19🧪

288 31 41
                                    

Około godziny osiemnastej, następnego dnia, Adele pakowała do torebki mapę i różdżkę. Omówiony razem z gryfonami żart miał mieć miejsce za około dziesięć minut. Lislen razem z Black'iem oraz Potter'em miała zająć się przeniesieniem potrzebnych rekwizytów. Lupin z Peterem poszli po Irytka.

Miód, zgarnięty z Hogwardzkiej kuchni, piórka i styropian bezpiecznie czekały w dormitorium huncwotów.

Blondynka weszła ciszej niż zwykle do sypialni przyjaciół i razem z nimi zgarnęła przedmioty. Wystarczyło rzucić krótkotrwałe zaklęcie kameleona, tak żeby wynieść wszystko niepostrzeżenie.

- Jak wyjdziemy z Pokoju Wspólnego to peleryna?- szepnęła schodząc po schodach.

- Tak, nikt nie może nas zauważyć. Inaczej cały plan pójdzie w piździec.

Black poprawił w rękach kubeł lepkiego płynu.

- Uważaj Syriusz, nie może wyglądać to podejrzanie.

- Staram się, staram. Nie moja wina, że waży to z trzy kilo.

- Przesadzasz.- zbyła jego słowa, machnięciem dłoni.

Potter prychnął pod nosem.

- Łatwo ci mówić, masz najlżej. Tylko piórka.

- A ty styropian.

- I pelerynę, ona też trochę waży.- wywrócił oczami.

- Dobra cicho, jeszcze ktoś się skapnie.- szarooki otworzył ramieniem drzwi od wieży.

James zarzucił na przyjaciół swoją pelerynę niewidkę, starając się by zakryła ich każdą część ciała. Wzrost Black'a naciągał trochę materiał, przez co było to trudniejsze.

Huncwoci najostrożniej jak tylko mogli zeszli po dużej ilości schodów, starając się niczego nie upuścić. Patrzyli pod nogi czy, aby na pewno nikt nie podepcze koca. Na dojście do lochów zostało im pięć minut, im bliżej celu byli tym większe było ich podekscytowanie.

- Remus z Peterem mają czekać na nas obok przejścia przy posągu.- szepnął James.

Tak też i było. Dwójka blondynów stała dość niepostrzeżenie przy ścianie i sprawiała wrażenie całkiem niewinnych.

- Jak tam Irytek?

Lupin uśmiechnął się chytrze.

- Zatrzyma ich. W tym czasie my rozlejemy i oblepimy węży.

- Już nie mogę się doczekać min ich łbów.- zatarł ręce Black.

Adele stanęła w wgłębieniu między kolumną i zbroją rycerską, zaraz obok Jamesa i Petera. Wystarczyło zaczekać, aż jedna z wielu ślizgońskich grupek opuści swój Pokój Wspólny.

- Każdy wie co ma robić?- szept Lupin'a odbijał się od ścian.- Łapa miód, James Styropian, Ade piórka.

Minutę może dwie po zarządzeniu gryfona, przez drzwi wyszło około dziesięciu uczniów. Niewielki duszek niemal od razu pojawił się przy nastolatkach.

W jednym momencie zaczął latać między ślizgonami i podśpiewywać.

- Irytek dobrą radę wam da,
Bo kawał zaraz zrobi wam,
Jednak nie jest sam,
Ponieważ Huncwotów tutaj ma!

Pod koniec przyśpiewki zaklęcie lewitujące i maskujące zanikło, a lepka maź spłynęła po głowach wciąż zdezorientowanych uczniów.

Duszek wpadł w śmiech i w mgnieniu oka zniknął.

- Już!

Gryfoni wpadając na siebie zaczęli uciekać w bliżej nieokreślonym kierunku, dosyć głośny śmiech Lislen'ównej przebijał się przez chichot jej przyjaciół.

Czarne oczy, Czarna dusza | Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz