Rozdział 30

315 70 57
                                    

HUNTER

Całą sobotę spędzam w dresie, snując się po domu. Natalie pojechała wczoraj do dziadków, ma wrócić dopiero jutro, więc zaprosiłem Luke'a na partyjkę pokera i fifę. Nazwałbym to męskim wieczorem, ale towarzyszy nam Harper. Mama wyszła z Mikiem na kolację, więc mamy do dyspozycji cały salon. Harper przygotowuje popcorn i przekąski, podczas gdy my rozpakowujemy zestaw do pokera. Przez moment przeszło mi przez myśl, żeby zawołać Josie, ale ostatecznie zrezygnowałem z tego pomysłu. Jak będzie miała ochotę, to sama zejdzie na dół.

– Będę musiał się zmyć przed dziesiątą – mówi Luke, rozsiadając się wygodnie na kanapie z piwem w ręku.

– Tak wcześnie? – pytam z wyrzutem. – Nie zdążymy nawet porządnie rozegrać dwóch kolejek.

– Umówiłem się z kimś – odpowiada beznamiętnie, przeskakując pilotem po kanałach w TV.

– Z kim się umówiłeś? – podpytuje Harper. Stawia na stoliku miskę z popcornem i nachosy z serem. – Z tą tajemniczą Emi? – Uśmiecha się dwuznacznie, po czym puszcza do Luke'a oczko.

Przyjaciel sztywnieje na moment, ale sekundę później się rozluźnia. Emi? Znam tylko jedną osobę o tym imieniu... Wybucham śmiechem, zarówno Harper, jak i Luke patrzą na  mnie jak na idiotę, marszcząc przy tym zabawnie brwi. Wymieniają się wymownymi spojrzeniami, kiedy kręcę energicznie głową.

– Co cię tak rozbawiło, stary? – drąży Luke.

– Nie chcesz wiedzieć, serio – odpowiadam, nadal się śmiejąc.

– Gdybym nie chciał, to bym nie pytał, głąbie – mówi, odgarniając z czoła swoje dłuższe brązowe włosy.

– Jak chcesz. – Posyłam mu bezczelny uśmieszek. – Ale to zajebiście głupie. Przeszło mi przez myśl, że spotykasz się z Emily.

– Jaką Emily? – pyta z kamienną twarzą.

– Matką Natalie – odpowiadam, przewracając oczami.

Harper parska śmiechem, a po krótkiej chwili dołącza do niej Luke, jednak przez ułamek sekundy dostrzegłem w jego oczach coś na kształt paniki.

– Jesteś zdrowo porąbany, Hunts – Obraca wszystko w żart. – Dobra, zaczynajmy. Czas pokazać wam, jak wygląda prawdziwa gra w pokera.

***

Pukam do drzwi Josie, ale nie odpowiada. Przez moment zastanawiam się, czy powinienem wchodzić bez pozwolenia, jednak ryzykuję.

– Jo, zamówiliśmy pizzę, masz ochotę? – pytam, zaglądając przez drzwi. Dziewczyna siedzi skulona na parapecie i wpatruje się w okno. Kiedy odwraca się w moją stronę, odnoszę wrażenie, że płakała. – Hej, wszystko w porządku?

Wchodzę do pokoju i zamykam za sobą drzwi, po czym kładę talerz z pizzą na biurku.

– Nie... – Wyciera nos w rękaw bluzy. – Nic nie jest w porządku, Hunts. Grozi mi wydalenie z uczelni...

– Co ci grozi? Przespałaś się z profesorem? – Zaczynam się śmiać. Chcę za wszelką cenę jakoś ją pocieszyć, chociaż na myśl o tym, że Josie miałaby pieprzyć się z jakimś staruchem, robi mi się niedobrze.

– Zwariowałeś? – pyta, unosząc wzrok. W jej miodowych oczach błyszczą łzy. – Przyłapali mnie, kiedy próbowałam wykraść arkusze egzaminów semestralnych.

– O kurwa, grubo – mówię zaskoczony. Josie od zawsze uwielbiała ryzyko, ale czegoś takiego bym się po niej nie spodziewał.

– Ojciec mnie zabije, Hunter – jęczy żałośnie. – Odkładał kilka lat na moje czesne, w kółko powtarza, że Harper jest taka ambitna i inteligenta, a ja? – Zeskakuje z parapetu i siada na łóżku. – Dlaczego wszystko muszę zawsze psuć?

Don't Deserve You Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz