Część 46.

1.4K 40 21
                                    

06.11.2021

Przecież to nie może być aż takie trudne no nie? Siedzę trzecią godzinę w bibliotece z Karolą i jak grochem o ścianę. Nic nie potrafię. A najgorzej że, nie wiem czego nie potrafię.

- Ja już nie dam rady. - poległam kładąc głowę na książkach. Dziewczyna chyba na mnie patrzyła.

- No to daj sobie spokój, jedź do domu i odpocznij dziewczyno w końcu od nauki. - stwierdziła brunetka szperając w torebce. Patrzyłam na nią nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wszyscy odradzają mi uczenia się. Przypominam, bez pracy nie ma kołaczy. - No dalej leć, ja za chwilę i tak wychodzę bo jestem umówiona. - dodała lekko się pesząc.

- Ooo, z kim? - spytałam rzeczywiście pakując książki do torby.

- Z przyjacielem. - ucięła.

- Tsa, przyjaciel. - prychnęłam - Tylko przyjaciel, nie wierzę. - zaśmiałam się na co ta mimowolnie zawtórowała. - Do zobaczenia, żadnych dzieci i do jutra! - krzyknęłam szeptem, pamiętając że jestem w bibliotece.

Wracałam właśnie do domu, zastanawiałam się co z Michałem. Mijaliśmy się od dwóch dni, jego nie było, mnie nie było. Nie okazywał zainteresowania to i ja go nie okazywałam. Stojąc na pasach zauważyłam powiadomienie z messengera, pełna nadziei włączyłam aplikację a po wejściu na nią okazało się że to grupa ze studi. Zostałam na grupie uroczyście poinformowana o jutrzejszej wejściówce. Skakałam ze szczęścia. Tak więc gdy tylko weszłam do domu, zapalając światło udałam się do sypialni. Rozłożyłam moje rzeczy po czym poszłam coś zjeść. Ja to mam jednak nie farta bo do domu wszedł Michał. Przez ostatnie dwa dni spał na kanapie więc przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu to zaszczyt. Gdy tylko wszedł głębiej do pokoju jego wyra twarzy się zmienił. Stał się taki jakby nieobecny. Udawał bowiem że mnie tutaj nie ma, zrobiłam sobie kanapki po czym usiadłam do stołu oglądając zakłopotana zielonego ogórka wzdłuż i w szerz.

Obserwowałam go uważnie jak sięga po kubek z szafki, jak piszę coś w telefonie, jak zalewa herbatę i jak siada na przeciwko mnie. Wbiłam sprawnie wzrok z swoje uda i zastanawiałam się czy aby na pewno mam dwadzieścia dwa lata, zachowuje się jak dziecko.

- To... Co będziesz robiła? - spytał nieco opryskliwym tonem.

- Ym, uczyła się. - ucięłam jedząc kanapkę.

- Jak zwykle. - prychnął.

- Z czym masz znowu problem? - spytałam już nieco zdziwiona jego reakcją. Chłopak nic nie mówił. - No powiedz coś, wyduś to z siebie. - byłam coraz mocniej zdenerwowana, podobnie jak on, aż wybuchł.

- Mam problem z tobą! Wiecznie się tylko uczysz i uczysz i nigdy nie masz czasu dla mnie. A ja mimo nagrywek zawsze się urywałem.

- No i co z tego? Twoja ,,praca'' - pokazałam palcami cudzysłów. - Jest bardzo elastyczna. A poza tym ty już pracujesz a ja jeszcze się uczę. - wysyczałam.

- ,,Praca"? Co chcesz przez ten cudzysłów powiedzieć? - zrozumiał to nie tak jak miał. 

- To nie tak miało zabr...

- Z resztą, ja z tej mojej ,,pracy'' chociaż coś mam. - zamilkł na chwilę, nie rozumiałam o co mu chodzi. - A ty pewnie nie zdasz tych studi. - on też zamilkł a mi opadła szczęka. Nie musiał tego ując w takie słowa ale jak chce. 

- Cokolwiek. - i poszłam do sypialni zatrzaskując się w niej, zsunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać. Taka przecież była prawda, ja już nie dawałam sobie rady a Michał utwierdził mnie w przekonaniu że faktycznie nie zdam, jestem taka beznadziejna. Zgasiłam światło w pokoju i po prostu opadłam na łóżko chcąc jak najszybciej ulotnić się z tego miejsca myślami...

***

Coś zakłóca mój sen, to ktoś szturchający mnie w ramię. Chce dalej spać, mam spuchnięte oczy od płaczu i zachrypły głos a on próbuje mnie rozbudzić. 

- połóż się obok mnie i daj mi spać. - wycharczałam. Poczułam jednak ugięcie się materaca zaraz przy moim brzuchu. I jego ciche parsknięcie. Otworzyłam lekko oczy dalej widząc ciemność. 

- Jedziemy na wycieczkę do Gdańska. - stwierdził, nie zrozumiałam przesłania. 

- To miłego, kocham cię i uważaj na siebie. 

- Głuptasie, z tobą. - dodał. - Mamy za dwie godziny pociąg, spakowałem ciebie i siebie. Dotlenimy się trochę, ty się pouczysz ja popiszę. Co ty na to? - czy my się nie kłóciliśmy kilka godzin wcześniej? 

- Niech ci będzie. - wstałam rozciągając kończyny. Byłam zmęczona ale jeśli to ma uratować nasz związek to w to wchodzę. - wziąłeś na pewno moje wszystkie materiały? - upewniałam się zakluczając drzwi. 

- Tak, spakowałem całe twoje biurko. - zaśmiał się taszcząc walizki do auta. Wsiadłam za kierownice kierując się na dworzec. Jechaliśmy w ciszy, nadal byłam zawiedziona jak i przekonana że po części miał rację. Chyba wiedział że o tym myślę bo po chwili jednak postanowił się odezwać. - Będziesz dobrym prawnikiem. - uciął wyraźnie spięty.

- Kilka godzin mówiłeś co innego. - stwierdziłam jadąc po pustej drodze, z tego co zdążyłam sprawdzić jest godzina trzecia dwadzieścia.

- Jestem głupi wiesz o tym, przepraszam... - ja już przestałam wierzyć w jego przeprosiny. 

- A ja jestem bardzo naiwna, w porządku dziękuje. - ucięłam parkując samochód. Wyciągnęłam swoją walizkę i udaliśmy się na peron. Bilety kupił przez internet więc siedząc na walizkach czekaliśmy na pociąg który miał pojawić się lada chwila. Kiedy to się stało wsiedliśmy do niego zajmując miejsca w przedziale. Z racji covida obowiązywała przestrzeń w przedziale, i mogły tam przebywać tylko trzy osoby, do przedziału weszła również jakaś starsza pani witając się ciepło, założyła zatyczki do uszu i chyba poszła spać. Ja w tym czasie oparłam się o siedzenie na przeciwko Matczaka i patrzyłam pusto w jego oczy. Pociąg ruszył, konduktor sprawdził nasze bilety po czym w spokoju mogliśmy odetchnąć. Było chłodnawo ale o tym nie pomyślałam więc objęłam się szczelniej rękoma i oparłam głowę o zagłówek przymykając oczy. Gdy poczułam że powoli odpływam w krainę snów Michał nakrył mnie kocem, nie wiem skąd go wziął ale nie miałam siłī nic mówić więc blado się uśmiechnęłam i dalej zatapiałam się we własnej rzeczywistości. 

***

Michał siedział właśnie na parapecie w naszym apartamencie i pisał coś w komputerze, mieliśmy spędzić tu trzy noce a ja stwierdziłam że ten pierwszy dzień chce odespać więc po prostu cały dzień praktycznie leżałam, Michał się martwił ale nic za to nie mogę że nie miałam na nic siły. Byłam wyprana z życia przez uczelnie. Tak więc dzielnie spałam do osiemnastej. 

- Dagmara żyjesz? - spytał Michał śmiejąc się. Dalej miał głowę w komputerze. 

- Tsaa - odpowiedziałam wstając, ubrałam jakieś kapcie i poszłam do łazienki. Opłukałam twarz, związałam włosy, ogarnęłam lekko makijaż i byłam zupełnie inną osobą. Powoli nie byłam podobna do samej siebie, zmieniłam się. - Żyje, idziemy gdzieś? - spytałam podchodząc bliżej niego. Ten spojrzał na mnie odkładając komputer po czym po prostu mnie objął, nie wiem co miał na myśli ale doskonale to poczułam, czułam że mimo słownego umniejszania jest ze mną, czuje jego wsparcie w geście. Poczułam siłę w sobie. Oderwałam się od niego kładąc swoje dłonie na jego polikach po czym wtopiłam je w jego. 

,,Czy pocałunek nie jest prawdziwym autografem miłości?''

W naszym przypadku nie chodziło do końca o to, było to pożądanie wymieszane z bezsilnością, oboje mieliśmy dość zatracając się we własnych osobach, ale nikt tego nie widział. 

Nawet my...



1/2? 1/3? hmmm

6 to the end...

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz