Rozdział 3

517 98 88
                                    

HARPER

Od dobrej godziny leżę na łóżku i bezmyślnie wpatruję się w sufit, próbując przygotować się mentalnie na jutrzejszy dzień. Ostatnie dwa tygodnie upłynęły w mgnieniu oka. Mike zdążył już przewieźć do nas znaczną część swoich rzeczy, a jutro mamy im pomóc z resztą bagażów. Mama przygotowała dla Josie pokój, na moje nieszczęście, znajdujący się tuż za ścianą.

W pewnej chwili do moich uszu dociera dźwięk nadchodzącego połączenia. Spoglądam na telefon i uśmiecham się pod nosem, widząc miniaturowe zdjęcie taty. Wciskam zieloną słuchawkę i przełączam na tryb głośnomówiący.

– Cześć, tato! Co tam? Coś się stało?

– Cześć, kochanie. Nic się nie stało, nie mogę już nawet zadzwonić do własnej córki, żeby usłyszeć, co u niej? – pyta z udawaną urazą.

– Jasne, że możesz. Wszystko w porządku, słyszałeś już pewnie, że Mike wprowadza się do nas ze swoją córką?

– Tak, Rose do mnie dzwoniła. Ma wyrzuty sumienia, że tak na was naskoczyła.

– Mama do ciebie dzwoniła? Świat oszalał – odpowiadam nieco zbyt oschle.

– Harper, to nie tak. Martwi się i chciała się komuś wyżalić. Nie powie przecież Mike'owi, że jej dzieci nie chcą mieszkać z jego córką pod jednym dachem.

Mimowolnie przewracam oczami, choć tata i tak tego nie zobaczy.

– Nieważne tato, nie mówmy o tym. Przez ostatnie dwa tygodnie w domu rozmawiało się tylko o ich przeprowadzce, więc jestem już tym zmęczona. Powiedz lepiej, co u Kate?

– Tęskni za tobą i pyta, kiedy przyjedziesz nas odwiedzić. Przeczytała ostatnio książki, które jej poleciłaś i dwa dni musiałem wysłuchiwać historii o jakichś aniołach i końcu świata – wzdycha teatralnie.

Nie mogę powstrzymać się przed parsknięciem.

– Koniecznie muszę do was wpaść na weekend z kolejną partią dobrej literatury! – chichoczę.

Rozmawiamy jeszcze przez jakiś czas o szkole, treningach Huntera i awansie, o który ubiega się tata. Dzięki tej z pozoru luźnej pogawędce zapominam nawet o jutrzejszej przeprowadzce, a doskwierające mi zdenerwowanie zamienia się lekki ścisk w żołądku.

– Muszę kończyć skarbie, uściskaj ode mnie brata. I postarajcie się już nie gniewać na Rose. Naprawdę to przeżywa i chce dla was jak najlepiej.

– Od kiedy to nie skaczecie sobie z mamą do gardeł, tylko pocieszacie się nawzajem?

– Daj spokój, Harper. Po prostu miej na uwadze to, co powiedziałem, dobrze? – Wyczuwam w jego głosie nutkę żalu.

– Dobrze, będę o tym pamiętać, kocham cię.

– Ja ciebie też, córeczko – odpowiada, a następnie się rozłącza.

Bardzo za nim tęsknię. Wyjątkowo źle zniosłam jego decyzję o wyprowadzce. Od zawsze byłam z nim zżyta dużo bardziej niż Hunter. Mimo że tata przeprowadził się do Vancouver już sześć lat temu, dokładnie pamiętam tamten dzień. Hunter godzinami tulił mnie do siebie, podczas gdy ja wylewałam morze łez. Bez przerwy powtarzał, że to niczego nie zmieni i pocieszał, że rozwód rodziców nie jest końcem świata. Mieliśmy wtedy raptem dwanaście lat, więc dla mnie ich rozstanie było jak koniec świata. Vancouver wydawało się być oddalone od Portland o tysiące mil, w dodatku panicznie bałam się, że tata znajdzie sobie za mnie jakieś zastępstwo i nie będzie mieć dla mnie czasu. W trakcie, gdy ja przeżyłam załamanie z powodu całej tej sytuacji, Hunter wzniósł wokół siebie mur, za który wpuszczał wyłącznie mnie. Do dziś ma żal do ojca za to, że ten nas zostawił. Jednak jakoś udało nam się to przetrwać i mimo dość dużej odległości, mamy ze sobą świetny kontakt. Brat za to bardzo oddalił się od taty, a ich stosunki stały się delikatnie mówiąc, oziębłe. Mimo to nie tracę nadziei, że kiedyś się to zmieni.

Wstaję z łóżka i spoglądam w okno. Na zewnątrz zdążył już zapaść zmrok. Na ulicach świeci pustkami i jest bardzo cicho. Kilka latarni oświetla okolicę i znajdujące się dookoła domy. Latem nasza dzielnica tętni życiem, dzieciaki do późnego wieczora jeżdżą na deskorolkach, sąsiedzi wyprawiają barbecue party w swoich pokaźnych ogrodach, a zapach grillowanych potraw nosi się po całym osiedlu. Dopóki mieszkał z nami tata, sami często organizowaliśmy podobne imprezy.

Hunter wyszedł gdzieś ze znajomymi, usiłował nawet wyciągnąć mnie z domu, przekonując, że będą też Natalie i Luke, ale wyjątkowo nie miałam ochoty dziś nigdzie wychodzić. Wolę spędzić ten wieczór pod kocem z książką i kubkiem gorącej herbaty. Biorę do ręki Igrzyska Śmierci i pogrążam się w lekturze na dobrych kilka godzin.

Akurat kończę czytać rozdział, w którym umiera Rue, gdy przerywa mi pukanie do drzwi. Ocieram w pośpiechu łzy, które zebrały mi się w kącikach oczu i sięgam po chusteczkę, żeby wydmuchać nos.

– Hej, Harps. Mogę? – Nie czekając na odpowiedź, brat wchodzi do pokoju i zamyka za sobą drzwi. – Płakałaś? – pyta, zmierzając w moją stronę.

– Wzruszyłam się, czytając książkę – odpowiadam drżącym głosem.

– Ty i te twoje książki – wzdycha, po czym siada na brzegu łóżka. – Mogłaś pójść z nami. Rozerwałabyś się trochę, zamiast siedzieć w domu i rozpaczać nad jakimiś bzdurami.

– Może następnym razem. Poza tym to nie są żadne bzdury, tylko książki fantasy – mówię i rzucam w Huntera poduszką. – Masz pozdrowienia od taty.

– Rozmawiałaś z nim? Po co dzwonił? – Jego twarz wyraża obojętność, ale w głosie wyczuwam lekkie napięcie.

– Żeby zapytać, co u nas słychać i prosić, żebyśmy nie gniewali się już na mamę.

– Co takiego? A skąd niby o tym wie?

– Bo mama dzwoniła do niego, żeby się poskarżyć.

– Coraz bardziej mnie ona zaskakuje. – Parska śmiechem. – Obejrzymy coś? Nie chce mi się jeszcze spać.

– Jasne, co powiesz na jakąś komedię? Mam już dosyć łez na dziś.

Przesuwam się, robiąc mu miejsce. Hunter przytakuje i kładzie się obok. Nic więcej nie mówimy, oboje skupiamy uwagę na filmie.

Wciąż nie mogę sobie wyobrazić mieszkania z Josephine. Miałam dwa tygodnie, żeby oswoić się z tą myślą, ale na nic się to zdało. Mama praktycznie codziennie przypominała nam, że mamy być dla niej uprzejmi. Gdyby tylko znała prawdę...

Gdy na ekranie pojawiają się napisy końcowe, odwracam się do Huntera, by kazać mu iść do siebie, ale brat śpi w najlepsze. Podczas snu wygląda znacznie młodziej. Rozczochrane włosy mają ciemniejszy odcień od moich, ale oboje mamy na nosie takie same piegi. Co prawda jesteśmy bliźniakami, jednak sporo się od siebie różnimy.

Przykrywam brata kocem, a sama wślizguję się pod kołdrę. Biorę do ręki telefon, na którego wyświetlaczu widnieje ikonka nieodczytanej wiadomości od nieznanego numeru i czytam półszeptem jej treść:

„Cześć siostrzyczko, gotowa na wspólne mieszkanie? Ja nie mogę się już doczekać."

Don't Deserve You Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz