Część 22.

2.3K 50 36
                                    

Okazało się że mam anemię, biorę witaminy i czuje się już o niebo lepiej. Właśnie sprzątałam sypialnie a Michała nie było, w końcu dziś zostało mu dokładnie trzydzieści dni do premiery ,,patoreakcji''. Od rana był nie do zniesienia, mówił tylko jak to bardzo go irytuje moje zachowanie, że go nie wspieram bo nie mogę iść z nim do studia. Chciałam no ale samo się nie posprząta a nie będę zatrudniać nikogo tylko po to żeby posprzątał czterdziestometrowe mieszkanie, no bez jaj. Oczywiście starałam się z nim skontaktować ale szanse na to były znikłe, a przecież dzisiaj na wieczór jesteśmy umówieni z jego rodzicami na kolację, przypomniałam mu o tym rzecz jasna rano ale oburzony księciunio wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami po czym w krótkim sms-ie wytłumaczył się że nie specjalnie trzasnął nimi. Chciałabym to widzieć.

Skończyłam sprzątanie i usiadłam w salonie, znalazłam trochę czasu na odpoczynek, i okazyjne napisanie do niego.

Jak nie przyjedzie to ja nie zamierzam sama jechać i świecić za niego oczami, jesteśmy razem już pięć miesięcy licząc naszą małą przerwę a on nadal nie pojął tego że lepiej mnie nie wkurwiać kiedy mam okres? A właśnie od wczoraj go mam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jak nie przyjedzie to ja nie zamierzam sama jechać i świecić za niego oczami, jesteśmy razem już pięć miesięcy licząc naszą małą przerwę a on nadal nie pojął tego że lepiej mnie nie wkurwiać kiedy mam okres? A właśnie od wczoraj go mam. Leżałam tak sobie aż faktycznie nie wybiła godzina siedemnasta, szybko się uszykowałam zakładając na siebie jakiś niezobowiązujący strój składający się z obcisłych jeansów oraz sporego beżowego swetra, włosy związałam w kitkę, jakoś tam się pomalowałam i o siedemnastej czterdzieści byłam gotowa, kolacja była na dziewiętnasta ale wiedziałam że ten głąb się spóźni. I tak o prawie osiemnastej usłyszałam otwierane drzwi. Poszłam podminowana na korytarz i z miną conajmniej mordercy czekałam aż na mnie spojrzy, po paru chwilach w końcu się doczekałam.

- Wiesz, jest różnica między siedemnastą a kurwa w dupę pierdoloną osiemnastą! - powiedziałam rozzłoszczona.

- Nie spinaj się tak, okres masz czy co? - nie no zaraz dostanie po mordzie.

- Tak się składa paniczu że go mam. I co zatkało kakao? - spytałam dość zbitego z tropu chłopaka. - Tak myślałam, więc kurwa zbieraj dupę w troki i wypierdalaj bo jedziemy do twoich rodziców. - powiedziałam stanowczo chwytając kurtkę i ubierając buty.

- Czapkę chociaż weź. - stwierdził obojętnie.

- W dupsko sobie ta czapkę wsadź. - i trzasnęłam drzwiami szybko pisząc mu że to nie specjalnie, chciałam mu pokazać jak bardzo irytowało mnie jego zachowanie w stosunku do mnie od rana.

***

Siedzieliśmy właśnie przy stole, ja nie odzywałam się do niego a on do mnie, a jego rodzice? Doskonale widzieli że coś jest nie tak.

- To co? - zaczęła jego mama. - Może wina się napijemy?

- Nie będę chlał szczyn bogaczy. - powiedział oburzony odsuwając kieliszek wypełniony do połowy czerwonym płynem.

- A ty Dagmara?

- Ja z chęcią się napiję i uszanuje wkład w kolację. - chłopak spojrzał na mnie z ukosa ale nic nie powiedział. Mieliśmy tu nocować a ja miałam już ochotę wyjść. Po chwili prychnął ale to zignorowałam popijając nonszalancko wino. I od tego się zaczęło.

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz