ta dziewczyna go olała - powiedział Remus.

Syriusz oparł się o oparcie kanapy nie przestając bawić się palcami.

- Myślicie, że mogę jej napisać, że ma oczy piękne jak wiosna? - James podniósł głowę znad pergaminu. Poprawił okulary.

Poszli do dormitorium dość późno. Syriusz już przysypiał na kanapie. Położył się do łóżka i od razu zasnął.

Pierwszy raz od kilku dni czuł się wyspany. Dzisiaj miał odbyć się pierwszy trening gryfonów. James został kapitanem drużyny, co bardzo cieszyło Syriusza, do momentu, w którym James nie dał mi w kość.

- Wszystko mnie boli - jęknął Syriusz wracając z Marleną i Jamesem do wieży gryfonów.

- Mnie też - jęknęła Marlena

- Nie marudźcie, bardzo dobrze wam szlo - poklepał ich po plecach. Syriusza mocniej, przez co czarnowłosy wydał z siebie dźwięk bólu.

Wrócili do wieży gryffindoru. Na kanapie siedziała Lily, a obok niej Peter i Remus.

- James nas wymęczył - mruknęła Marlena opadając na fotel.

- On nas chciał zabić - Syriusz opadł na drugi fotel.

- Pierwszy mecz mamy puchonami, musimy dać z siebie wszystko. Mają bardzo dobry skład w tym roku.

- My też mamy dobry skład - powiedziała Marlena.

- Wiem, ale musimy dać się wszystko, a nawet więcej niż wszystko. Dlatego jutro rano trening - na te słowa Syriusz i Marlene rozszerzyli oczy - idę powiedzieć innym.

- On się za bardzo tym przejmuje - zauważyła Lily.

- On taki jest, Lily - powiedział Remus - Zależy mu na tym, żeby poprowadzić drużynę do wygranej.

- Przecież on bardzo dobrze gra, na pewno wygramy - powiedziała rudowłosa, a Syriusz i Remus spojrzeli na siebie zdziwieni.

- Nawet nie wiesz jak nam dzisiaj dał popalić - powiedziała Marlena.

- On się boi, że zawiedzie - powiedział Syriusz.

- Potter? - zdziwiła się Evans.

- A o kim rozmawiamy? Oczywiście, że Potter. - Syriusz przewrócił oczami.

- Nigdy nie widziałam, żeby on się czymś przejmował - założyła ręce na piersi.

- On próbuje tego nie pokazywać. - zaczął Remus - Lily on juz nie jest tym dzieckiem co bym na trzecim roku.

- On mnie śledził, Remus! - Lily prawie krzyknęła.

- Czy od tamtego czasu cię kiedykolwiek śledził? - Remus założył ręce na piersi.

- Z wami się nie da rozmawiać, zawsze go bronicie - zarzuciła torbe na ramię i poszła do dormitorium.

- Znowu jej odbiło - mruknęła Marlene i wstała - Idę ją uspokoić.

Marlene zniknęła w dormitorium.

- Co jej jest? - zapytał Syriusz, a Remus westchnął.

- Od momentu, w którym Snape nazwał ją sami wiecie czym, to chodzi wkurzona - wytłumaczył Remus.

Remus, Peter i Syriusz również zebrali się do dormitorium gdzie już był James, który składał ubrania walające się na ziemi. Syriusz położył się na łóżku i zamknął oczy.

Kwiat Konwalii | Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz