Rozdział 82

205 56 13
                                    

HARPER

Tydzień mija w zawrotnym tempie, a ja wciąż nie dostałam od Kaidena żadnej wiadomości z jakimikolwiek wyjaśnieniami. Nie wiem, gdzie jest, co robi, nie wiem nawet, czy nadal zamierza pójść ze mną na bal. Zupełnie, jakby zapadł się pod ziemię. Martwię się o niego, jednak w chwili, gdy wyszłam z jego mieszkania, obiecałam sobie, że nie wyciągnę do niego pierwsza ręki. Nawet jeśli troska o niego miałaby mnie zżerać od środka, nie ugnę się.

– Kaiden wciąż milczy? – głos Luke'a wybrzmiewa przy moim uchu. Chłopak siedzi obok mnie na stołówce, wpatrując się we mnie zatroskanym wzrokiem.

– Tak – wzdycham, bawiąc się swoim jedzeniem na talerzu. – Tak sobie myślę, że może coś się stało i dlatego nadal się nie odezwał?

– Nie – odpowiada stanowczo przyjaciel. – Na pewno nic się nie stało, nie odpuszczaj, Harps. Ten ciul musi w końcu dostać nauczkę, inaczej nadal będzie traktować cię w ten sposób.

Wiem, że Luke ma rację, jednak to niczego nie zmienia. Wciąż jestem wściekła na Kaidena, ale tęsknota za nim dosłownie pozbawia mnie zmysłów. Poza tym poleciał dokądś ze swoim apodyktycznym ojcem, więc to chyba oczywiste, że cholernie się o niego martwię.

– Dobrze, postaram się. – Próbuję się do niego uśmiechnąć. – A ty? Zmieniłeś może zdanie co do balu?

– Nie, nie zamierzam w tym uczestniczyć.

– Nie rozumiem, jeszcze jakiś czas temu, byłbyś pierwszym chętnym...

– To było jakiś czas temu, mała. – Ściska mnie delikatnie za rękę. – Ludzie się zmieniają.

– Powiedziałbyś mi, gdyby coś cię gryzło, prawda? – Upewniam się po raz kolejny, odwzajemniając jego uścisk.

– Oczywiście – odpowiada bez namysłu, nie spuszczając ze mnie brązowych oczu.

Po chwili przysiadają się do nas Natalie oraz Hunter, a ja wdaję się w dyskusję z przyjaciółką, które sklepy dziś odwiedzimy. Nie przestaję jednak myśleć o Luke'u i o tym, że mój przyjaciel faktycznie bardzo się zmienił na przełomie tych kilku miesięcy. Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, bo na jego ustach wciąż nieustannie gości uśmiech, a on sam tryska energią, ale coś w jego oczach mówi mi, że to tylko pozory. Z jednym natomiast z całą pewnością miał rację. Ludzie się zmieniają, a nasza czwórka jest tego idealnym przykładem.

Kiedy wychodzimy ze szkoły, Natalie ciągnie mnie za sobą do swojego samochodu. Postanawiamy jechać na poszukiwania od razu po szkole, żeby potem móc sobie zrobić babski wieczór. Przez całą drogę do centrum handlowego co kilka sekund sprawdzam telefon, żeby upewnić się, czy może Kaiden się odezwał. W końcu Natalie wyrywa mi go z ręki i chowa do swojej torebki, mierząc mnie przy tym sceptycznym wzrokiem.

– Zapomnij dziś o nim, jak zechce cię przeprosić, to zrobi to tak czy siak, a jeśli nie, to jego strata. Dziś zabraniam ci myśleć o zielonookim dupku z Irlandii, jasne?

– Dobra, dobra. – Unoszę dłonie w geście kapitulacji, po czym zaczynam się śmiać. – Zielonooki dupek z Irlandii... Lepszego określenia nie mogłaś wymyślić.

– Wiem, jestem w tym dobra – kwituje krótko, pogłaśniając radio.

***

Zakupy zajmują nam znacznie więcej czasu, niż początkowo zakładałyśmy, a znalezienie dwóch sukienek w stylu lat dwudziestych dosłownie graniczy z cudem. Naszym ostatnim miejscem, jest wypożyczalnia kostiumów, w której znaleźliśmy kreacje na imprezę Halloweenową i właśnie tam się teraz kierujemy.

Kiedy docieramy na miejsce, na parkingu nie ma ani jednego samochodu, poza białą Hondą Accord należącą do Natalie. Zaczynam się już zastanawiać, czy wypożyczalnia jest jeszcze czynna o tej porze, ale właśnie wtedy z budynku wychodzi jakaś kobieta z czarnym pokrowcem w ręku. Uśmiechamy się do siebie i żwawym krokiem ruszamy do sklepu.

W środku niewiele się zmieniło od naszej poprzedniej wizyty poza umiejscowieniem działów. Dłuższą chwilę zajmuje nam odnalezienie odpowiednich wieszaków, ale gdy w końcu tam docieramy, jestem pewna, że nie wyjdziemy stąd z pustymi rękami. Błyszczące materiały i różnorodne fasony sprawiają, że nie możemy oderwać wzroku od sukienek. Wybieramy po kilka propozycji, po czym idziemy do przymierzalni. Podobnie jak ostatnio, mamy z tego wielką frajdę. W końcu Natalie decyduje się na jasną sukienkę w szampańskim kolorze przeplataną srebrną nitką. Sukienka ma dekolt z zarówno z przodu, jak i na plecach i jest bez rękawów. Ja wybieram czarną propozycję z frędzelkami. Dopełniamy wszystko odpowiednimi dodatkami i idziemy do kasy. Znalezienie idealnych kreacji zajmuje nam dwie godziny, ale gdy wchodzimy do samochodu, uśmiechy nie schodzą nam z twarzy. Założę się, że nikt nie będzie mieć takich sukienek, jak my. Tym razem przeszłyśmy same siebie, więc postanawiamy to u mnie uczcić.

Zatrzymujemy się po drodze w delikatesach, żeby kupić jakiś alkohol i przekąski.

– Jesteś pewna, że sprzedadzą nam tu alkohol? – pytam, podążając za Natalie do sklepu.

– Zaufaj mi, Harps. – Przyjaciółka puszcza do mnie oczko i pewnym krokiem rusza do środka.

Mój wzrok od razu wędruje w kierunku kasy, za którą spoczywa znudzony chłopak. Na moje oko może być maksymalnie dwa lata starszy od nas. Gapi się w swój telefon, jednak po chwili unosi wzrok, a gdy jego spojrzenie napotyka Natalie, natychmiast promienieje. Przyjaciółka posyła mi spojrzenie w stylu: „A nie mówiłam?", po czym podchodzi do regału z alkoholami.

– To, na co mamy dziś ochotę? – zastanawia się na głos.

– Może wino?

– Jeśli wino, to musimy wziąć minimum dwa. – Uśmiecha się do mnie niewinnie, jednak jej wzrok sugeruje coś zupełnie odwrotnego.

– Dobra, w takim razie coś wybierz, ja pójdę po przekąski.

Pakuję do wózka chipsy, ciastka czekoladowe, krakersy i duże pudełko lodów. Staję za Natalie w kolejce i obserwuję z rozbawieniem, jak odgrywa rolę życia.

– Dobry wieczór – odzywa się chłopak sympatycznym głosem. Jego piwne oczy błyszczą z zachwytu na widok Natalie.

– Dobry wieczór – odpowiada przyjaciółka uwodzicielskim głosem, wykładając na ladę produkty.

– Mogę prosić o dowód?

– A czy jeśli powiem, że zostawiłam swój dowód w domu, uwierzysz mi?

– Yyyy... – Chłopak zaczyna się jąkać, a mnie coraz trudniej jest powstrzymać śmiech. – Niestety, to nie ma znaczenia. Nie mogę sprzedać ci alkoholu bez okazania dowodu, z każdej strony są tu kamery.

– Okej, a co powiesz na to: sprzedasz mi te dwie butelki wina, a ja w zamian za to dam ci swój numer i obiecam, że umówię się z tobą na kawę?

O, cholera. Z moich ust wydobywa się niekontrolowany śmiech, który z całych sił staram się powstrzymać.

– Dobra, niech stracę. Umowa stoi. Tak przy okazji, jestem Brian.

– Bardzo mi miło, nazywam się Natalie, a to moja przyjaciółka Harper. – Wskazuje na mnie gestem dłoni.

Po tym jak odbieramy od chłopaka torbę z zakupami, Natalie zapisuje na kartce swój numer i wręcza mu go, zalotnie do niego mrugając. Dopiero kiedy jesteśmy na zewnątrz, obie wybuchamy głośnym śmiechem.

– Nie miałam pojęcia o twoim talencie aktorskim, Nat – mówię, kiedy idziemy do samochodu.

– Mówiłam ci już, że oglądanie seriali na Netflixie się opłaca. Poza tym często widziałam tu tego chłopaka, zawsze wpatrywał się we mnie jak zakochany kundel. Wiedziałam, że numer z telefonem zadziała.

Kręcę głową z niedowierzaniem, nie mogąc uwierzyć, że to wciąż ta sama osoba, z którą przyjaźnię się od dziecka. Wsiadamy do samochodu i kierujemy się prosto do mnie, żeby najeść się niezdrowego żarcia i upić winem. Szykuje się wspaniały wieczór.

Don't Deserve You Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz