Rodział bonusowy Halloween

276 62 49
                                    

HARPER

Pięć tygodni wcześniej.

– Macie jakieś plany na Halloween? – Do moich uszu dociera głos Josie. Spoglądam na nią, wyściubiając nos znad książki. Zastanawia mnie, czy to niezobowiązujące pytanie, czy raczej znowu coś knuje.

Wszyscy domownicy siedzą po turecku przy stoliku w salonie i od dwóch godzin grają w chińczyka. Pogoda za oknem pozostawia wiele do życzenia, więc mama wpadła na pomysł, że zamiast wypadu na rodzinny obiad, zostaniemy w domu i spędzimy ze sobą trochę czasu. Dlatego, zamiast właśnie napalać się z przyjaciółką na Damona i Stefana Salvatore, gniję z książką w fotelu, podśmiewując się co chwilę z Huntera i tego, jak bardzo nie potrafi przegrywać. W sumie to całkiem niezła zabawa.

– Pewnie pójdziemy na domówkę do kogoś z klasy, jak co roku – odpowiadam lekkim tonem, wracając do książki.

– A może wolicie wpaść na kampus? Bractwo, w którym mam znajomych urządza imprezę.

Unoszę brew, mierząc Josie sceptycznym wzrokiem.

– Nie mamy nawet strojów, a to już jutro, więc raczej sobie odpuścimy...

– Pamiętam te imprezy na studiach. Raz z kumplami przebraliśmy się za postacie z ulicy sezamkowej. To było coś – mówi z nostalgią Mike, uśmiechając się szeroko. – Musielibyście to zobaczyć.

– Myślę, że powinniście pójść – dodaje mama, czochrając zaczepnie Huntera po włosach. – Ja żałuję, że nie było mi dane pójść na studia... Korzystajcie, póki możecie. Poza tym to świetny moment, żeby zawrzeć nowe znajomości, synu. W końcu chcecie z Natalie pójść na PSU, czyż nie?

– Sam nie wiem... – spogląda na mnie z wahaniem. Posyłam mu mordercze spojrzenie, więc brat dodaje pośpiesznie: – zresztą i tak nie mamy kostiumów.

– W centrum jest świetna wypożyczalnia, na pewno coś tam dla siebie znajdziecie. – Josie nie daje za wygraną, uśmiechając się słodko, co tylko podsyca moje podejrzenia. Na bank coś knuje.

Spoglądam na brata, który ewidentnie się waha. Widzę po nim, że chciałby pójść na tą imprezę. Zresztą gdybym była na jego miejscu, też pewnie nie chciałabym przegapić takiej okazji. Fajnie jest móc zobaczyć studenckie życie od „kuchni" na uniwersytecie, który jest pierwszy na liście wymarzonych uczelni. Nasze spojrzenia się ze sobą krzyżują i w szarych oczach bliźniaka dostrzegam niemą prośbę. Cholera, jak on to robi? Naprawdę ma dar przekonywania...

Wzdycham głośno, a Hunter uśmiecha się do mnie swoim chłopięcym, szczerym uśmiechem. Dobrze wie, że dałam za wygraną.

– Jest jakiś motyw przewodni tej imprezy? – pytam, odwracając się w kierunku Josie.

Milczy przez moment, ale po chwili odzyskuje rezon.

– Jedzenie.

– Co? – pytamy jednocześnie z bratem, wymieniając się zdziwionymi spojrzeniami.

– Chłopcy uznali, że bez sensu przebierać się za to co zwykle. W tym roku motywem przewodnim jest jedzenie.

– Okej... W takim razie, za co się przebierasz? – pyta Hunter, nie spuszczając wzroku z Jo.

– Za ketchup – odpowiada lekkim tonem. – No co? – Wzrusza ramionami, kiedy wpatrujemy się w nią, jakby wyrosła jej trzecia głowa. – Przecież ketchup jest zajebisty! Z ketchupem wszystko smakuje lepiej.

– Czasami zastanawiam się, czy naprawdę jesteś moją córką. – Śmieje się z niej Mike.

– A więc jedzenie... Świetnie. – Unoszę do góry kciuk bez entuzjazmu.

Don't Deserve You Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz