Rozdział 66

245 61 54
                                    

HARPER

– Nie mogę uwierzyć, że nagrałeś, jak śpiewam, zdrajco! – krzyczę z wyrzutem, gdy wsiadamy do samochodu.

– Daj spokój, Harps. – Śmieje się Luke, zajmując miejsce za kierownicą. – Zresztą tylko się ubezpieczam. Muszę mieć na ciebie jakiegoś haka, w razie gdybyś mnie wkurzyła.

Robię nadąsaną minę, ale na krótko udaje mi się zachować powagę. Widząc przyjaciela w tak dobrym humorze, mnie również się on udziela. To była niezapomniana noc. Wbrew pozorom starsi ludzie potrafią się bawić jeszcze lepiej, niż młodzież. W ciągu kilku godzin nauczono mnie gry w bingo i wygrałam konkurs karaoke.

Wyciągam z torebki telefon, chcąc sprawdzić, czy nikt do mnie nie napisał. Właściwie nie ktoś, a Kaiden... Podświadomości nie oszukam. Smartfon nie reaguje, więc zapewne się rozładował. Może to i lepiej. Opieram głowę o szybę, czując jak powoli spływa na mnie zmęczenie. Tym razem jednak jest to dobre zmęczenie, mam świetny nastrój i czuję się naprawdę dobrze. Potrzebowałam tego. Na dworze już świta, a samochody pokryte są grubą warstwą szronu. Pierwsze promienie słońca wpadają do samochodu, muskając nasze twarze. Zamykam na moment oczy, robiąc się coraz bardziej senna. Boże, jest tak tu ciepło i wygodnie...

– Będę chyba spać cały dzień. – Głos Luke'a przywraca mnie na ziemię. – Nasza impreza była znacznie lepsza, niż ta w bractwie, co?

– Tak... Jak się ma Natalie? Mówiła ci coś, kiedy ją odwoziłeś?

– Nie była zbyt rozmowna. Powiedziała jedynie, że była tak pijana, że dała się pocałować jakiemuś obcemu chłopakowi, na co Hunter wpadł w furię i pobił go niemal do nieprzytomności... – W oczach Luke'a dostrzegam troskę. – To prawda?

– Nie do końca. Pobił go owszem, ale kiedy wychodziliśmy, chłopak nadal stał na nogach, więc Nat zdaje się trochę wyolbrzymiać sytuację – bronię brata.

– Co nie zmienia faktu, że nie powinien tak w ogóle reagować. Sam przecież całował się z Josie.

Wymieniamy długie spojrzenia, ale w końcu Luke przenosi wzrok z powrotem na jezdnię.

– To prawda, ale on naprawdę się starał, Luke. – Zaciskam usta w cienką linię, czując coraz większą irytację. – Robił wszystko, żeby naprawić swój błąd i to nie fair, że Natalie wciąż wodzi go za nos.

Chłopak odwraca się do mnie, marszcząc brwi.

– Jesteś na nią zła – stwierdza fakt, a ja uświadamiam sobie, że właściwie to tak. Jestem na nią cholernie zła, tak samo jak byłam zła na swojego brata, kiedy ją zdradził. Przecież to chyba całkiem normalna reakcja, czyż nie?

– Właściwie jestem zła na nich oboje. Kochają się i nie potrafię zrozumieć, dlaczego się nawzajem ranią.

W odpowiedzi Luke wzdycha cicho i milknie na dłuższą chwilę. Gdy ponownie się do mnie odwraca, jego wyraz twarzy jest dziwnie pusty.

– A nie na tym właśnie polega miłość? Żeby się docierać, popełniać błędy, ranić się, a potem sobie wybaczać i kochać jeszcze mocniej?

– Pijesz do mnie? – krzywię się lekko.

– Nie, Harps... – Wzdycha zrezygnowany. – Po prostu z waszej dwójki to mimo wszystko twój związek jest bardziej burzliwy. Sama najlepiej powinnaś wiedzieć, dlaczego Hunter i Natalie się wzajemnie ranią. Nie sądzę, żeby robili to celowo.

– Boże. – Przewracam oczami. – Jak na szkolnego osiłka, jesteś wyjątkowo spostrzegawczy.

– Udam, że tego nie słyszałem, Evans. – Śmieje się pod nosem.

Don't Deserve You Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz