24🧪

253 29 19
                                    

Może i spałaby dłużej, gdyby nie wdzierające się do pomieszczenia i padające na jej twarz promienie słońca. Przeciągnęła się kilka razy i podniosła lekko na łokciach, mrużąc oczy rozglądnęła się po pokoju. Na jednym z łóżek zauważyła wciąż śpiącą Albertinę, drugie było puste. Ociągając się nieco, wstała i skierowała się do łazienki, kątem oka zauważyła na zegarze, że było już grubo po dziesiątej. 

Po porannej toalecie Adele postanowiła zacząć szukać swojej dzień wcześniej zgubionej różdżki, bez niej czuła się jak bez ręki. Po przepatrzeniu wszystkich stolików nocnych i biurek, skierowała się w stronę pokoju wspólnego. Zastała go w niemal identycznym stanie co kilka godzin wcześniej, co poniektórych osób już nie było. Po kilku chwilach rozglądania się znalazła na jednym z parapetów wykonaną z klonu własność, na szczęście była w takim samym stanie jak przed pozostawieniem jej. 

Wzdrygnęła się lekko, kiedy po jej prawej stronie rozległo się głośniejsze chrapnięcie. Złapała się za serce i pokręciła lekko głową, chłopak którego znała z widzenia odwrócił się tylko na drugi bok. Usłyszała jak kilka kroków za nią otwierają się drzwi, przez nie weszła jej przyjaciółka.

- O, jesteś.- uśmiechnęła się i przystanęła Normandia.

- Jestem, jestem. Gdzie byłaś?

W odpowiedzi nastolatka otworzyła torbę, w środku niej znajdowała się masa przekąsek. W jednej chwili Adele przypomniała sobie jak głodna jest.

- Skrzaty mi trochę dały jak poszłam po wodę. 

- Są w aż tak dobrym humorze?- zaśmiała się lekko Lislen.- Muszę do nich iść, przespałam śniadanie, a jestem głodna jak wilk.

Meridith pokiwała głową i spojrzała dłuższą chwilę na blondynkę, ta za to poprawiała ubranie.

- Ja to bym ci, Ade, radziła położyć się jeszcze chwilę. Wyglądasz gorzej niż zwykle. O której ty w ogóle wróciłaś?

- Dzięki wielkie Mera, ty to umiesz pocieszyć człowieka.- parsknęła, po czym zamyśliła się na chwilę.- Myślę, że trochę po drugiej. Może później, nie wiem.

- I co ty robiłaś przez ten czas? Ja już o 23 siedziałam tutaj.

Adele wzruszyła ramionami. Nie mogła przecież powiedzieć, że spędziła ten czas w tajnym pokoju w towarzystwie Snape'a.

- Włóczyłam się po zamku. Na moje szczęście nie spotkałam nikogo innego. Nie miałam ochoty wracać tutaj, na pewno było zbyt głośno.

Ciemnowłosa gryfonka rozsiadła się na jedynym wolnym fotelu i rozpakowała pudełko ciastek. Skrzywiła się lekko w odpowiedzi.

- Uwierz albo nie, ale niedługo po tym jak wyszłaś, jeszcze przed tym jak poszłam cię szukać to Meadowes udało się zatańczyć z Syriuszem. A jak wróciłam to ani jego ani jej nie spotkałam do teraz.

Nastolatka spojrzała z ukosa na przyjaciółkę. Od wczoraj z tyłu głowy tkwiła jej myśl, że mogło tak być, a Meridith tylko ją potwierdziła.

- A James?

- W sensie? Bo jeżeli chodzi ci o to czy chciał pójść ze mną cię szukać to mogę ci powiedzieć, że był nawet chętny, jednak Evans skutecznie go odgoniła od tego pomysłu.- ugryzła ciastko i prychnęła niedowierzająco.- Możesz sobie tylko wyobrazić, miała minę jak kot na widok miski z mlekiem.

Lislen wzdychnęła jedynie.

- Starczy mi tych szczegółów, jakby co to idę coś zjeść. Do później Mera.

Zanim brunetka zdążyłaby coś odpowiedzieć to Adele była już za drzwiami, zeszła niepospiesznie po zawiłych schodach. Próbowała odgonić swoje myśli w coś weselszego, zanim się obejrzała już wchodziła przez obraz. Od razu do jej nóg podbiegł niewielki skrzat.

- Co panienka sobie życzy? 

Lislen namyśliła się chwilę, a po złożeniu zamówienia rozsiadła się na jednej z kanap. W tej chwili miała ochotę jak najdłużej siedzieć w towarzystwie skrzatów, uspokajała ją ich cicha praca, w tym momencie jedyne czego potrzebowała to chwila spokoju. A tutaj miała go aż nadmiar.

Po otrzymaniu dwóch kanapek z serem i zieleniną oraz kubka gorącej herbaty, wdała się w krótką rozmowę z Erosem, jednym z starszych skrzatów. Był najbardziej rozmownym ze wszystkich pracowników kuchni.

- Wygląda panienka na przygnębioną. Coś się stało? Eros postara się coś doradzić.

Adele niemal bez zastanowienia zaczęła opowiadać co się działo ostatniego dnia, wiedziała że mała istotka nie wygada się nikomu.

- Mam problem z moimi przyjaciółmi, wczoraj trochę się posprzeczaliśmy i tak jakby mnie wystawili. Niby to nic wielkiego, ale nie mogę się zebrać, żeby to z nimi wyjaśnić.

- A ta sprzeczka to była czyja wina? Panienki czy przyjaciół?

Lislen zastanowiła się chwilę.

- Tak właściwie to była wina takiej jednej dziewczyny. Zaczęła mnie zaczepiać.- mruknęła wywracając oczami.

Skrzat słuchał gryfonki jeszcze przez kilka minut, co jakiś czas dopytując i dając drobne rady. Adele przykładała uwagę do słów kucharza, który proponował by ona sama zwróciła się do Jamesa i Syriusza. Adele zapewniła mniejszemu koledze, że przemyśli jego słowa i postara się rozwiązać problem. Po przesiedzeniu w kuchni kilku dodatkowych minut, dziewczyna postanowiła wyjść, powoli zaczynała ją boleć głowa od ciepłej pary unoszącej się z kilku garów. Kątem oka zauważyła, że kilkanaście minut temu wybiła dwunasta.

Lekkim krokiem skierowała się do Wielkiej Sali, za niedługo obiad miał zostać podany. Pomimo wielu myśli na temat tego co miałaby powiedzieć huncwotom, gdy już ich spotka, najprawdopodobniej w środku, starała się utrzymać pogodny wyraz twarzy. Próbowała zapełnić swoją głowę myślami, że problem sam z czasem się rozwiąże, lub że James sam podejdzie do niej i przeprosi ją za występek na urodzinach przyjaciela.

Drzwi do sali stały otworem, a gryfonka szybszym niż zwykle krokiem weszła do środka i nie rozglądając się za dużo po stołach zajęła swoje zwyczajowe miejsce. Zdołała zauważyć, że jedynym z jej znajomych w środku był Remus i Peter, nie wiedziała jak zacząć rozmowę, więc wybrała zjedzenie posiłku w milczeniu i nie zwracaniu uwagi na chłopaków.

Kiedy już miała zbierać się do dormitorium usłyszała koło siebie głos. 

Remus chrząknął.

- Wiesz Adele, martwiliśmy się jak wczoraj..

Lislen spojrzała na niego z ukosa.

- No dobra, ja się martwiłem. Z tego co wiem to nie wróciłaś wczoraj do siebie, lub wróciłaś późno. Gdzie byłaś?

Blondynka nie wiedziała co dokładnie ma powiedzieć, jej wzrok automatycznie wylądował na stole ślizgonów, szybko jednak wróciła nim do swoich dłoni, Lupin raczej tego nie zauważył.

- Emm, no tak ogólnie chodziłam po zamku. Trochę byłam w kuchni i w łazience. 

Wilkołak pokiwał głową zrozumiale, uśmiechnął się lekko w jej stronę.

- Jeżeli kiedyś będziesz miała ochotę na przechadzki nocne po hogwarcie to weź mapę. Nie natrafisz przynajmniej na nauczycieli lub ślizgonów.

Do Adele trafiło to o czym zapomniała. W każdej chwili jej przyjaciele mogli spojrzeć na mapę i dowiedzieć się co tak na prawdę robiła i gdzie była, a wtedy już nie byłoby deski ratunku.

Zdołała jedynie oddać niepewny uśmiech i pokiwać głową.

- Nie zapomnę.

Nagle niecały metr od niej usadowił się Black i Potter.



Czarne oczy, Czarna dusza | Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz