Na szczęście? / 2.1

5.1K 90 156
                                    

Obudził mnie dźwięk budzika, wstałam tak jak planowałam o dziewiątej. Sprawdziłam telefon, brak ważnych wiadomości tylko jakieś powiadomienia z tiktoka i instagrama od napalonych na mnie arabów.

Moje wykłady zaczynały się o dwunastej i kończyły o piętnastej, kurwa muszę teraz posprzątać bo później nie zdążę a przychodzi Michał. Niezmiernie się stresuję. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, związałam włosy które wczoraj zostały umyte i wyglądam jak z szopą na głowie, kolejny punkt do odhaczenia czyli wyprostować je. Zrobiłam makijaż i wyszłam z pomieszczenia, przechodząc obok.

Szukałam czegoś ciekawego tak abym się już nie przebierała i znalazłam. Ubrałam stare, przetarte ale fajne dzwony, pomyślałam o moich botkach na wyższym obcasie na wykłady. A do tego biały sweter z dekoltem. Wyszłam z łazienki i rozpoczęłam sprzątanie, odkurzyłam, umyłam podłogę, powycierałam kurze i ze stresu poszłam umyć klapę w łazience. Z transu wyrwał mnie dzwoniący telefon, Iga już na pewno nie śpi, jest przecież jedenasta. Jest jedenasta...

Wystrzeliłam do łazienki szybko nagrzewając prostownice i prostując moje nieukładające się kudły, ubrałam płaszcz, buty,  wzięłam komputer i wyszłam z domu pakując go do torebki. Szłam na tramwaj i nawet nie zaglądnęłam kto dzwonił, nie miałam czasu. Kiedy w końcu znalazłam się w dwudziestce wyciągnęłam mój telefon, byłam pewna że to moja przyjaciółka, studiuje na tym samym uniwerku, myliłam się to mój tata. Co im się tak nagle zebrało na mnie. Oddzwoniłam.

— Cześć, córcia przelałem ci pieniądze. — no tak, mój tato mnie utrzymywał. Choć miałam w planach iść do pracy, ten mówił że nie mam takiej potrzeby bo ma mnie jedyną. Po opłaceniu mieszkania, i po zapłaceniu rachunków zostawała mi niezła suma, była dla mnie. Nie pamiętam nawet, jak wiele mam oszczędności na różne wypady ze znajomymi.

— Dziękuje tato, ale na prawdę mówiłam ci że nie musisz aż tyle pieniędzy mi przelewać, przecież wiesz. — udałam oburzoną ale absolutnie mi to pasowało.

— Aj tam, wiesz że jesteś córeczką tatusia? — zapytał całując chyba głośnik, aż mnie ucho rozbolało.

— Ta córeczka ma dwadzieścia jeden lat.  — roześmiałam się cicho.

— No wiem, niestety. Powiedz, jak już rozmawiamy, co twoja matka chciała od ciebie wczoraj? Dzwoniła wielce oburzona jak karygodnie się zachowałaś. — powiedział z lekką nutą pogardy w stronę mojej mamy, rzecz jasna.

— Wydarła się na mnie pytając kiedy będę w Krakowie, zwyzywała mnie od samolubów i powiedziała że gdyby to ona dawała mi pieniądze to nic bym nie dostała... — przypomniało mi się jak poczułam się znów podłamana przez moją matkę i rozkleiłam się przy chłopaku którego znałam ledwie kilka minut.

— Głupia suka. Niech zajmie się sobą i swoimi pieniędzmi, jeszcze raz taka akcja a nie przekroczy progu mojego domu w święta choć robię to tylko dla twojej babci. — powiedział z przekąsem. — Powiedz lepiej czy przywieziesz jakiegoś chłopaka ze sobą? — spytał tajemniczym tonem.

— Ahh tato nie wiem, wątpie ale zobaczy się, a ty jakaś kobietę masz? — spytałam tym samym tonem, unosząc lekko brew.

— Wcześniej było nie a teraz nie wiem? Coś się szykuję. Tak.  poznałem jedną na siłowni i coraz lepiej nam się układa. — zaśmiałam się w prost do słuchawki wysiadając z dwudziestki i przechodząc przez pasy po to aby iść na przesiadkę. Wsiadłam do sto osiemdziesiątki i na moje nieszczęście stałam. — Z czego się śmiejesz co? — spytał również się śmiejąc.

— Z tego że nadal chodzisz na siłownie, podziwiam zapał w wieku pięćdziesięciu lat ,staruszku. — roześmiałam się do reszty, jednym uchem słuchając przystanków.

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz