Rozdział 81

220 57 40
                                    

HARPER

– Co robisz? – Zaglądam przez lekko uchylone drzwi. – Dlaczego grzebiesz w telefonie Josie?

Kaiden wzdryga się lekko, słysząc mój głos. Odkłada go z powrotem na biurko i jakby nigdy nic mija mnie w drzwiach, rzucając mi jedynie przelotne spojrzenie. Jego twarz nie wyraża żadnych emocji, jedynie oczy zdradzają, że jest lekko zdenerwowany.

– Nie grzebałem w jej telefonie, Harper – wyjaśnia kpiącym tonem. – Szukałem tylko jednego kontaktu.

– Serio, Kaiden? – Krzyżuję ramiona na piersi i wbijam w niego nieustępliwe spojrzenie. – Masz mnie za idiotkę?

– Nie, malutka – wzdycha zrezygnowany. – Naprawdę tylko czegoś szukałem. Daj już spokój i uznajmy, że niczego nie widziałaś, okej?

Mam się już odezwać, kiedy dobiega mnie z dołu zirytowany głos Huntera:

– Kurwa, Harper! Pośpiesz się, facet od pizzy nie ma całego dnia!

Posyłam Kaidenowi jeszcze jedno niezadowolone spojrzenie, po czym odwracam się i idę do pokoju po portfel.

Gdy schodzę na dół, żeby zapłacić za jedzenie, Kaiden zajmuje się już swoim szkicem, umiejętnie unikając mojego wzroku. Przez resztę popołudnia nie poruszamy więcej tego tematu, a Kaiden zachowuje się mniej więcej tak, jakby to zdarzenie w ogóle nie miało miejsca. Może rzeczywiście tylko czegoś szukał? Z drugiej strony, jeśli się przyjaźnią – nieważne, w jakim stopniu – powinien chyba poprosić o ten numer, zamiast grzebać w jej telefonie, czyż nie? Całe życie uczono mnie, żeby nie dotykać nieswoich rzeczy. Wiem, że Josie ma sporo za uszami, jednak fakt jest faktem, a mnie nie daje spokoju dziwna myśl, że znowu coś dzieje się za moimi plecami...

***

Następnego dnia budzę się chwilę przed budzikiem. W końcu udało mi się zasnąć w miarę wcześnie i przespać całą noc bez budzenia się. Spoglądam na okno, za którym ciężkie krople deszczu uderzają o szybę, a gęste chmury całkowicie przysłaniają poranne słońce. Przykrywam się kołdrą pod sam nos i decyduję, że dziś nie mam zamiaru wychodzić z łóżka. W piątek mam tylko kilka lekcji, więc mogę sobie wydłużyć weekend. Mamie powiem, że dostałam miesiączki i boli mnie brzuch.

Potem jednak przypominam sobie, że muszę pokazać dyrektorowi skończony przez Kaidena plakat. Zerkam na biurko na arkusz papieru zwinięty w rulon, a na moje usta wpływa delikatny uśmiech. Kaiden wykonał świetną robotę. Co prawda nie udało nam się wczoraj znaleźć żadnej firmy cateringowej, która mogłaby obsłużyć nasz bal, ale przynajmniej jeden problem mamy już z głowy.

Leżę jeszcze kilka minut, aż w końcu wygrzebuję się z łóżka. Zabieram swoją kosmetyczkę i idę wziąć gorący prysznic. Woda jest tak przyjemna, że spędzam pod prysznicem znacznie dłużej, niż zwykle. Gdy wracam do swojej sypialni, ledwie starcza mi czasu na makijaż i ubranie się. Decyduję się założyć zwykłe czarne jeansy i szary sweter, jako że pogoda niespecjalnie zachęca do strojenia się. Spinam włosy w koński ogon, nakładam tusz i odrobinę błyszczyku, po czym schodzę na dół. Jeszcze zanim zdążę wejść do kuchni, do moich nozdrzy dociera zapach świeżo zaparzonej kawy. Ku mojemu zaskoczeniu zarówno Hunter, jak i Josie są już na nogach. Zajadają się płatkami, ucinając sobie przy tym luźną pogawędkę. Odkąd Hunterowi znowu zaczęło układać się z Natalie, stał się bardziej... do zniesienia.

– Cześć wam – witam się z nimi i sięgam do szafki po miskę.

– Hej – odpowiadają jednocześnie. – Beznadziejna pogoda, co? Najchętniej zrobiłabym sobie wagary – zagaduje mnie Josie zaspanym głosem. Ma na sobie piżamę ze Snoopym, a jej czarne włosy są w kompletnym nieładzie. Mimo to wygląda świetnie.

Don't Deserve You Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz