Część 6 / 2

1.7K 66 198
                                    

Piątek (dzień wyjazdu)

Kończę zmianę i zbieram się na pociąg. Naczy tak prawie bo jeszcze muszę wskoczyć do domu i się spakować... Od godziny dziesiątej rano nawalają na grupie chłopacy jak bardzo się cieszą z pomysłu który wymyślił Szczepan. Ja oczywiście nastawiłam się bardziej optymistycznie na ten wyjazd niż wcześniej ale dalej miałam pewne obawy.

Od grupy Gombaoo: 20 pod filarem na pierwszym peronie.

Od grupy Gombaoo: Jak się ktoś spóźni to mu wjebie.

Do grupy Gombaoo: Tak, tak. Będę!

Wcześniej stwierdziłam że może powinnam powiadomić Mateusza, tak więc o godzinie jedenastej zaczęłam nawijać w jego biurze jakie bluzki ze sobą zapakuje, chłopak absolutnie mnie nie słuchał ale moje wewnętrzne dziecko zostało uszczęśliwione. Jednak o godzinie szesnastej stwierdziłam że powinnam mu przypomnieć, dlatego też poszłam do jego biura, nie pukając weszłam jak do siebie. Dzisiaj było wyjątkowo gorąco i szef dał nam przyzwolenie na przyjście w normalnych ubraniach, tak więc ja miałam na sobie jasne jeansy i białą przylegającą bluzkę. Nie zamierzałam się przebierać do wyjazdu. Za to Mateusz? Mateusz miał na sobie również jasne jeansy i biały luźny t-shirt. Och ironio. Gdy zagłębiłam się w czeluście jego biura zobaczyłam Igora siedzącego w fotelu i przeglądającego coś na telefonie, on też nie wyglądał dzisiaj źle, tylko włosy miał nie ułożone.

A Mateusz miał dzisiaj wyczesane do tyłu na żel, cholernie pasująca do niego fryzura. Zawahałam się przez chwilę czy się odezwać, nie zauważyli mnie bo drzwi były otwarte aby nie było tak duszno. Jednak chrząknęłam.

- O Dagmara, co chcesz? - spytał Igor wyraźnie się prostując.

- Ymm, przyszłam się pożegnać, narazie chłopaki. - rzuciłam wychodząc z biura i kierując się nieco zawiedziona na dół, zatrzymał mnie głos chłopaka.

- Czekaj! - podszedł do mnie. - Co tak szybko uciekasz? - spytał poprawiając mi rękaw bluzki, aż mnie przeszedł prąd w tym miejscu.

- Spieszę się, po za tym zaczesuj częściej tak włosy. Pasują ci. - mruknęłam czując wzrok chłopaka na mnie. - Lecę. - chciałam już iść.

- Gdzie?

- Mówiłam ci przecież. - bąknęłam czując się głupio że na prawdę mnie nie słuchał.

- Nie słuchałem, sorry. - nie bardzo szczere te twoje przeprosinki.

- No cóż. Tak więc jadę do chał... - nie dał mi dokończyć.

- Do chałup, wiem. - uśmiechnął się szeroko, nie rozumiałam tego chłopaka.

- Ale...

- Nie gadaj tylko leć, za trzy godziny masz pociąg a są teraz korki, pisz jak dojedziesz. - uśmiechnął się obracając moim ciałem i kierując nim na dół, zanim jednak skierowałam się faktycznie w dół chciałam objąć chłopaka ale on był szybszy i złożył pocałunek na moim czole. - Idź obiboku. - zaśmiał się.

- Dobrze ignorancie, do zobaczenia. - zbiegłam po schodach cała czerwona i żegnając się donośnie wyszłam, uradowana z mojego tygodniowego urlopu. Chciałam zadzwonić do Janka tak jak prosiła mnie Iga ale postanowiłam chwilę poczekać, nie będę mu mamusiowała bo wiem że tego nienawidzi, a jestem do tego przymuszona. Wsiadłam do auta jak co popołudnie błagając o małe korki, niestety nie zostało to dzisiaj wysłuchane bo zanim dojechałam do domu to minęła godzina, na biegu się pakowałam biorąc wszystko co wydawało mi się potrzebne, mam chyba dziesięć par spodni na pięć dni i piętnaście bluzek. Jestem pojebana. Zdecydowałam się w trakcie drogi na pociąg zadzwonić do Janka bo będę jechać uberem. Gdy się spakowałam zostało mi czterdzieści minut do dwudziestej, zamówiłam ubera i czekając na niego spaliłam na balkonie. Wzięłam jeszcze poduszkę i wyszłam po dziesięciu minutach.

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz