Rozdział 36

1K 42 30
                                    

Konnie przejrzała się jezcze raz w lustrze i odwróciła się do Tary przodem.

- Pięknie wyglądasz, Konnie - powiedziała Tara z uśmiechem, a Konwalia to odwzajemniła.

- Muszę już iść - powiedziała - Też idziesz? - zapytała gdy Tara wstała z łóżka zabierając rzeczy.

- Obiecałam twojemu bratu, że mu w czymś pomogę - powiedziała Tara, wychodząc za Konnie z dormitorium.

- Dale nie mówił, że potrzebuje z czymś pomocy - powiedziała Konnie, zdziwiona, że nie poprosił jej.

- Sama wiesz jakie stosunku są ostatnio między wami - powiedziała, a Konnie kiwnęła lekko głową. - Leć już, Syriusz na pewno juz czeka na ciebie.

Konnie pożegnała się z Tarą i poszła w kierunku wyjścia z pokoju wspólnego. Tara miała rację. Syriusz czekał już na Konnie. Był ubrany w czarne spodnie i czarna koszulkę, gdzie dwa guziki u góry miał rozpięte.  

- Pięknie wyglądasz - powiedział z uśmiechem, gdy wyszła, a ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

- Ty też - powiedziała, a on pocałował ją w usta.

- Idziemy? - zapytał, a ona chwyciła go za rękę.

Poszli do pokoju wspólnego gryfonów. Syriusz powiedział hasło i przepuścił Konnie przodem. Remus stał na schodach, a Frank Longbottom właśnie składał mu życzenia.

- Wszystkiego najlepszego - powiedziała przytulając Remusa. Na prezent zrzucała się razem z Lily, Marleną i Dorcas.

- Dzięki, Konnie - uśmiechnął się lekko. Wyglądał blado.

- Co pijesz, Konnie? - zapytał James gdy stanęła obok Syriusza.

- Piwa Kremowego - powiedziała, James przyniósł jej jedną butelkę.

Obok niej pojawiła się Lily Evans.

- Pięknej wyglądasz, Lily - powiedział James, uśmiechając się do niej.

- Dziękuję, James - uśmiechnęła się lekko, a na jej policzkach pojawiły się blade rumieńce.

- Zarumieniłaś się - powiedziała Konnie do Lily, gdy James i Syriusz się zagadali. - Podoba ci się?

- Co? James? Konnie proszę cię - mruknęła - Dobrze wiesz, że nie.

- A mi się wydaje co innego - Konnie lekko się uśmiechnęła.

- Tylko ci się wydaje - powiedziała Konnie.

- Zatańczymy? - zapytał Syriusz, który nachylił się do Konnie.

Konnie podała mu rękę, a on pociągnął ją na parkiet. Przetańczyli razem kilka piosenek, dobrze się razem bawiąc. Później dołączyli do niego Marlena, James i Peter. Lily, której humor się znacznie pogorszył usiadła na kanapie obok wciąż bladego Remusa.

- Z Remusem wszystko w porządku? - zapytała gdy usiedliśmy gdzieś na boku, by odpocząć - Jakiś blady się wydaje.

- Wszystko z nim w porządku - powiedział Syriusz - Po prostu rano nie czuł się najlepiej.

Syriusz musiał skłamać. Zbliżała się pełnia, przez Remus czuł się źle, ale nie chciał odwoływać imprezy, że względu na niego. Stwierdził, że nie jest tak źle i nie ma co odwołać.

Impreza Remusa nie trwała do późna, bo solenizant wygladał coraz bladziej. Skończyło się tym, że James, który również nie pił za dużo posłał go do łóżka, a oni zajęli się sprzątaniem.

- Biedny, Remus, tak często choruje - powiedziała Dorcas.

- Musiało go gdzieś przewiać, po prostu - powiedział James machając ręką - Jutro poczuje się lepiej.
***

Konnie siedziała w bibliotece z Lily, odrabiając zadania z transmutacji i zaklęć.

- James ma za niedługo urodziny - zaczęła Lily - i za nic nie wiem co mógłby dostać. Nie potrafię nic wymyślić.

- Może coś z quidditchem - zaproponowała Konnie.

- Tu jesteś, wszędzie cię szukam - usłyszała za swoimi plecami.

Syriusz pocałował ją w policzek i usiadł obok niej.

- Przeszkadzam wam? - zapytał.

- Próbuje wymyślić prezent dla Jamesa - powiedziała Lily.

- Masz jeszcze trochę czasu, Lily, coś wymyślimy - powiedziała Konnie.

- Syriusz, co James może chcieć dostać? - zapytała Lily.

- Całusa od ciebie - powiedział, a Lily przewróciła oczami - Jak pytamy się Jamesa co chce to, zazwyczaj mówi, że chce z nami po prostu spędzić ten dzień i mamy mu nic nie kupować.

Syriusz chwycił Konnie za rękę i złączył ich palce razem. Lily uśmiechnęła się lekko patrząc na nich.

- Oh, nie mam głowy do takich rzeczy - powiedziała.

Syriusz i Lily wieczorem odprowadzili Konnie do pokoju wspólnego puchonów i razem wrócili do wieży gryffindoru. Pożegnali się przy i każdy poszedł do swojego dormitorium. Syriusz słyszał już swoich przyjaciół na korytarzu.

- O co znowu chodzi? - zapytał Syriusz - Co tak wrzeszczycie?

- Remus nie chce żebyśmy poszli z nim w tą pełnie - powiedział James zakładając ręce na piersi, jak obrażone dziecko.

- Rozmawialiśmy o tym parę dni temu, Lupin i powiedzieliśmy ci, że idziemy z tobą i kropka - powiedział Syriusz.

- A jak wam coś się stanie? - zapytał.

- Nic nam nie będzie, Luniek, już tyle razy z tobą byliśmy - powiedział James - I żyjemy! Nic nam nie jest.

- Nie krzycz, bo ktoś usłyszy - powiedział Remus.

- Sam przed chwilą krzyczałeś - powiedział Syriusz.

- Idziemy z tobą, Remus - powiedział Peter.

- Już ci nie raz mówiliśmy, że nie zostawimy cię samego - powiedział James.

- No dobra - Remus założył ręce na piersi.

Syriusz, James i Peter widocznie się ucieszyli. Nie opuścili go w żadnej pełni, od kiedy nauczyli się animagii.

Od kiedy tylko dowiedzieli się o problemie Lupina, szukali sposobu żeby mu pomóc. Nie chcieli zostawić go tak samego. James wpadł na pomysł z zmianą w zwierzęta, bo wtedy nie zrobi im krzywdy, ale widzieli, że to długo potrwa. W końcu na piątym roku udało im się to zrobić. Remus był w szoku, gdy pewnego dnia wyszedł z łazienki, a w pokoju stał jeleń, na jego łóżku leżał pies, a szczur zaczął biegać pod jego nogami. Nie był przekonany do tego planu, ale w końcu Syriusz, James i Peter go przekonali.

Kwiat Konwalii | Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz