Rozdział 69

259 58 53
                                    

HARPER

Jasne promienie słońca wpadają przez okno, przyjemnie ogrzewając mi twarz. Mój wewnętrzny kalendarz podpowiada mi, że jest sobota, dzięki czemu momentalnie się rozluźniam. Nie śpię już od dobrych kilku minut, ale póki co nie zamierzam jeszcze otwierać oczu. Delektuję się pierwszym od dawna dniem wolnym i tym, że nie muszę wstawać o świcie. Na moje usta mimowolnie wpływa błogi uśmiech i otulam się bardziej kołdrą. Leżę tak jeszcze przez jakiś czas, kiedy nagle słyszę chrząknięcie. Zrywam się z łóżka, jak oparzona i staję twarzą w twarz ze znajdującym się w mojej sypialni Kaidenem. Chłopak siedzi w moim fotelu, trzymając na kolanach szkicownik, a w dłoni węgiel do rysowania. Mój wzrok zatrzymuje się na jego skupionych zielonych oczach, a następnie wędruje do ubrudzonego policzka.

– Co tu robisz? – pytam zdezorientowana.

– Rysuję – odpowiada lekkim tonem, a kąciki jego ust unoszą się do góry, ukazując w policzku dołeczek.

– No co ty? W życiu bym się nie domyśliła. Chodziło mi o to, jak znalazłeś się w moim pokoju?

– Ach, to. – Zbywa mnie machnięciem ręki, nie przestając się uśmiechać. – Twój brat mnie wpuścił. Spałaś tak słodko, że postanowiłem to wykorzystać i trochę porysować, zanim cię obudzę.

– Rysowałeś mnie, jak spałam?

– Oczywiście, mówiłem ci już przecież, że jesteś znakomitą modelką. – Jego głos staje się niższy, bardziej ochrypły, a w oczach pojawia się niebezpieczny błysk.

Kaiden odkłada swoje przybory na bok i wstaje, nie odrywając ode mnie wzroku. Mierzy mnie intensywnym spojrzeniem z góry na dół, gdy powoli się do mnie zbliża. Momentalnie zasycha mi gardle, a tętno zaczyna wariować.

– Masz w ogóle pojęcie, jaka jesteś piękna? – Zakłada mi kosmyk za ucho, a następnie jego dłoń przesuwa się na policzek. Wodzi oczami po mojej twarzy, zatrzymując wzrok na rozchylonych ustach. – Uwielbiam twoją twarz... Te piegi, błyszczące szare oczy. Wyglądasz tak niewinnie. – Jego wzrok przesuwa się w dół na T-shirt i luźne spodenki od piżamy, które mam na sobie. Dosłownie roztapiam się pod jego palącym spojrzeniem. Mam wrażenie, jakby w sypialni zrobiło się okropnie duszno i zaczynało brakować powietrza.

Mój umysł toczy nierówną walkę z sercem, gdy staram się myśleć trzeźwo. Prawda jest taka, że cholernie się za nim stęskniłam i niczego nie pragnę bardziej, niż poczuć na swoich ustach jego wargi. Nie widzieliśmy się od ponad tygodnia, bo byłam zbyt zajęta szkołą, organizacją studniówki, pomaganiem Hunterowi w nauce i odwiedzaniem mamy. Za każdym razem, kiedy udawało mi się wygospodarować odrobinę czasu, z kolei Kaiden go nie miał. Cieszę się, że w końcu tu jest, ale najpierw chciałabym wyjaśnić kwestie, które nie dają mi spokoju od tego cholernego sylwestra... Co prawda Josie wytłumaczyła mi, do czego był jej potrzebny Kaiden, ale w dalszym ciągu mam wrażenie, jakby coś mi umykało. Jakby oboje nie mówili mi wszystkiego.

– Kaiden... – chrypię, spoglądając mu w oczy. Kiedy dostrzegam w nich pożądanie, mimowolnie oblewam się rumieńcem. – Nie sądzisz, że najpierw powinniśmy porozmawiać?

Chłopak zaciska usta w cienką linię i wzdycha zrezygnowany. Chwyta mnie delikatnie za nadgarstek, a następnie prowadzi mnie w kierunku łóżka. Podążając za nim, mam okazję podziwiać jego napinające się pod białym T-shirtem mięśnie. Jego skóra przyjemnie kontrastuje ze śnieżnobiałym kolorem koszulki. Przeważnie Kaiden ubiera się na czarno, więc miłą odmianą jest zobaczyć go w innym kolorze. Siada na łóżku, poklepując dłonią miejsce obok. Kompletnie nie przypomina chłopaka sprzed chwili, od którego wręcz biło podniecenie i ciepło. Wydaje się teraz bardzo zdystansowany, a przede wszystkim spięty.

Don't Deserve You Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz