- Syriusz ubierz szalik, rozchorujesz się - powiedział James, gdy szykowali się do wyjścia.
Zbierali się na pociąg, którym mieli wrócić do domu na święta.
- Remus zapnij kurtkę - powiedział James, a Remus przewrócił oczami i zapiął kurtkę - Grzeczny chłopiec.
- Syriusz szalik, ja obok ciebie skakać nie będę jak się rozchorujesz - powiedział James biorąc szalik Syriusza do ręki i założył mu na szyję.
- Nie mam pięć lat, Rogaś - mruknął Syriusz poprawiając szalik.
- Weźcie przykład z Petera, zobaczcie jak ładnie - wskazał na Petera, który był opatulony ciasno szalik.
- To ty mi to zrobiłeś, James - mruknął Peter - Nie mogę oddychać.
W końcu wyszli z dormitorium. Syriusz chciał znaleźć jeszcze Konnie.
***Syriusz znalazł Konnie dopiero gdy wyszli z pociągu.
- Będziesz pisać? - zapytała.
- Oczywiście, że tak - uśmiechnął się lekko.
- Uważaj na siebie Syriusz i wesołych świąt - stanęła na palcach i pocałowała jego policzek.
Syriusz nie zdążył nic odpowiedzieć, bo Konnie już uciekła. Na jego policzkach pojawiły się rumieńce, które teraz równie dobrze mógł zwalić na zimno.
- Ty się rumienisz! Cholera ty się rumienisz! Ty się nigdy nie rumienisz - James prawie krzyczał do jego ucha.
Syriusz odwrócił się w jego stronę, James mial niepokojący uśmiech na twarzy.
- James, ogarnij się - powiedział Syriusz.
- Chodź już lepiej, tata już czeka - powiedział James.
Syriusz i James pożegnali się z Remusem i Peterem, po czym ruszyli w stronę taty Jamesa. Fleamont Potter miał już trochę siwiejące włosy, ale dalej podobne do swojego syna. Uśmiechnął się promiennie, kiedy zauważył zbliżających się do niego, Jamesa i Syriusza.
- Cześć tato - powiedział z uśmiechem James.
- Dzień dobry - Syriusz się uśmiechnął
- Miło was widzieć, wsiadajcie do auta. Mama już czeka - uśmiech nie znikał mu z twarzy.
Fleamont usiadł na kółkiem, a obok niego usiadł James. Syriusz usiadł z tyłu. James przez całą drogę opowiadał co się wydarzyło przez tw pół roku.
Dojechali do domu Potterów gdy było już całkowicie ciemno. Wyszli z auta, a Fleamont wyjął ich walizki. Jedną podał synowi, a drugą wziął sam.
Euphemia Potter, która ich widziała przez okno otworzyła drzwi. Miała uśmiech na twarzy.
- Moi chłopcy - powiedziała.
James odłożył walizkę i od razu przytulił mame, a ona pocałowała go w policzek. Gdy James wyzwolił się z uścisku matki, Euphemia podeszła do Syriusza.
- Miło cię widzieć, Syriuszu - pocałowała go w policzek i przytuliła.
- Panią też - uśmiechnął się.
- No już, rozbierajcie kurtki, zaraz będziemy jeść - powiedziała idąc do kuchni.
James i Syriusz rozebrali się i poszli za mamą Jamesa do kuchni. Euphemia postawiła talerze na stole i spojrzała z troską na Syriusza.
- W porządku, kochanie? Schudłeś - zapytała.
- Tak, Tak w porządku - powiedział.
Po kolacji pomogli posprzątać i poszli do pokoju Jamesa, gdzie spędzili resztę wieczoru.
***
CZYTASZ
Kwiat Konwalii | Syriusz Black
FanfictionKonwalia Douglas, jest puchonką kochającą zanurzyć się w świat literatury i odciąć się od świata rzeczywistego. Cierpi na bezsenność, a jej jedynym sposobem jest wymykanie się co wieczór do kuchni na gorąca herbatę z miodem, która potrafi ją ukoić...