Część 21 / 2

1.4K 52 57
                                    


Siedzę już siódmą godzinę w poczekalni, w szpitalu. Wolałabym siedzieć w tym momencie w każdej innej poczekalni ale nie tutaj. Nie wyobrażacie sobie nawet jak bardzo moje serce potrzebuje teraz impulsu który potwierdziłby że jeszcze bije. Bo ja tego już nie czuję. Nie czuje że żyję. Nie chcę aby mój tato umierał, a to najlepszy scenariusz jaki teraz może nas czekać. Siedzę tutaj wraz z Alicją i obie odchodzimy od zmysłów. Mam dość. Moje powieki same się zamykają, podobnie jak Alicji pochrapującej cicho na moim ramieniu. Staram się ratować kawą ale i ona w którymś momencie przestaje działać i tylko bardziej mnie dobija.

- Pani Jankowska? - spytała pani stojąca tuż nade mną. Biały kitel i te dziwne buty przypominające te w których biegałam jak byłam młodsza po ogrodzie, tylko że w tym miejscu nie ma nic z beztroski i szczęścia. Pokiwałam głową budząc lekko Alicję. - Pani Tata jest w stanie stabilnym. Wykonujemy szereg badań i musimy przyznać że mimo sytuacji rokowania się poprawiły. 

Właśnie tego potrzebowałam żeby moje serce ożyło, moje kąciki lekko drgnęły ku górze a w moich oczach zebrały się łzy, szczęścia, i ulgi.

- Może Pani jechać odpocząć, Pan Jankowski śpi i przewozimy go na inny oddział gdzie na razie nie ma odwiedzin.

Pokiwałam głową w geście zrozumienia. Wstałam chwytając Alicję i wyszłyśmy powolnym krokiem z budynku. Rozeszłyśmy się do swoich aut i miałam zamiar jechać do domu. Odpaliłam silnik odjeżdżając spod szpitala. To był na prawdę trudny dzień. Byłam wykończona i marzyłam tylko i wyłącznie o położeniu się do łóżka. Gdy podjechałam pod blok mignęło mi dziwne auto. Moje serce przyspieszyło ale postawiłam na wersję mojej bujnej zmęczonej psychiki. Tak więc bez zbędnego rozglądania się ruszyłam do klatki. Schodek po schodku zbliżałam się do drzwi, coraz mocniej czułam znane mi perfumy i coraz mocniej się bałam. Gdy okrążyłam przerwę między piętrami wchodząc na ostatni rząd schodów prowadzących do mojego mieszkania, stanęłam jak wryta. W jednej sekundzie odechciało mi się spać, i oddychać. Siedział tam Mateusz, z wielkim bukietem kwiatów. I to nie byle jakich, jeśli kiedykolwiek mówiłam że nie nawidzę kwiatów to nie kłamałam, ale jest kwiat który należy do odstępstwa od reguły, jest nim bratek. Tak kocham bratki. I to nie żaden żart. A ten psychol siedział tutaj z bukietem bratków między nogami i z głową schowaną w dłoniach. Pewnie się tutaj sporo naczekał... Ale mnie to nie obchodzi, nic co jest związane z nim mnie nie interesuje. Nie powinno mnie to interesować, jestem tylko ciekawa po co tu jest. I tyle.

Chrząknęłam chcąc zaznaczyć swoją obecność stanowczo, ale złamał mi się głos i w efekcie zabrzmiało to tak jakbym się śliną zakrztusiła, po mistrzowsku Daga. Chłopak natychmiastowo się podniósł, spojrzał na mnie z góry na dół i lekko uniósł prawy kącik a na miejsce polika bez skazy pojawił się mały dołeczek. To wcale nie tak że dalej żywię do niego uczucia. Po prostu nie czuje z nim aż tak silnej więzi co z Michałem. Plus teraz to nie ma nic do omawiania, Michał po raz kolejny mnie oszukał a Mateusz mnie uderzył. W jakie ja gówno się pakuje.

- Co tu robisz? - spytałam mijając go na schodach.

- On jest w domu? - nawet nie odpowiedział na zadane pytanie, ale widziałam w jego oczach coś innego niż zazdrość. To było... Zakłopotanie?

- Nie. - otwierałam drzwi czekając na rozwój sytuacji.

- Mógłbym wejść? Chcę porozmawiać. - nie miałam na to ochoty, tym bardziej że dalej jego czyn powodował u mnie lęk przed nim, jeśli uderzył raz zrobi to i kolejny, i kolejny. A ja już na to nie pozwolę. Jednak z przekąsem pokiwałam głową zapraszając go do środka, zdjął buty udając się do kuchni. - Te kwiaty są dla ciebie, weź je.

- Nie trzeba było mi kupować kwiatów. Ale dziękuje. - pokiwałam głową mierzwiąc sobie grzywkę. Wstawiłam je do szklanki uprzednio nalewając do niej wody, chłopak przez ten czas cały czas mi się przyglądał. Czułam się nie swojo. Nie komfortowo we własnym mieszkaniu, i może nie powinnam była słuchać emocji ale to zrobiłam. - Zamierzasz coś powiedzieć? Czy znów wybierzesz drugą metodę przez pięść do rozumu? - chłopak spojrzał na mnie w zdziwieniu na które zaraz wpłynęła fala smutku.

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz