Rozdział 27

276 72 12
                                    

HARPER

Gdy wracamy do mieszkania, impreza trwa w najlepsze, choć jest już druga w nocy. Z głośników wybrzmiewa głośna muzyka, a w powietrzu unosi się specyficzny zapach trawy i papierosów. W normalnych okolicznościach nie miałabym z tym problemu, jednak od ilości wypitego alkoholu i tych wszystkich emocji, głowa mi pęka. Na dworze przynajmniej mogłam odetchnąć świeżym powietrzem. Na kanapie w salonie siedzi tleniona blondynka, z którą całował się Kaiden. Gdy jej spojrzenie zatrzymuje się na naszych splecionych dłoniach, mierzy mnie morderczym wzrokiem. Z przyjemnością obdarzam ją triumfującym uśmiechem.

– Masz ochotę na drinka? – pyta mnie Kaiden przywracając do rzeczywistości.

– Nie, wystarczy mi już alkoholu – odpowiadam, uśmiechając się delikatnie. – Ale nie pogardziłabym gorącą herbatą i aspiryną – dodaję.

– Dla ciebie wszystko, malutka – mówi, puszczając mi oczko.

– Właściwie, dlaczego nazywasz mnie malutką? – zastanawiam się na głos. – Nigdy wcześniej mnie tak nie nazywałeś.

– Masz coś przeciwko? – Jego zielone oczy przeszywają mnie na wskroś. – Ten przydupas Luke tak cię nazywa, myślałem, że to lubisz...

Przewracam oczami, ale nie mogę powstrzymać uśmiechu.

– Po pierwsze, to nie jest przydupas, tylko mój przyjaciel – tłumaczę.

– Który ewidentnie na ciebie leci – dopowiada Kaiden z nutką irytacji w głosie. Wzdycham ciężko.

– A po drugie, to masz rację, lubię to. – Na twarzy Kaidena pojawia się niezadowolony grymas. – Ale wolę, gdy ty to robisz.

Patrzy na mnie swoimi szeroko otwartymi, błyszczącymi oczami i napięcie powoli schodzi mu z twarzy. Gdy na jego usta wpływa uśmiech, w policzku ukazuje się głęboki dołeczek, który tak uwielbiam. Zdecydowanie jest to moja ulubiona wersja Kaidena, beztroska i zadziorna.

– Wiesz, w sumie... – mówi, ściszając głos, gdy się do mnie zbliża. – Mnie też się to spodobało, moja malutka.

Na rękach pojawia mi się gęsia skórka, a w brzuchu czuję, jakby do życia budziła się cała chmara motyli. Kombinacja tych dwóch słów w połączeniu z jego niskim głosem, wywiera na mnie takie właśnie wrażenie. Kaiden od razu zauważa moją reakcję i uśmiecha się jeszcze szerzej. Bierze mnie za rękę, po czym zaprowadza do kuchni. Seth siedzi na krześle przy oknie, rozmawiając o czymś z Josie. Pod okiem widać już czerwony ślad. Najpóźniej jutro będzie miał wielkie limo pod okiem. Czuję z tego powodu wyrzuty sumienia, mam już zapytać, czy wszystko w porządku, ale Kaiden ubiega mnie w ostatniej chwili.

– Trzymasz się, stary? – pyta. Wyczuwam w jego głosie troskę, na twarzy dostrzegam coś na kształt poczucia winy wymieszanego ze wstydem. – Sorry, poniosło mnie trochę.

– Spoko – odpowiada pogodnie Seth. – Do wesela się zagoi – mówi, posyłając mi szczery uśmiech. Naprawdę nie da się go nie lubić.

– Nie pojechałaś do domu? – Josie chwyta mnie za ramię i odciąga na bok. – Wszystko między wami w porządku? – dopytuje.

– Tak, pogadaliśmy i wszystko sobie wyjaśniliśmy. – Nie bardzo wiem, jak mam się w stosunku do niej zachować. Jeszcze wczoraj byłyśmy wrogami, ale odnoszę wrażenie, jakby dzisiejszy wieczór zbliżył nas do siebie o lata świetlne. – Zostajesz tu na noc? – pytam.

– Jasne, to mój drugi dom. – Śmieje się. – Harper też może zostać, prawda, Kaiden? – pyta, odwracając się w stronę chłopaka.

Kaiden przyciąga mnie do siebie tak, że opieram się plecami o jego klatkę piersiową. Czuję jego bicie serca. Obejmuje mnie w pasie i opiera podbródek o moją głową.

– Oczywiście, powinnaś zostać na noc – mówi, po czym całuje mnie w głowę. Jest mi tak dobrze w jego ramionach... Chciałabym, żeby już zawsze tak było.

– Dobrze, zostanę – mówię po chwili namysłu.

– Świetnie, musimy znaleźć ci coś na przebranie, bo cała przemokłaś. – Wtula nos w moje włosy i mogłabym przysiąść, że wdycha ukradkiem mój zapach.

– Przydałoby się – mamroczę, napawając się jego bliskością.

***

Od pięciu minut rozglądam się po pokoju Kaidena, który robi na mnie niemałe wrażenie. Jedna ze ścian jest w całości przeszklona, a przez okna wpada światło księżyca, rzucając jasną poświatę na pomieszczenie i znajdujące się w nim meble. Widok z dziesiątego piętra na oświetlone nocą Portland zapiera dech w piersi. Nie mam w ogóle ochoty się stąd ruszać, aż do wschodu słońca. Dawno nie widziałam nic równie pięknego. Nad łóżkiem zauważam rysunek przedstawiający nadmorski krajobraz – wzburzone morze i skalisty klif.

– To twoje dzieło? – pytam, skupiając na nim swój wzrok.

– Tak... Moje – odpowiada zamyślony.

– Piękne. Byłeś tam kiedyś?

– Tak, zanim przeprowadziłem się do Portland, często jeździliśmy tam z przyjaciółmi.

Kaiden podchodzi do mnie, obejmuje mnie od tyłu. Muska nosem moje wilgotne włosy i składa czułe pocałunki na mojej szyi. Rozpływam się pod dotykiem jego delikatnych, miękkich ust. Gdy się ode mnie odsuwa, jęczę w proteście. Posyła mi swój subtelny uśmiech, po czym całuje mnie w czoło.

– Chodź, musimy znaleźć ci coś na przebranie, zanim się przeziębisz. – Ciągnie mnie za rękę w kierunku przesuwnej szafy.

Spoglądam w lustro, krzywiąc się na swój widok. Makijaż mi się rozmazał, przez co moje szare oczy wydają się większe. Włosy są potargane od deszczu i wiatru. Gdybym zamiast jasnych blond włosów, miała czarne, wyglądałabym jak dziewczynka z filmu Ring.

– Może być bluza? – pyta, odrywając mnie od użalania się nad sobą. – Nie mam nic innego, co mogłoby na ciebie pasować. Pewnie będzie na ciebie za długa, ale przynajmniej będzie ci w niej ciepło.

Po tych słowach wręcza mi ciemnoszarą bluzę z kapturem, która faktycznie wygląda na dużo za dużą. Zawsze jednak lepsze to, niż paradowanie w mokrej od deszczu sukience.

– Jasne – odpowiadam z uśmiechem, biorąc od niego bluzę. – Gdzie mogę się przebrać?

– Za tamtymi drzwiami jest łazienka. – Wskazuje na drewniane drzwi. – Zaczekam tu na ciebie.

Otwieram szeroko oczy, widząc przed sobą Wet Room na całą szerokość ściany. Do głowy przychodzą mi setki pomysłów, jak moglibyśmy z Kaidenem go wykorzystać, ale od razu karcę się za to w myślach. Łazienka wspaniale współgra z resztą mieszkania. Ściągam przemokniętą sukienkę, mokre rajstopy oraz botki na obcasie. Ciemnoszara bluza Kaidena na całe szczęście sięga mi do połowy ud, dzięki czemu nie czuję się skrępowana. Uśmiecham się pod nosem, gdy otula mnie jego zapach. Przemywam twarz, ścierając pozostałości rozmazanego makijażu i przeczesuję palcami potargane włosy. No nic, lepiej i tak już nie będzie. Wychodzę z łazienki i zatrzymuję się w połowie pokoju, widząc Kaidena siedzącego przy oknie. Głowę opiera o szybę, a czarne kosmyki opadają mu luźno na czoło. Wydaje się zamyślony i trochę jakby... zmartwiony?

Cokolwiek go gryzie, zrobię wszystko, żeby odciągnąć od tego jego myśli. Serce mi się kraje, gdy widzę go w takim stanie. W momencie, w którym otworzył przede mną serce, zyskałam nowy cel: żeby go uszczęśliwić i odkryć, co kryje się za maską nieprzystępnego, zamkniętego w sobie chłopca.

Don't Deserve You Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz