17🧪

307 30 25
                                    

- Meridith mogłabyś chociaż trochę zwolnić?- zdyszana nastolatka próbowała dogonić pełną sił gryfonkę.

- Nie mamy na to czasu Ade!- machnęła rękami.- Arvel już na mnie czeka przed wyjściem.

- No to sobie poczeka, moje zdrowie jest ważniejsze niż jakieś wasze randki nie randki.- mruknęła blondynka poprawiając torebkę.

- Jaasne.- przeciągnęła.- Bo już tutaj umierasz i masz zawał.

- A, żebyś wiedziała!- zaśmiała się i dogoniła przyjaciółkę.

Adele już o dziesiątej rano została, dość brutalnie, wyciągnięta z łóżka. Normandia wymagała od niej towarzystwa w przygotowaniu się do spotkania z chłopakiem, musiała jej towarzyszyć nawet w drodze! Gdyby Lislen'ówna miała wybrać trzy rzeczy jakich nie lubi najbardziej, byłyby to: pośpiech, wczesne wstawanie z łóżka oraz szykowanie swojej przyjaciółki na spotkania. W samym jednym poranku wszystkie te czynności zostały zrealizowane przez pewną brunetkę o imieniu zaczynającym się na literę ,,M".

- Po co ja tak właściwie z tobą idę?

- Bo mnie kochasz?- posłała błękitnookiej swój najszerszy uśmiech.

- Gdybym chociaż wiedziała za co.- wzniosła, teatralnie, ręce ku niebu.

Gdy nastolatki znalazły się przy drzwiach wyjściowych blondynka zauważyła szarookiego chłopaka.

- Cześć Arvel.- uśmiechnęła się lekko i popchnęła w jego stronę Meridith.- Daję ci ją w twoje ręce, potrafi zamęczyć człowieka.- zaśmiała się.

- Hej Adele.- odwzajemnił śmiech.- Uwierz mi, że już się o tym przekonałem na własnej skórze.

- Tak, tak, super się mnie obgaduje.- wywróciła oczami, sama zainteresowana.- Chodźmy już Arv, Adele i tak musi coś kupić.

- Jasne, na razie Adele!

Gryfonka pomachała parze na pożegnanie i wolnym krokiem skierowała się do miasteczka. Przed wyjściem z zamku jasnooka musiała założyć na siebie dość gruby sweter i płaszcz, mimo, że promienie słońca padały na trawę, to było dosyć zimno. Dzień wcześniej została poinformowana przez huncwotów, że przez pierwsze dwie godziny nie będą mogli jej towarzyszyć. Kiedy tylko próbowała dopytać, zostawała zbywana lub temat był zmieniany. Nie naciskała.

Przeszła przez bramę i trafiła na największą aleję miasteczka. Najciekawsze sklepy mieściły się właśnie tutaj, mały sklep podobny do ,,Esów i Floresów", Miodowe Królestwo, Sklep Zonka i wiele innych. Uwielbiała tutaj przebywać, często słyszała i widziała biegające, śmiejące się dzieciaki. Mogłaby tu przebywać godzinami.

Kiedy miała wstąpić już do sklepu odzieżowego, zauważyła kątem oka przemykającego się obok niej rudowłosego chłopaka. Bardzo dobrze go znała i miała z nim wiele do wyjaśnienia.

- Ivan!- krzyknęła lekko i machnęła ręką na ślizgona. 

Jasnooki odwrócił głowę i gdy spostrzegł swoją koleżankę zawrócił i podszedł.

- Cześć Adele, wołałaś?

- Tak Iv, wołałam.- podparła dłonie na bokach i spojrzała na chłopaka ostrym wzrokiem.- Okłamałeś mnie.

- Kiedy?!- zaoponował i spojrzał na dziewczynę niezrozumiale.

- Jakiś czas temu. Chodź w bardziej ustronne miejsce.- pociągnęła, nie za mocno, rudowłosego za rękaw i poprowadziła do szpary między budynkami. Tutaj już ich raczej nikt nie będzie słuchał.

- O co chodzi Ade?

- Po pierwsze: powiedziałeś, że Snape siedzi w bibliotece o określonych godzinach. I nawet się to zgadzało na początku, jednak potem zaczął przesiadywać tam całymi wieczorami.- spojrzała mocno na ucznia domu węża.

Czarne oczy, Czarna dusza | Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz