Śnieg i pizgawica, czy to nie piękne? Grudzień, aż miło się oddycha minus dziesięcioma stopniami w stolicy. Każdy radzi sobie z tą pogodą w domu inaczej, ja biegam w góralskich ocieplanych skarpetach i piję herbatę a Michał tylko śpi pod kocem z termoforem, albo pisze teksty. Rzadko go nie ma bo w tą pogodę mało osób angażuje się w kręcenie teledysku. Jako przykładna dziewczyna stwierdziłam że zrobię nam obiad, pff żart.
Byłam głodna a na niego nie można liczyć. Chciałam zrobić coś kreatywnego, nie za bardzo też byłam pewna czy będzie mu smakować ale zdecydowałam się na rosół. Super potrawa, zwłaszcza na mój brak umiejętności kulinarnych, i tak dobrze wyglądał. Nawet nie zrobił się biały, bo rok temu umiałam nie spalić kotleta, usmażyć jajecznicę i zagotować mleko na płatki. Kiedy nalewałam zupę do misek przyszedł Michał, wyjątkowo nie było go w domu bo jechał do swojej menadżerki coś tam załatwić. Nigdy nie pytałam co i po co, bo po pierwsze w jakim celu? A po drugie nie rozumiałam połowy jego slangu raperskiego.
- Cześć Misia! - uwielbiałam jak do mnie tak mówił choć wcale nie miałam na imię Michalina. Załóżmy że to słodkie określenie nie jest zarezerwowane do konkretnego imienia. - Dzwonił mój tato z zapytaniem czy przyjdziemy na pierwszy dzień świąt czy na wigilię.
- Możemy na wigilię, napiszę do taty czy pasuje. - napisałam tak jak mówiłam i po chwili dostałam odpowiedź że pasuję żebyśmy przyjechali pierwszego dnia świąt bardziej niż na wigilię co było dziwne ale to olałam. - Pasuje. - Michał zaczął grzebać w telefonie. - A co robimy w drugi dzień świąt? - spytałam podając mu miskę.
- Ooo, rosół. - powiedział podekscytowany chwytając łyżkę i próbując. - Mmm, jakie dobre! No jak to co robimy, mamy ,,wigilię'' w sbm.
- I gdzie wtedy idziemy? - spytałam również kosztując zupy, nie była zła.
- Do Solara. - zjadł kolejną marchewkę z zupy. - No i bodajże piętnastego grudnia jest losowanie kto komu kupi prezent, chujowe to jest ale nic nie poradzę.
- To jest super pomysł, tylko ja nikogo nie znam i nie wiem co im kupić. - posmutniałam.
- Pomogę ci jak co. - mrugnął do mnie okiem sprawdzając powiadomienie. - Tata piszę że nie może się wraz z mamą doczekać aż cię poznają, stresuje się bardziej niż ty. - stwierdził wkładając miskę do zlewu. Skąd ten pomysł że się stresuję? Ja? Gdzie... Nigdy... Jak cholera.
Poszłam do łazienki przeprostować włosy przed wyjściem, muszę jakoś wyglądać. Ubrałam czerwony sweter z reniferem i skórzane czarne spodnie a do tego jakieś zimowe Converse'y. Ale buty nie teraz. Do wyjścia została mi jakaś godzina a ja byłam w połowie makijażu i w połowie zrobionymi włosami. Słuchałam muzyki, tym razem nie Matczaka.
,,Hey ladies, drop it down
Just wanna see you touch the ground
Don't be shy girl go Bananza
Shake ya body like a belly dancer''- Co ty robisz? - spytał Michał stojąc w futrynie kiedy to ja prostując włosy tańczyłam taniec brzucha do piosenki.
- Idę z Igą na zakupy i do pijalni czekolady, więc się szykuje. A to, no to tańczę. - spaliłam buraka.
- Dobrze ci w takim razie idzie. Kupisz mi czekoladę? - spytał a ja pokiwałam głową twierdząco. - Nie przeszkadzam. - powiedział całując mnie szybko w usta i wychodząc.
Kiedy skończyłam się malować, prostować włosy i tańczyć posprzątałam szybko w łazience i wyszłam dostając sms-a od Igi że zaraz będzie. Zdała prawo jazdy i teraz się chwali. Wyszłam szukając wzrokiem Michała ale w salonie po nim nic nie zostało prócz nieporządku, gdy zaglądnęłam po cichu do sypialni wszytko się rozjaśniło, Matczak spał z jego świętym notatnikiem w ręce i długopisem. Chyba mam pomysł na prezent dla niego. Podeszłam na palcach wyciągając rzeczy z dłoni i przykrywając go kocem.
CZYTASZ
Mata||Daj sobie spokój
Fanfic,,Jeżeli kochasz, czas zawsze odnajdziesz, nie mając nawet ani jednej chwili.'' Jeden, drugi i trzeci związek nie wypalają. Tylko że chłopak z pod drugiego związku chyba dalej kocha Dagę, ale czy mimo wszystkich trudności ona da mu szansę? Pierwsza...