53🧪

203 30 38
                                    

- Skup się Lislen!- zarechotał ślizgon posyłając na nastolatkę kolejne zaklęcie.

Złapanie wolnego czasu, jak i przygotowanie i pokazanie Severusowi małej polanki zajęło Adele niemal dwa tygodnie. Nie spodziewała się, jednak tego, że już od pierwszych ćwiczeń chłopak da jej taki wycisk. Pomimo bycia znaną z szybkiej reakcji na zaklęcia, to przy Snape'ie wydawała się być wolna jak żółw.

- Nie nadążam.- westchnęła zziajana.- Jakim prawem jesteś taki szybki?

- Talent wrodzony. Lokomotor Mortis!

- Protego! Everte Statum!

Adele wzniosła okrzyk zwycięzcy, gdy siedemnastolatek wyleciał kilka metrów dalej.

- W końcu!

Podnosząc się obolały z ziemi ślizgon prychnął w odpowiedzi.

- No naprawdę masz się z czego cieszyć. Na cztery moje wygrane tobie udało się tylko raz posłać mnie na ziemię. Wstawaj, dobijemy do pięciu moich wygranych.- machnął dłonią w kierunku gryfonki.

Ta pokręciła stanowczo głową i położyła się na rozłożonym wcześniej kocu. Gdyby nie warstwa śniegu to nawet nie kłopotałaby się z nim.

- Nie ma opcji Severus. Odpocznijmy.

- Wolna jesteś.- mruknął zaczepnie siadając obok rozwalonej koleżanki.

- Pff.. to nie ja jestem wolna tylko ty biegasz i się wiercisz podczas walki jakbyś miał owsiki nie powiem gdzie.

- O to chodzi podczas walki.- wywrócił oczami.- Musisz być nieprzewidywalna i nie do namierzenia.

Lislen podparła się łokciami o podłoże i kontynuowała rozmowę.

- Żaden z nauczycieli Obrony nam o tym nie wspominał.

- Bo tutaj stawiają na siłę używanych zaklęć obronnych, a nie na sztukę ich unikania.- mruknął niezadowolony.

- Pewnie masz rację. Przed dalszym spuszczaniem mi łomotu zjedzmy coś, jestem cholernie głodna.

Lislen odpowiednim zaklęciem przywołała do siebie niewielki koszyk z kanapkami i napojami. Podała Severusowi zamówioną przez niego dwie godziny wcześniej bułkę i sama zaczęła zajadać się swoją. Prychnęła spoglądając na czarnowłosego.

- O co ci chodzi?- mruknął z pełną buzią zawstydzony.

- Nie no nic. Po prostu zauważyłam, że nawet twoja kanapka wygląda tak samo ponuro jak ty.

Trudno było się nie zgodzić. Ubrany cały na ciemno Snape oprócz masła i wędliny nie miał nic w swoim pseudo obiedzie.

- Ha, ha, bardzo śmieszne Lislen. Za to ty masz zbyt kolorową.

- Ej! Kolorowe kanapki są super.

- Są do bani. Sama sałata, nie najesz się nią na dłuższy czas.

- Nie prawda. Całe życie jem i widzisz jak wyglądam? Ty za to jesz te swoje szare kanapki i jesteś znacznie chudszy niż ja.

Severus spojrzał na blondynkę wymownie, jednak już nic się nie odzywając. Dokończył jedzenie i po dopiciu kakaa wstał otrzepując nogi.

- Już? Daj mi dokończyć.

- Nie mamy czasu na piknikowanie Lislen. Jest początek lutego, za godzinę zacznie się ściemniać, a nie mamy opanowanej nawet połowy zaklęć.

- Przesadzasz.- machnęła dłonią zwijając koc.- Jest sobota, możemy zostać trochę dłużej na zewnątrz. A poza tym, kto powiedział, że już dzisiaj musimy umieć wszystkie zaklęcia?

Czarne oczy, Czarna dusza | Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz