Rozdział 44

287 65 15
                                    

HARPER

Punktualnie o szóstej wybrzmiewa mój budzik w telefonie. Ten, kto wymyślił poniedziałek, powinien spłonąć w piekle... Przewracam się na bok i z wciąż zamkniętymi powiekami, sięgam po telefon. Po tym, jak wyłączam alarm, na wyświetlaczu pojawia się ikonka nieodczytanej wiadomości od Kaidena.

„Hej, malutka. Cholernie się za tobą stęskniłem, musimy się spotkać."

Uśmiecham się pod nosem, podczas gdy w brzuchu budzi się do życia cała chmara motyli. Od razu poprawia mi się humor. Spoglądam na godzinę nadesłanej wiadomości. Trzecia nad ranem? Co u licha, robił o tej porze? Przez moment zaprzątam sobie tym głowę, jednak ostatecznie daję sobie spokój. Odpisuję mu, podczas gdy mojej twarzy wciąż gości głupawy uśmiech.

„Też za tobą tęsknię. Kończę dziś o czwartej, może zobaczymy się po szkole?"

Natychmiast dostaję odpowiedź. Czytam ją raz, a potem drugi.

„Nie wytrzymam tak długo. Będę za dwadzieścia minut."

Co?! Wyskakuję z łóżka, jak poparzona. Zanim jednak totalnie popadnę w panikę, upewniam się, że to nie jest żaden głupi żart.

„Kaiden, jest szósta rano! Żartujesz sobie?"

Stoję na środku pokoju w samej piżamie z telefonem w dłoni i jak wariatka wpatruję się w ekran, czekając na odpowiedź. Gdzieś w głębi serca, chyba chciałabym, żeby nie żartował. Naprawdę stęskniłam się za nim przez te dwa dni.

„Nie żartuję Harps. Podrzucę cię do szkoły, a przed tym pojedziemy na śniadanie."

Nie odpisuję mu już. Biorę z szafy pierwsze lepsze ciuchy, które wpadają mi w ręce i biegiem ruszam do łazienki. Na korytarzu wpadam na Huntera, który właśnie z niej wychodzi. Jego twarz jest nienaturalnie blada, ma podkrążone i spuchnięte oczy.

– Wszystko w porządku, Hunts? – pytam ostrożnie, dokładniej mu się przyglądając.

Wygląda, jakby płakał, ale przecież to niemożliwe. Nie jestem nawet w stanie sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz widziałam u niego łzy.

– Płakałeś? – zadaję kolejne pytanie, gdy na poprzednie nie uzyskuję żadnej odpowiedzi. Brat wpatruje się we mnie pustymi oczami, przez co odczuwam coraz większy niepokój. – Hunter, do cholery, powiedz mi co się dzieje, zanim dostanę zawału.

– Nie płakałem, nic mi nie jest Harps, po prostu źle się czuję. Chyba zostanę dziś w domu, możesz wziąć mój samochód, jak chcesz.

Po tych słowach odchodzi, znikając za drzwiami swojej sypialni. Stoję na korytarzu, rozważając, czy nie powinnam za nim pójść i nie spróbować wyciągnąć z niego czegoś więcej. Znam jednak swojego brata na tyle, żeby wiedzieć, że jeśli będę za bardzo na niego naciskać, uzyskam odwrotny efekt. Hunter nie lubi, gdy przypiera się go do muru. Najczęściej staje się wtedy nie do zniesienia i rzuca kąśliwymi komentarzami. Taki jest jego mechanizm obronny. Dochodzę do wniosku, że sam powie mi, co się stało, kiedy będzie gotowy.

Idę do łazienki i zamykam za sobą drzwi. Biorę najszybszy prysznic w życiu, woda nie zdąża się jeszcze nagrzać, a ja już wychodzę z brodzika. Ubieram się w czarne jeansy i szary sweter. Nakładam na twarz krem BB, przeciągam rzęsy odrobiną tuszu, dodaję trochę różu na policzki i maluję usta błyszczykiem. Niestety na staranniejszy makijaż nie mam już czasu, bo właśnie mija dwadzieścia minut, odkąd dostałam od Kaidena ostatnią wiadomość. Rozczesuję pośpiesznie wilgotne włosy, wdzięczna jak nigdy dotąd, że natura nie obdarowała mnie kręconymi włosami i nie muszę robić nic, poza suszeniem. Gdy kończę tę czynność, spoglądam jeszcze w lustro. Muszę przyznać przed samą sobą, że jak na dwadzieścia pięć minut na przygotowanie się, nie wyglądam źle. Moje szare oczy błyszczą radośnie, a na ustach wciąż błąka się delikatny uśmiech, który towarzyszy mi od przebudzenia. Przez to, że nie nałożyłam na twarz podkładu, moje piegi są bardziej widoczne niż zwykle, ale wyjątkowo mi to nie przeszkadza. Wracam do swojego pokoju, biorę z krzesła torbę oraz płaszcz, po czym wychodzę z domu.

Don't Deserve You Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz