Część 26.

2.2K 47 63
                                    

01.04.2021

Szósta rano. Znów wykłady mam stacjonarnie, zajebiście prawda? Nie wiem jaki łeb na to wpadł ale niech im będzie, dyskutowałam już na ten temat na grupowym czacie z ludźmi z roku i również do zachwyconych nie należeli. Zaczęłam ostatnio nawet z nimi pisać i rozmawiać. Nawet ich lubię. W każdym razie zaczęłam ostatnio myśleć na temat żartu na prima aprilis i jestem na tyle genialna że wymyśliłam pomalowanie Michała, dokładnie. Coś pewnie wyjdzie jeszcze w praniu ale to pomińmy.

Wykłady mam na godzinę dziesiątą więc mam sporo czasu na to, tak więc mając na uwadze że Maciak wrócił dwie godziny temu do domu poszłam po kosmetyki i usiadłam obok niego na łóżku, odgarnęłam jego włosy z czoła, przecież nie chcemy aby podkład został na włosach.

Dotknęłam świeżo namoczoną gąbeczką jego twarzy i nic, tak więc rozpoczęłam upiększanie, namalowałam mu piękne kreski, dokleiłam śliczne rzęski i prezentował się cudnie, posmarowałam mu usta czerwoną pomadką i wysłałam na nasz grupowy chat na którym byli wszyscy. Oczywiście wszyscy pizgali z tego a ja już dawno byłam w drodze na wykłady kiedy nagle zadzwonił telefon, Wiśniewska?

- No halo? - spytałam przełączając na głośnik i kładąc telefon na kolanach.

- No gdzie ty teraz masz wykłady? - spytała idąc gdzieś.

- No ja zaczynam za dwadzieścia minut w dziewiątce a co? - spytałam trąbiąc na faceta przede mną. Jebany nie umiejący jeździć pedał. - Kto ci dał prawo jazdy jebany debilu?!

- To bądź jak najszybciej się da pod piątką, do zobaczenia. - rozłączyła się. Dziwne, hmm chyba nic jej dzisiaj nie zrobiłam a najgorsze jest to że dziś prima aprilis... Ale starając się zachować spokój zaparkowałam pod uniwersytetem i wysiadłam najszybciej w swoim życiu idąc pędzącym krokiem pod wskazaną aule. Kiedy byłam już blisko zauważyłam Igę stojącą z dwoma kubkami kawy? Podeszłam bliżej z uśmiechem. - Dzień dobry piękna, mam coś dla ciebie. - podała mi Matche do ręki po czym zaczęła grzebać w torbie i wyciągnęła papierową torebkę po czym mi ją podała. W środku była drożdżówka z mojej ulubionej piekarni.

- A z jakiej to okazji? - spytałam całując ją w polik.

- Bez okazji. - ucięła sucho. Zaniepokoiło mnie to.

- Gadaj. Co zrobiłaś? - szybkie bicie serca i siódme poty gwarantowane.

- No mówię że bez okazji. - znów ucięła. Popatrzyłam na nią z podniesioną brwią. - Oj no dobra. - wiedziałam. - Pamiętasz tą swoją ładną, drogą sukienkę?

- Jaką. Kurwa. Drogą. Sukienkę.

- No ta taka złota z Guess'a... - oby nie to co myśle. - No to tak jakby ona się trochę rozdarła, tak na dwie części...

- Czy ty rozjebałaś moją sukienkę za tysiąc trzysta złotych? I ty myślisz że kawą to załatwisz? Iga kurwa. - wkurzyłam się, tak więc podeszłam do kosza na śmieci wyrzucając kawę, drożdżówkę i udałam się pod moją aulę. Nie chodziło o cenę ani o to że ją rozwaliła. Miałam to głęboko gdzieś. Chodziło o to z jaką lekkością to powiedziała. Dostałam tą sukienkę od rodziców na studniówkę. Ta suknia miała tyle wspomnień co ja kurwa włosów na głowie. Siedząc na zajęciach dostałam chyba z dwadzieścia sms-ów o tym że mnie przeprasza, nie odczytywałam, nie odpisywałam.

Podczas wykładów nie mogłam się skupić, wodziłam myślami do tej sukienki i do nadal nieodzywającego się Michała. NAtomiast mój wzrok błądził po każdej osobie z kolei aż natrafiłam na chłopaka, pokiwał do mnie, a ja absolutnie nie miałam ochoty dłużej tam siedzieć. Wstałam, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam. Ale niestety nie tylko ja.

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz