Rozdział 26

1.2K 69 52
                                    

Syriusz siedział w pokoju wspólnym robiąc pracę domowe. Obok niego siedziała Lily i Remus.

- Już mi się odechciało robić zadania - powiedział Syriusz, który przez większość czasu bawił się piórem niż cokolwiek robił.

- Ile napisałeś? - zapytała Lily, a on dumnie pokazał Lily i Remusowi kartkę, na której widniało jego imię i nazwisko.

- Wow - Remus zaczął klaskać - Jestem zaskoczony, Syriuszu!

Syriusz się zaśmiał i odłożył kartkę na stolik. Oparł się wygodnie o oparcie fotelu i zamknął oczy. Czuł ból głowy, który nie dawał mu spokoju od rana.

- Zostaw go Lily, on jest w świecie gdzie całuję się z Konnie - usłyszał głos Remusa i otworzył oczy. Nawet nie widział kiedy zasnął, na fotelu.

Obok Remusa siedział James, a na drugim fotelu był Peter. James, który akurat pił herbatę zaczął się krztusić.

- Wcale nie myślałem o Konnie - powiedział Syriusz z pretensją słyszalną w głosie - Jestem zmęczony, przysnąłem i tyle.

- Ty chcesz mnie zabić, Remus - powiedział James, między kaszlnięciami.

- W porządku, James? - zapytała Lily.

- Już tak - mruknął i przetarł twarz dłońmi.

Syriusz ziewnął cicho przecierając twarz dłońmi. Remus również wyglądał na zmęczonego przez zbliżającą się pełnię, był blady na twarzy.
***

Wrócili do dormitorium późno, pierwszy poszedł Remus, a chwilę po nim dołączył do niego Syriusz, James i Peter.

- W porządku, Luniek? - zapytał James patrząc na przyjaciela.

- Tak, tak, po prostu jestem zmęczony - mruknął.

- Co dzisiaj jesteś taki cichy? - zapytał James, a Syriusz zobaczył troskę w oczach przyjaciela.

- Wszystko w porządku, James, nie przejmuj się - powiedział Syriusz machając ręką.

- Jak czegoś potrzebujecie to powiedzcie - powiedział James.

- Nie musisz się martwić, James - powiedział Remus - Raczej powinniśmy spytać ciebie czy wszystko w porządku - stwierdził.

- Ze mną wszystko gra - powiedział.

- James zachowujesz się ostatnie naprawdę dziwnie - powiedział Syriusz.

- Chodzisz poddenerwowany - zauważył Peter, a James westchnął.

- Wszystko jest dobrze - powiedział - Nie musicie się martwić o mnie, chłopaki.

- James, możesz na nas liczyć - powiedział.

- Nic mi nie jest! - w oczach Jamesa była widać złość, która szybko zmieniła się w smutek - Przepraszam. Ja... macie rację, chodzę zdenerwowany.

- Zawsze byłeś spokojny, James - powiedział Syriusz - Dobrze wiesz, że zawsze pierwszy denerwował się Lupin - dodał, a Remus przewrócił oczami.

- Coś nie tak z tobą i Lily? - zapytał Peter.

- Wszystko w porządku, między nami - powiedział - Jest coraz lepiej, chyba.

- To o co chodzi, Rogacz? - zapytał Remus.

- Nie wiem, nie mam pojęcia co mi jest. Czuję się przytłoczony wszystkim. Quidditchem, nauką, tym co się dzieje między mną a Lily. Mam powoli dość wszystkiego.

Syriusz, Remus i Peter wymienili się spojrzeniami. James nie mówił im zazwyczaj co go dręczy, musieli to z niego wyciągać.

- Nie wiem co mam zrobić - głos Jamesa się załamał.

Syriusz podszedł do Jamesa i przytulił go. Po chwili dołączyli do niego Remus i Peter
***

Syriusz poszedł do pokoju, w którym zastał juz Konnie, siedzącą w fotelu pod kocem, czytała książkę. Usłyszała kroki i podniosła wzrok znad książki, lekko się uśmiechnęła widząc Syriusza. Black usiadł na kanapie i poprawił włosy.

- Przepraszam, nie dałem rady wczoraj przyjść. Mieliśmy sytuację awaryjną, James nie czuł się najlepiej - powiedział Syriusz.

- Nie szkodzi, Syriusz - powiedziała i uśmiechnęła się - Pójdziemy się przejść? Jest tak pięknie na dworze.

- Pięknie, ale zimno - powiedział.

- Nie marudź, Syriusz, tam wcale nie jest tak zimno - powiedziała.

- Pochorujemy się - powiedział.

- Nic ci nie będzie - powiedziała - No chodz! Proooszę - przeciągnęła literkę, a Black jej uległ. Uśmiechnął się lekko.

- Niech Ci będzie, Konnie - powiedział wstając z kanapy - Będę czekał na ciebie za dziecięć minut przy wyjściu.

Po równo dziesięciu minutach Syriusz i Konnie wyszli z zamku na błonia. Syriusz czując zimno chciał się wrócić z powrotem do zamku, ale Konnie załapała go za rękę i pociągnęła. Zaczął lekko pruszyć śnieg, co dla Konnie, dodawało uroku.

- Czasem czuje się jak okropny przyjaciel - powiedział po chwili - James nam zawsze pomaga i jest dla nas zawsze, a ja mam wrażenie, że ja mu nie potrafię pomóc.

- Syriusz, jestem pewna, że mu wystarczy, że jesteś z nim w tym momencie - powidizala Konnie.

- Ale chciałabym żeby wiedział, że ja też jestem dla niego wsparciem. James robi dla nas za dużo, on się strasznie stara i to doceniam bardzo, ale mam wrażenie, że nie umiem mu tego samego okazać. Nie umiem pokazywać uczuć, ani o nich mówić.

- Potrafisz, Syriuszu - Teraz na przykład to robisz.

Syriusz zatrzymał się i włożył ręce do kieszeni płaszcza, westchnął cicho.

- Syriusz jesteś naprawdę wspaniałym człowiek - powiedziała patrząc mu w oczy.

- Nie musisz kłamać - powiedział.

- Nie kłamie, Syriusz - powiedziała.

- Dziękuję, Konnie - wyjął ręce z kieszeni i zalał ją za dłoń.

- Nie masz za co - powiedziała cicho.

Konnie miała czerwone policzki i nos od mrozu, wyglądała uroczo dla Syriusza.

- Mam, Konnie - przysunął się bliżej niej.

Dzieliło ich parę centymetrów. Syriuszowi zaczęło mocniej bić serce. Mimo zimna czuł ciepło. Zmieniejszył odległość między z nimi i pocałował delikatnie jej usta. Konnie położyła dłoń na jego policzku, oddając pocałunek. Serce miało wyskoczyć jej z klatki piersiowej.

Kwiat Konwalii | Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz