Część 48.

1.7K 47 33
                                    

13.12.2021

Jestem w złotych tarasach. Szczerze, jak na połowę grudnia spodziewałam się większego spędu ludzi. Jednak nie jest aż tak źle. Mimo dość późnej godziny nie byłam aż tak wykończona. Nie byłam dzisiaj na wykładach ponieważ stwierdziłam że to dla mnie za dużo i że zdrowie psychiczne powinno być zawsze na pierwszym miejscu. Szukałam właśnie idealnego prezentu dla Michała. Nie bardzo wiedziałam jednak co mu kupić. To trochę paradoks, bo rok temu kiedy znałam go miesiąc wiedziałam a teraz nie wiem? Chodząc po sklepach byłam tak dziwnie ogarnięta złą energią że wiecznie się potykałam albo wpadałam na ludzi. Zaraz miałam zobaczyć się z Igą. Zepsuł jej się samochód, przyjeżdża pod galerię i jedziemy do kawiarnii. Oczywiście Michał siedział od rana w ,,swoim'' pokoju, więc nic za to nie mogłam że jeszcze nie wiedział o tym że na wykładach moja noga nie postała. Szczerze powiedziawszy przez moją głowę przebiegały myśli o zerwaniu. I to wcale nie tak że to ja chciałam to zrobić, tylko wydawało mi się że to on, nie chce już ze mną być. 

To tylko twoja psychika Dagmara, ogarnij się. 

Szukałam wzrokiem blondynki ale nigdzie jej nie widziałam aż w końcu ktoś podszedł chwytając mnie za barki, przez nie przeszły mnie ciarki i poczułam się jak by ktoś chciał mnie uprowadzić. Nie to tylko Wiśniewska. 

- Iga ty wariatko, prawie zawału dostałam. - westchnęłam, chwytając się teatralnie za serce.

- Ciebie też miło widzieć Daga. - udawała obrażoną świdrując mnie spojrzeniem. - Ładnie dzisiaj wyglądasz. - wyszczerzyła się pokazując rząd swoich białych, prawie wyprostowanych przez aparat zębów. 

- Wiadomo, zawsze i wszędzie. - puściłam jej oczko, ta pokiwała z dezaprobatą głową lecz poszłyśmy do auta. Wyruszyłyśmy w drogę która trwała nie całe dziesięć minut. Jak na przejechanie kilometra to nieźle Warszawko. Wysiadłyśmy i udałyśmy się do... Nero. Kto by się spodziewał. Zajęłyśmy miejsce w kąciku roślinnym zatapiając spojrzenia w menu. Jak zwykle miło czyta mi się sam napis o tutejszej ulubionej bagietce Michała. W końcu jednak postawiłam na mrożone latte oraz sernik na zimno a w czasie oczekiwania zajęłam się rozmową z zatroskaną Igą.

- O co wam chodzi? - spytała wyłączając telefon.

- To znaczy?

- Nie masz czasu nawet się do mnie odezwać na mess'ie i teraz nagle siedzimy i pijemy razem kawkę. Co się dzieje? - bacznie obserwowała mój każdy ruch, każdą łzę zbierającą się w ich dolinie. Wyciągnęła swoją dłoń na połowę stolika dając mi znak że mogę ją chwycić, że mam w niej oparcie. Westchnęłam powoli, zamykając powieki. Moje łzy zbierające się w oczach od kilku sekund poleciały po moich polikach a ja powoli się uspokajałam. 

- Przepraszam cię Iga. Jestem chujową przyjaciółką i wiem o tym, ale zrzuciłam na siebie taką odpowiedzialność... Nie mogę zawieźć taty, siebie... - gubiłam się w tym co chciałabym jej powiedzieć, tak dawno nie rozmawiałyśmy... - Michał mieszka w osobnym pokoju, nie rozmawiamy a jak dochodzi już do rozmowy to tylko się kłócimy. 

- A wy nie byliście w Gdańsku? - dopytywała gładząc mnie po wierzchu dłoni.

- Byliśmy. - rzuciłam.

- I? - zapytała nie rozumiejąc.

- I nic. Po powrocie jest nawet gorzej, ja już nie rozumiem co ja robie źle. - prychnęłam. - Jednak rozumiem, on czuje się odrzucony, niepotrzebny bo nie mam dla niego czasu a jak mam to jestem zmęczona i padam o dwudziestej drugiej. - mruknęłam. Po chwili otrzymałyśmy nasze zamówienie. Spotkanie przebiegało już raczej bez żadnych nie przyjemnych sytuacji gdyby nie telefon, telefon do mnie. 

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz