Część 12 / 2

1.3K 60 88
                                    

Pov. Dagmara

- Dzięki że nas uratowałaś. - żartował Wygi wychodząc z auta i żegnając się ze mną buziakiem w polik. 

- Nie ma sprawy, przyjaciela nie uratuje? Ale nie chlejcie tak mocno na mieście... - obróciłam się do tyłu widząc Michała grzebiącego w telefonie. Całą drogę Wygi utrzymał go przy życiu gadając do niego jakieś sprośne teksty po których Michał krzywił się niezmiernie. a ja nie zauważalnie się uśmiechałam na ten widok. - A ty wysiadasz z nim? 

- Zawiozłabyś mnie do starych? - pokiwałam głową żegnając się z blondynem i odjechałam. Droga minęła nam w ciszy. Niespotykane. Gdy zaparkowałam pod domem dotarło do mnie że chłopak zasnął, z odpalonym telefonem w ręku. Wyciągnęłam więc telefon robiąc sobie kilka słodkich zdjęć z nim w tle po czym odłożyłam go na siedzenie obok i zaczęłam go budzić. Po kilku nieudanych próbach obudzenia go chłopak otworzył oczy będąc dość zszokowanym ale po chwili chyba do niego dotarło gdzie się znajduję. Podał mi telefon. - Zadzwoń do mamy i zapytaj czy mi otworzy, proszę. - Niechętnie kiwnęłam głową odblokowując jego telefon na ten sam kod co kiedyś. Wybrałam numer do mamy Michała w głowie przeklinając go za ten telefon żebym go odebrała. 

- Dobry wieczór pani Arletto. Z tej strony Daga, przepraszam za taką późną godzinę... 

- O Dagmarcia... Nic się nie stało, na Dominikanie o tej godzinie nie śpimy.

- A to dobrze się składa bo... - wcięło mnie lekko. Spojrzałam na zdezorientowanego Michała który nie rozumiał o co mi biega. - Powiedziała Pani na Dominikanie? 

- No tak, wylecieliśmy wczoraj wieczorem. A co się dzieje? - spytała lekko skonfundowana. W końcu czemu to ja odbieram telefon Michała o czwartej nad ranem. 

- Michał poprosił mnie żebym go odebrała z imprezy bo mieli drogą taksówkę i nie ma państwa a stoimy pod domem. - parsknęłam śmiechem. 

- A ten wariat nie ma kluczy? - roześmiała się po drugiej stronie jego mama. Obróciłam się w jego stronę.

- Masz klucze od domu? 

- Nie. 

- Nie ma kluczy. - zaśmiałam się już teraz szczerze. Wiedziałam już co mnie czeka.

***

- Dasz sobie radę? - spytałam przebrana w piżamę. 

- Mogę sobie nalać coś do picia? - spytał siadając okrakiem na fotelu. Przełknęłam ślinę. 

- Tak, czuj się jak u siebie. Dałam ci dwa koce bo będzie ci tu zimno. Ja mam rano pracę więc masz tu klucze i po prostu odbiorę je od ciebie jak będę wracać do domu. - kiwnął głową a ja poszłam już w kierunku sypialni. 

- Dobranoc Daga! - krzyknął z salonu, na prawdę zrobiło mi się miło że to właśnie on mi to powiedział. 

- Dobranoc misiek... - szepnęłam niesłyszalnie wchodząc do pokoju i kładąc się do łóżka. Jeszcze długie minuty biłam się z myślami czy nie iść tam do niego. Jestem pojebana. 

***

Obudziło mnie stukanie do drzwi, gdy spojrzałam na zegarek ujrzałam godzinę za dziesięć jedenastą. Świetnie, mam godzinę do pojawienia się w pracy. Zerwałam się z łóżka sprawdzając szybko telefon i widząc kilka nieodebranych od Mateusza, zajebiście. Poszłam do drzwi z których wydobywał się dalej dźwięk pukania. Zerknęłam jeszcze do salonu widząc przykrytego po same uszy Michała. Otworzyłam drzwi a w nich stał Mateusz. 

- Już myślałem że zaspałaś. - parsknął. 

- Bo tak właśnie jest. - cmoknęłam go szybko w usta, zapraszając go do środka. Nie miałam przecież nic do ukrycia. Jednak Mateusz był innego zdania. 

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz