Część 24 / 2

1.4K 60 196
                                    

- Dagma... - słyszałam ciągle swoje imię, ale nie umiałam odpowiedzieć że to ja, ten ktoś nie zadawał mi pytania czy jestem Dagmara tylko stwierdzał to.  Zdecydowałam że chyba czas otworzyć oczy. Po otwarciu lekko się zdziwiłam, mój szef? - Dagmara, dobry Boże. - odetchnął pomagając mi usiąść. - Wszystko w porządku?

- Nie bardzo wiem, co się stało. - chwyciłam się za potylicę, w którą z resztą uderzyłam upadając na ziemie.

- Zemdlałaś na jakieś 3 minuty, Karetka już jedzie. - uśmiechnął się, dalej trzymając moje plecy. Pokiwałam głową czując że coś cieknie mi z nosa, dotykając cieczy zauważyłam krew. - Marlena przynieś chusteczki.

- Może szef zadzwonić do mojego chłopaka i powiedzieć mu gdzie jadę? - wydukałam cicho patrząc jak na podłogę kapie moja krew, ciekawy widok.

- Jasne. - podał mi telefon, który odblokowałam, podając mu go. - Dzień dobry, z tej strony szef Dagmary, chciałem przekazać że zabiera ją karetka. - chwila ciszy. - Nie wiem, straciła przytomność, krwawi jej nos. - znów chwila ciszy. - Tak to ten od strony nero, Do widzenia. - oddał mi telefon. - Twój chłopak się zmartwił, przyjedzie po ciebie do szpitala, a ty wracasz do domu i odpoczywasz. Jakoś sobie damy rade. - przybliżył się. - Mimo tego że jesteś pracowniczką miesiąca.

- Słyszałam! - krzyknęła blondynką zaraz obok mnie, podając mi chusteczki.

- A nie powinnaś. - zaśmiał się...

***

Leżałam na sali obserwacji, dopiero mnie tutaj przywieźli, a ja czuje się coraz gorzej, znów mam zawroty głowy a lekarz chyba to zauważył, nie chce żeby mi coś było. Nie mogę być chora, musze zadbać o mojego tatę. Chciało mi się siku, wstałam więc w celu załatwienia potrzeby, akurat do sali wchodziła pielęgniarka. I znów. Ciemno przed oczami i ugięcie kolan. A później już tylko stłumione głosy ludzi stojących w okół mnie.

Gdy znów się przebudziłam byłam podpięta do każdego możliwego urządzenia i nawet nie zliczę ile miałam w sobie kabelków. Wszystko pikało i wydawało z siebie dźwięki. Do sali wszedł lekarz.

- Obudziła się pani, świetnie. - podszedł do mnie świecąc mi w gałki oczne, poczułam nagle że mam coś nie tak z nosem, dotknęłam go czując w nim tamponadę, niech mi ktoś to wyjmie.

- Niech Pan to wyjmie, proszę. - załkałam czując ból głowy. - Co mi jest?

- Trudno powiedzieć, jest dużo chorób o takich objawach. Kiedy się to pani zaczęło? 

- Wydaje mi się że mam tak od tygodnia, ale dopiero dzisiaj aż tak się nasiliło. Miałam kiedyś tylko raz taką sytuację.

- Czy było to jakieś zatłoczone miejsce? Duszne?

- Em, owszem.

- W porządku. - zaczął sobie coś pisać na kartotece. - Zrobimy jeszcze kilka badań, i wieczorem Panią wypuścimy, zawołam pielęgniarkę do zdjęcia tamponady, i wpuszczę Pani bliskich. - wyszedł, a z tego co słyszałam wołał jakaś babeczkę która po krótkiej chwili przyszła do mnie do sali, wyjęła mi to ustrojstwo i poleciła żebym się zdrzemnęła na odzyskanie sił, ale ja chciałam być koniecznie w domu, tylko tam mogę spokojnie odpocząć. Do sali znów ktoś wszedł, tym razem na jego widok się ucieszyłam. Michał.

- Cześć misia. - podszedł do mnie, przysuwając krzesełko, cholernie jak domniemam nie wygodne. - Martwiłem się o ciebie. - wyszeptał całując moje czoło. - Wiedzą co ci jest?

- Nie wiem, robią mi jakieś badania i wieczorem mogę jechać do domu. - powiedziałam cicho, było mi zimno.

- Dobrze, zostane z tobą. Szczepan po nas przyjedzie jak będziesz wypisywana. - uśmiechnął się.

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz